W sidłach zła?
Z Waldemarem Zawodzińskim, reżyserem spektaklu "Niebezpieczne związki" rozmawia Alina Kietrys
- Dlaczego zdecydował się pan na realizację tej właśnie sztuki, opartej na głośnej XVIII-wiecznej powieści de Laclosa, którą w swoistej scenariuszowej formie zaproponował na scenę Christopher Hampton?
- Hampton wybrnął niezwykle inteligentnie z wielu pułapek powieści de Laclosa. Pierwowzór jest niesłychanie bogaty, bardzo trudny do kondensacji w scenariusz filmowy czy sztukę sceniczną. Tu widać ogromną umiejętność dramaturga. Wierność powieści to atut tego tekstu Hamptona. Relacje między postaciami, opisanie świata - to wszystko jest w tej sztuce fascynujące. Nie zgadzam się tylko z finałem sztuki i dlatego go zmieniam - wracam dosłownie do powieści. Chcę - idąc za Laclosem - opowiedzieć do końca o tym rozpadającym się świecie. Hampton stworzył metaforę. W didaskaliach pojawia się cień gilotyny, a ja wolę pokazać rozpad świata przed rewolucją. To są losy konkretnych ludzi. I właśnie dlatego ta sztuka wydaje mi się ważnym wyzwaniem.
- "Niebezpieczne związki" to namiętności, gra w miłość, podłość, zło które wyzwolone staje się najgroźniejsze.
- "Niebezpieczne związki" są również atrakcyjną, literacką rozprawą o kryzysie wiary w rozum i o tym, że wyrugowanie, zepchnięcie uczuć miłości, przyjaźni na daleki plan, a sprowadzenie tych uczuć do elementu gry, którą prowadzimy z druga osobą - czyni z nas ludzi niebezpiecznych. Uczucia nie mogą stać się przedmiotem gry intelektualnej, która wciąga i staje się hazardem. Wpadamy wówczas w nałóg miłości własnej, poświęcamy wszystkie inne uczucia dla dominacji nad partnerem w grze. To okrutna walka, która usidla. A przecież uczucia wcześniej czy później upomną się o swoje. Taką postacią tragiczną w tej sztuce jest wicehrabia de Valmont, który kupczy uczuciem i wpada we własną zasadzkę.
- Valmont jest dość paskudnym facetem - skrzyżowaniem Don Juana z lowelasem. Najważniejsze dla niego są seksualne podboje, a że niespodziewanie dopada go miłość", to raczej jakiś dziwny "wypadek przy pracy".
- Tak to jest na ogół. Valmont osiągnął jakiś stopień wirtuozerii, ale przygrywa z markizą de Marteuil, która też jest jednym wielkim złem... I tak naprawdę to markiza jest mistrzynią, a Valmont jest jej uczniem. A oboje są "godnymi siebie" partnerami w wirtuozerii gry.
- A może w wirtuozerii zła?
- To prawda, ale oni już przekroczyli barierę dobro-zło. I to jest wstrząsające. Valmont manipuluje i podporządkowuje drugą osobę i choć odebrał tak dobrą szkołę, i wspiął się na wyżyny w tej okrutnej grze, uczucie i tak się upomni - również o niego.
To oczywiście wątek Don Juana, kolejne podboje jednak otwierają w nim przestrzeń kompletnej ludzkiej pustki. Ta pustka boli. Wypełniania więc ją kolejnym podbojem i skalą trudności.
- Czy można zgnieść uczucia?
- Można wpaść w sidła zastawione przez siebie. Ta sztuka jest dotkliwie współczesna. Wystarczy się rozejrzeć dookoła i popatrzeć, jak się układają losy różnych związków, jak grają ze sobą ludzie i jakich używają "mechanizmów".
- Czy realizuje pan ten spektakl w historycznym kostiumie?
- Tak, bo niepotrzebna tu jest próba natrętnego manifestowania współczesności. Kostium nie przeszkodzi, doda najwyżej smaku i aromatu tej rzeczywistości scenicznej. Cynizm bohaterów nie dotyczy tylko czasów rewolucji jakobińskiej. Natomiast uciekam od przestrzeni scenicznej, która zakotwiczałaby w realiach z epoki.
- W spektaklu obejrzymy wielu świetnych aktorów.
- To z pewnością będzie wielki walor tego spektaklu. Główne role grają Joanna Bogacka, Jarosław Tymański, Dorota Kolak, Wanda Neuman, Bogusława Czosnowska, Grzegorz Gzyl.
- Dziękuję za rozmowę i zapraszam na spektakl czytelników. Premiera 18 listopada.
* * *
Waldemar Zawodziński,
dyrektor artystyczny Teatru im. Jaracza w Łodzi, absolwent ASP w Łodzi i PWST w Krakowie. Debiutował w połowie lat 80., zrealizował kilkanaście spektakli z wielkiej dramaturgii, pracował poza Łodzią w Starym Teatrze i Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Jest także inscenizatorem kilku wielkich spektakli operowych w operach Wrocławia, Krakowa, Łodzi.