Artykuły

Mów mi pani

Znacie? No to posłuchajcie? W pewnym angielskim domu (porządnym) syn nie chciał nic mówić. Chłopczyk rozwijał się prawidłowo, po prostu nic nie mówił. Największe sławy lekarskie nic nie pomagały. Pewnego razu, przy śniadaniu, dziesięcioletni już chłopiec nagle powiedział:

- Mleko jest za chłodne.

- Dziecko, ty mówisz!

- Przecież słyszycie.

- Dlaczego do tej pory się nie odzywałeś?!

- Do tej pory wszystko było w porządku.

Spytano mnie, dlaczego nagle zaatakowałam dobór, sztuk w Teatrze "Miniatura". Po prostu, do tej pory wszystko - mniej więcej - było w porządku. Myślę zresztą, te w tej, tak ważnej sprawie, powinni się wypowiedzieć także specjaliści od psychologii dziecka, nauczyciele i rodzice. Może będzie ona także poruszana na ważnej teatralnej naradzie w sprawie repertuaru, która podobno odbędzie się już wkrótce?

Ciekawa jestem także, czy uda się wstrzymać na pewien czas ruch kołowy, aby od dawna planowany remont "Miniatury" mógł się odbyć. A strop drewniany jest już, jak słychać, po prostu niebezpieczny. Tym czasem po przebudowie, teatr powinien podobać się nie tylko dzieciom. Oglądałam piękny projekt i przypomniały mi się odległe czasy, kiedy to kilka zapaleńców walczyło o ocalenie sopockiej secesji. Sopot miał stać się, według tamtych projektów, bodaj nasza Ostendą. Z Ostendy nic nie wyszło, niech więc nad odbudowana "Miniaturą". Poza wieżyczką, bajkową i secesyjną, przybyć ma wreszcie teatrowi sala prób. Ale to już dzieci nie interesuje. Co interesuje dzieci? Wiadomo. Przytoczę dialog, autentyczny, jaki odbył się między babcią, a wnuczkiem w rodzinie polskiej (porządnej).

- Co chciałbyś robić jak dorośniesz?

- Bawić się!

Tak więc dziecko w teatrze także chce po prostu bawić się (może także troszkę wzruszyć). I ma do te go prawo. Trudności obiektywne je nie interesują. O teatr dla dzieci i młodzieży (działający oprócz zasłużonego i lubianego Teatru "Miniatura") walczy od lat na Wybrzeżu grono zapaleńców. Bez skutku.

W foyer Teatru "Wybrzeże" w Gdańsku czynna jest wystawa prac jednej z nich. Są to projekty scenograficzne Jadwigi Pożakowskiej, opracowane dla przedstawień dla dzieci. Zwiedzają ją widzowie, którzy przyszli na "O dwóch takich co ukradli księżyc". Wielu z nich wykazywało znakomitą orientację. Inni chcieli rzecz zbadać namacalnie, miętosząc kostiumy lub usiłując oderwać łyżkę namalowaną na jednym z pięknych teatralnych plakatów Tomasza Bogusławskiego.

A jacy oni byli? Otóż bardzo różni, pewno tacy jak ich rodzice. Rozpieszczeni i rozwydrzeni, pewni siebie i nieśmiali, dobrze wychowani i rozpychający się łokciami. W sumie jednak, nie tacy źli. Byłam na dwóch przedstawieniach "Księżyca" i z miłym zdziwieniem zauważyłam, że nikt nie zachichotał w scenie okrucieństwa wobec matki. Czy do dziecka, któremu brakuje tylko pomarańczy może przemówić obraz ubogiej kobiety ciągnącej wyładowany kamieniami wóz? Jednak tak, w dużej mierze, dzięki interpretacji Zofii Mayr. Usłyszałam szept dziewczynki: Oni są niedobrzy.

Tak więc dzieci nie są takie złe (może jak dorosną nie poślą nas na emeryturę, może ten, widziany w teatrze obraz braku serca przed czymś kiedyś je powstrzyma). Na razie chciały bardzo pomóc Jackowi i Plackowi, a jak się da, to się z nimi zaprzyjaźnić. Stąd rozgorączkowane szepty: Jacku! lub nawet: Panie Placku!

Wskazywano braciom, gdzie ukrył się księżyc i myślę, że najchętniej pospieszono by z pomocą wprost na scenę.

Język dzieci jest odbiciem języka dorosłych. Nie zdziwiłam się wcale, kiedy chłopiec za mną spytał: "Czy ci chuligani ukradną księżyc?" Zdziwiłam się nieco, kiedy mój sąsiad określił damy dworu jako kochanki króla. Wszak sam, Klakson napisał, że teraz się mówi "kobieta traktowana instrumentalnie" lub też "podmiotowo", często przez dzieci przyjaciół przezywana jest "ciocią". Wypada zauważyć, że jest to zwyczaj językowy niepolski, podobnie jak i tzw. robienie frenetu w teatrze, na stojąco. Kobiety się nie zmieniają, tylko - podobno - coraz dłużej się malują. Pewnego dnia fałszywy siostrzeniec staje się kompromitujący. Dlatego: mów mi pani.

W zakończeniu "Księżyca" Jerzy Dąbkowski zachęca, żeby odwiedzić teatr jeszcze raz. Na pewno wiele dzieci z tej propozycji skorzysta. I jednej tylko myśli nie mogę odsunąć: czy pójdą tam, chociaż raz, dzieci z domów dziecka, z rodzin najuboższych...

Widzę już, jak kilku panów (nazwiska i telefony znane nie tylko mnie) z niesmakiem mnie gazetę. Remont w "Miniaturze"! Okrucieństwo a dzieci! Teatr dla wszystkich!

Czy nie mam większych zmartwień? Na razie nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji