Artykuły

Dramaturgia trudnych pytań

- Najważniejsza jest wyobraźnia i uczciwość względem ludzi, o których piszę. To nie jest łatwy zawód - mawia Ronald Harwood. Trudno znaleźć autora równie często wystawianego na polskich scenach. Dowodem na to są dwa nowe spektakle w warszawskich teatrach - "Herbatka u Stalina" w Ateneum oraz "Kwartet" we Współczesnym.

Światową sławę przyniósł mu "Garderobiany". Sztukę grano dotychczas w ponad 40 krajach i przetłumaczono na blisko 30 języków. Legendą obrosła jej pierwsza polska inscenizacja przygotowana przez Zygmunta Hubnera w warszawskim Teatrze Powszechnym w 1984 roku. Sira grał Zbigniew Zapasiewicz, jego wiernego garderobianego Wojciech Pszoniak. Powstało przejmujące przedstawienie o wielkości i nędzy teatru. Publiczność walczyła o bilety.

Szybko po "Garderobianego" sięgnęli inni. We Wrocławiu reżyserował go Maciej Wojtyszko, który obsadził Igora Przegrodzkiego i Jerzego Scheybala. W grudniu 1987 roku rolą Sira 50-lecie pracy artystycznej święcił w warszawskim Ateneum Gustaw Holoubek. Rozpięta między tragizmem a groteską kreacja okazała się tryumfem aktora.

Bez odpowiedzi

Harwood nie schodzi z afiszy. Trzykrotnie wystawiano w Polsce jego "Za i przeciw" - rzecz o domniemanym flircie wielkiego dyrygenta Wilhelma Furtwanglera z nazizmem W Polsce grał go m.in. właśnie Gustaw Holoubek. Najciekawszy spektakl - ze Zbigniewem Zapasiewiczem i Zbigniewem Zamachowskim - przygotował dla Teatru TV Ryszard Bugajski.

Podobny temat podjął Harwood w swej przedostatniej sztuce "Człowiek do wszystkiego". Pytał, czy trzeba sądzić starego Rosjanina, który przeżył uczciwie pól wieku, a podczas wojny miał brać udział w masowych mordach ukraińskich Żydów. Swoim zwyczajem Harwood ograniczał się do stawiania pytań.

W tym nurcie mieści się ostatni dramat pisarza - "Herbatka u Stalina" - którego światową prapremierę zrealizował w teatrze Ateneum Tomasz Zygadło, tytułową rolę powierzając Marianowi Kociniakowi. Harwood opisał zauroczenie George'a Bernarda Shawa rzekomą idyllą komunizmu. Warszawskie przedstawienie pokazało, że "Herbatka..." to bodaj najsłabszy utwór autora "Za i przeciw". Skrojony pod gust zachodniego widza, niebezpiecznie przypominający komiks, w istocie prześlizgujący się po temacie.

Nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z doskonałym fachowcem. Jego dramaty nie pretendują do rangi arcydzieła, ale aktorom dają pole do popisu. Harwood ma dar opowiadania frapujących historii. Jego sztuki trzymają w napięciu do ostatniej chwili. A po zakończeniu widzom pozostaje refleksja nie tylko o teatrze, a czasem czyste wzruszenie.

Bulwar wysoki

Jak wygląda niemal wzorcowa interpretacja Harwooda, zobaczyliśmy w warszawskim Teatrze Współczesnym. W "Kwartecie" odnajdziemy wątki znane z "Garderobianego". Zbigniew Zapasiewicz jako reżyser i jeden z aktorów "Kwartetu" opowiada inny możliwy finał tamtej opowieści: nie śmierć, lecz ostatnie lata w domu "złotej jesieni".

W "Kwartecie" spotykamy czworo wybitnych śpiewaków. Choć ich sława minęła, ich nagrania są wciąż wznawiane. Przygotowując swój ostatni występ, słynny kwartet z Rigoletta Verdiego, muszą rozliczyć się z całym życiem.

Bohaterowie Harwooda są komiczni, jednak nie budzą w nas jedynie śmiechu: ich starzenie się i wszystkie słabości, bezbronność wobec okrutnego losu, który wyniósłszy ich niegdyś na szczyty, potem strącił na dno samotności i zapomnienia - to wszystko budzi zrozumienie i współczucie.

Zbigniew Zapasiewicz, Maja Komorowska, Zofia Kucówna i Janusz Michałowski tworzą tu kapitalne studia starości. Komorowska gra Cecily czasem na granicy szarży, zasłuchana w swój głos z kompaktowej płyty, powtarzająca bezgłośnie zasłyszane zdania, przemykająca charakterystycznym sztywnym krokiem, wywołuje najwięcej śmiechu. Komediowy talent aktorki nie odebrał jednak tej postaci ciepła, dobroci i dziecięcej naiwności.

Jej przeciwieństwem jest Jean Zofii Kucówny. Aktorka mistrzowsko odsłania psychikę swojej bohaterki, ujawnia drzemiące w niej kompleksy, niespełnienie. Pod maską bezkompromisowej diwy kryje się postać tragiczna, która wie, że przegrała życie. Zbigniew Zapasiewicz charakteryzuje swego Wilfrieda gestami i mimiką: charakterystycznym zapleceniem rąk wspartych na nieodłącznej lasce, starczym oblizywaniem schnących warg a także niewinną i zabawną erotomanią oraz wewnętrzną zgodą na starość. Do końca nie pogodzony z losem jest Reginald Janusza Michałowskiego, który uczynił swojego bohatera domorosłym myślicielem, najbardziej "artystyczną" duszą z całej czwórki.

"Kwartet" we Współczesnym to stary, dobry teatr. Sztuka Harwooda należy do kategorii nazywanej wysokim bulwarem. Reżyser wraz z aktorami pokazuje jednak, jak za pomocą mistrzowskiego dialogowania, podawania puent, zegarmistrzowskiej precyzji scenicznej rozmowy wybudować na scenie świat, który na początku bawiąc, zmusza do zastanowienia się nad przemijaniem. Historia kwartetu starych artystów niesie jednak nadzieję. To ona jest piątą bohaterką przedstawienia we Współczesnym.

Harwood i jego "Kwartet" wyznaczają dla polskiego teatru nowy, a przecież dobrze znany kierunek. Bawić, dawać przykład wysokiej kultury, wzruszać - tylko tyle i aż tyle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji