Artykuły

Gwiazdy tańczą w operze

"Traviata" w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim- Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Miało być prowokująco i inaczej, mieli być celebryci, tancerze z telewizyjnych superprodukcji. I byli, na szczęście zrobili swoje, nie dominując spektaklu. Miało być piękne śpiewanie. I było. Pierwsza po latach nowa propozycja Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej (...) " jest udanym powrotem. I co najważniejsze - skonstruowanym według najlepszych pomysłów.

Wybór "Traviaty" Verdiego okazał się strzałem w dziesiątkę (...)

Violetta wiąże wszystkie wątki tego spektaklu - jej emocje, relacje z kochankami i ta jedna jedyna miłość do Alfreda, dla której gotowa jest poświęcić swe dotychczasowe życie. Ale to także dla niego, na prośbę ojca Alfreda Giorgio Germonta, nie waha się odejść. To wokół Violetty Treliński portretuje świat intryg, brudnych pieniędzy, skomplikowanych związków, tajemniczych relacji. Tytułowa bohaterka jest wprawdzie tego świata elementem, potrafi się jednak z niego wyrwać (stąd mieszkanie z ukochanym z dala od paryskich szaleństw).

Kim jest Violetta u Trelińskiego? To właśnie traviata, czyli kobieta zbłąkana, poszukująca swojej drogi, balansująca na krawędzi, emocjonalnie niestabilna. Jest piosenkarką kabaretową, w związku z tym część akcji odbywa się w klubie. To tu dziewczyna śpiewa otoczona tancerzami (w grupie Herbuś, Szabatin, Maserak - robią swoje, aż miło patrzeć) spędza czas przed i po występach (...)

Akcja odbywa się współcześnie, z delikatnym nawiązaniami do przeszłości. Całość ogląda się z dużą przyjemnością, choć ruch platformy, na której zbudowano kabaret, kulisy, korytarz, salon powodują uczucie ciągłego niepokoju. Treliński, niczym reżyser filmowy, musi zmieniać kadry, ujęcia, plany.

Drugi akt zaczyna się trywialnie, na "wyświechtanym" w operze basenie, by nagle zamienić się w prawdziwy majstersztyk: minimalistyczny, z psychodelicznymi wizualizacjami podkreślającymi napięcie spotkania Violetty z Germontem. Pięknie poprowadzono podwójną śmierć bohaterki, najpierw tę towarzyską. Zresztą cały trzeci akt przeszywa niepokój, to upiorne zmierzanie do nieuniknionej tragedii.

Najważniejsze jednak, że w "Traviacie" Treliński, w przeciwieństwie do swych ostatnich spektakli, nie opowiada wymyślonych historii, które trudno powiązać z librettem (...) Wyciska maksimum z oryginału.

Jednak niczym byłby ów reżyserski powrót do źródeł, gdyby nie obsada, jaka pojawiła się na premierze. Główne partie zaśpiewały - wreszcie w Warszawie! - gwiazdy Metropolitan Opera z Nowego Jorku: Aleksandra Kurzak i Andrzej Dobber. Kurzak, choć w pierwszym akcie jakby nieco rozedrgana i niepewna, w drugim przeszła samą siebie. Była idealną Violettą. Podobnie jak Giorgio Germont, partia, którą Andrzej Dobber ma rozpracowaną w najmniejszych detalach. Oboje triumfowali. Dawno nie słyszałem w TWON tak zasłużonych owacji dla śpiewaków. Słabiej wypadł w tym towarzystwie francuski tenor Sébastien Gueze w partii Alfreda - nie miał takiej charyzmy scenicznej, ale też głosu i techniki nie zawsze mu starczało. Forma głównych gwiazd przykryła niedostatki orkiestry, choć prowadzenie Miguela Gomez-Martineza było poprawne (...)

Na szczęście o sukcesie warszawskiej produkcji decydują operowe pryncypia - piękny śpiew i mądra reżyseria.

Całość w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji