Artykuły

Groźba kolorowych kabelków

"Dozorca" w reż. Piotra Cieślaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Teatr Narodowy w Warszawie nie ma ostatnio dobrej passy. Jeśli wyłączyć "Tango" Jerzego Jarockiego i "Marata/Sade'a" Mai Kleczewskiej, ostatnie premiery są nijakie, pozbawione ręki reżysera i odpowiedzi na pytanie, po co właściwie powstały. W tym samym, konsekwentnie przez Narodowy forsowanym stylu utrzymany jest "Dozorca" Harolda Pintera w reż. Piotra Cieślaka. Sztuka napisana w latach 60. niemiłosiernie się zestarzała, a ekipa przygotowująca jej inscenizację zrobiła wszystko, żeby ten fakt podkreślić. W zagraconym zepsutymi odbiornikami radiowymi, telewizorami, froterkami, odkurzaczami i tosterami pokoju spotyka się trójka nieudaczników. I toby było na tyle. Fakt, że Pinter literackiego Nobla dostał nie za realistyczne opisy życia w ruinach, a za "komedie zagrożeń" (Comedy of menace), reżyser skomentował gasnącym co jakiś czas światłem i migającymi różnymi kolorami kabelkami. Wszystko tu jest dosłowne, ciężkie, jednoznaczne, bez metafory. Bohaterowie w nudnych, pozbawionych emocji monologach opowiadają głównie o tym, czego to w życiu jeszcze nie dokonają.

W aktorskim trio: Oskar Hamerski - Karol Pocheć - Janusz Gajos, prym wiedzie oczywiście ten ostatni, jednak jest to zwycięstwo typu "na bezrybiu i rak ryba".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji