Artykuły

Na ratunek porwanej syrence

"Rekiny w basenie" w reż. Radosława Kasiukiewicza i Roberta Skolmowskiego we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Agata Saraczyńska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Teatr Lalek swoją najnowszą premierę przygotował w basenie. Aquapark nie wymagał zresztą szczególnych zabiegów scenograficznych, by zmienić się w bajkową scenerię. Wszystko jest: sztuczne wysepki z palmami, rzeka, mostki, fale i statek piracki, który wykorzystują ubrani w bajkowe kostiumy aktorzy-piraci. W wodnym barze rezyduje Stara Ropucha, a spod wody wypływają Kraken, Syrenka, no i tytułowe rekiny, które przyciągają uwagę publiczności już na samym początku widowiska. Widzem może być każdy, kto kupił bilet na basen.

Na premierowym spektaklu od początku do końca bawiło się około 50 dzieci. I choć aktorów animujących wydarzenia w kolejnych scenach jest tylko dwóch, najwyżej trzech, to potrafią przez półtorej godziny trzymać w napięciu nawet najbardziej rozbrykane dzieci. A ich piski, śmiechy, okrzyki oraz zaangażowanie są lepszą nagrodą niż najgorętsze nawet oklaski w zwykłym teatrze.

(...)

Sceny zmieniają się szybko, dzieci rozwikłują zagadki, zbierają fanty, strzelają z wodnych pistoletów, przy okazji poznając zakamarki basenu, a na koniec zasady pierwszej pomocy. Tak naprawdę to one ratują syrenkę. Żałowałam, że nie jestem dzieckiem. "Rekiny w basenie" to jednak nie spektakl dla dorosłych, którzy co najwyżej przeszkadzają w zabawie, bo oczywiście muszą asystować maluchom.

Aktorzy Teatru Lalek potrafią zapanować nad dziecięcym żywiołem, umiejętnie zachęcając widzów do aktywności, bawiąc się z nimi i dostosowując zabawę do wieku widzów. Nie zawsze jest to łatwe. Dziewięcioletnia Marysia o pomalowanych paznokciach po drugim akcie, w którym dzieci zakładały pirackie kapelusze, wolała pójść na zjeżdżalnię, jednak Tomek, jej rówieśnik, w kolejnym epizodzie z wielkim zaangażowaniem wyłapywał plastikowe żabki z nurtu rzeki. A po spektaklu z przejęciem opowiadał rodzicom, że w czasie sztucznego oddychania dziecko potrzebuje dwóch oddechów na 15 uciśnięć klatki piersiowej, a dorosłego trzeba dwa razy tyle naciskać. Następnie zapytał, czy znają numer telefonu pogotowia ratunkowego. Przypomniał, że oprócz numeru 999 jest jeszcze 112.

A potem jeszcze przez dwie godziny pluskał się w wodzie.

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji