Bogowie deszczu
CZYMŚ zupełnie nowym w naszym życiu teatralnym jest krakowska inscenizacja "Rodziny pechowców" Jerzego Krzysztonia, autora świetnego "Sekretu". Młody zespół realizatorów godzien jest pochwały; dał widowisko pełne świeżości i dojrzałości. Przede wszystkim zaś ze wszech stron interesujące.
Na uwagę zasługuje sama kompozycja sztuki. Z jej tekstem, granym na środku sceny, w miejscu oznaczonym jako "AKCJA SZTUKI", związane są - tworząc pewien schemat - komentarze reżyserskie dwóch scen bocznych, nazwanych "ANALIZĄ PROBLEMU" i "WIEŻĄ TĘSKNOT"... Akcja dziejąca się na scenach bocznych tworzy nadbudowę sztuki; intencją autora i inscenizatora jest tu ukazanie racjonalnego i uczuciowego podłoża ludzkich czynów. Mówiąc prosto: to wszystko, co czynią bohaterowie dramatu jest jakąś wypadkową ich własnych bodźców wewnętrznych (rozumowych i podświadomych), a przede wszystkim najnowszych dziejów ludzkości, stworzonych przez nią warunków i okoliczności. Ten truizm, o którym lubi się zapominać, ponownie i w sposób twórczy odkrywa przedstawienie w krakowskim Teatrze Kameralnym.
Na scenie ANALIZY PROBLEMU rozwija się, rzucany na ekran, kalejdoskopowy, fragmentaryczny film. Jest tu i nurkowanie eskadr samolotów, i loty ku kosmosom, twarze deformowane przez ponaddźwiękowy pęd i zniszczone przez wojnę, spazmatyczne tańce pierwotnych ludów, zrzut i wybuch bomby atomowej, fragmenty walk powstańczych... Te wiele mówiące migawki kończy obraz szympansa o inteligentnym spojrzeniu, składającego na grobie wieniec z napisem Homo Sapiens.
Centralnej akcji dramatu towarzyszą teksty różnych autorów, wśród nich nieżyjącego już Andrzeja Bursy, oraz Różewicza, Drozdowskiego, Lovella i Manturzewskiego. W całym tym podtekście sztuki realizatorzy chcieli podkreślić podłoże psychologiczne wyzwalania się dobra i zła w człowieku, ukazać chcieli różne towarzyszące im okoliczności.
Wytrawnego krytyka i znawcę teatru razić mogą elementy kinematograficzne, uzupełniające akcję sztuki przez dodanie jej tekstów ubocznych, których autor nie określił słowami. Razić może także podział widowiska na część o wyraźnej akcji i obie części strukturowe. Wszystko to czyni ze sztuki jakąś rozprawę publicystyczno-filozoficzną. Niezaprzeczalnie jednak sztuka zyskuje (przez te, bardziej lub mniej szczęśliwie dobrane elementy) na wyrazistości. Przede wszystkim zaś zyskuje na tym jej ogólnoludzki sens.
Zasadniczym tematem sztuki jest sprawa młodego pokolenia. I tutaj sięgnął Krzysztoń, dobitnie jak w swym niedawnym debiucie scenicznym Tymoteusz Karpowicz, do dziennikarskiego arsenału wiadomości o młodym pokoleniu. Miłość i wódka, egzaltacja, bezmyślność, namiętność i zbrodnia - to podana w skrócie fabuła losów młodych ludzi, pozbawionych prawdziwych przyjaciół i opiekunów, a wierzących tylko w dobro namacalne. Być może, przyczyną tych przez obu autorów dramatycznie ukazanych zmagań, była zła atmosfera niedawnych lat; choć w gruncie rzeczy przyczyna ta jest dość nieokreślona.
Fabuła sztuki jest niewymyślna, jakby celowo zbanalizowana. Młodego plastyka, Huberta kocha Marta, dziewczyna z ulicy; jego przypadkowego kolegę Andrzeja - frywolna dozorczyni Zuzia. Młodzi kochają po swojemu, w sposób cudownie prosty, a jednak niezwykle złożony. Oto Marta wyzwalając się z cudzych objęć dostarcza farb Hubertowi. Nawet Zuzia, dla której nie istnieje problem zdrady, bo chyba z natury nie potrafi być wierną - odchodząc z Hubertem nie może jeszcze rozstać się z Andrzejem. W nich wszystkich trwa podświadomy proces o uczucie, które wciąż krytycznie analizują i próbują odrzucić jako niepotrzebny balast. Wyrywają się z wieży tęsknot i wracają do rzeczywistości. Obaj bohaterowie i ich-nie-ich dziewczęta wspinają się ponownie na symboliczne huśtawki, by kołysać się w pustce i pozwolić kołysać się innym między "huśtawkami błazenad" i "areną trudnych doświadczeń".
W bohaterach dramatu Krzysztonia, ni to bezwolnych, ni aktywnych, tkwi potencjał zdolny uczynić z nich dobroczyńców, zbrodniarzy lub błaznów. W sztuce z tego potencjału "Bogowie" wybierają co najlepsze - optymizm, dochodzą do niego po przejściu nieuchronnego (choć dramatycznie niezbyt przekonującego) katharsis.
Rolę młodych bohaterów sztuki interpretuje w ciekawy sposób czworo aktorów. Wśród nich wybija się Leszek Herdegen przemyślaną do drobnych szczegółów koncepcją postaci. Partnerami jego są: Tadeusz Śliwiak, Zofia Więcławówna i Roma Próchnicka. Koncepcję sztuki w twórczy sposób podbudowała ciekawa i oszczędna scenografia Jankowskiej i Tośty. Inscenizację wzbogacił montaż muzyczny Jerzego Kaszyckiego.