Artykuły

Pablo śpiewa o szwoleżerach. Po premierze "Kroniki zapowiedzianej śmierci" w teatrze "Wybrzeże"

W najnowszym spektaklu Wybrzeża miało być ostro o Polakach i polskości. I są ostre słowa, narodowe mity i sentymenty. Tyle że niewiele z tego wynika.

- Cały czas walczymy o publiczność, która uwierzy w teatr. Chciałbym przekonać młodych ludzi, że teatr nie jest wyłącznie dla ciotek i wujów, a spektakle to coś więcej niż nudny lekturowy obowiązek - mówił na łamach "Gazety" Maciej Nowak, dyrektor teatru Wybrzeże. I realizuje to założenie dość konsekwentnie. W Wybrzeżu możemy zobaczyć adaptacje gorących tekstów literackich, spektakle dotykające problemów społecznych (aborcja, skini, imigrantki zza wschodniej granicy) oparte na autentycznych relacjach, a przede wszystkim przedstawienia, które ambitnie próbują zdiagnozować bolączki polskiej rzeczywistości. Realizowane z różnym skutkiem. W najnowszym spektaklu pt. "Kronika zapowiedzianej śmierci" [na zdjęciu] zrealizowanym przez Wojtka Klemma - ze skutkiem niewielkim. Przedstawienie przygotowane przez młodego reżysera (rocznik 1972), asystenta Franka Castorfa, było zapowiadane jako ostra i bezkompromisowa wizja współczesnej polskiej polityki, mentalności, mitów i stereotypów, którymi wciąż żyjemy. W powieść Gabriela Garcii Marqueza (o społeczności miasteczka, której ofiarą pada Santiago Nasar - Marcin Czarnik, uwodziciel Angeli Vicario - Marta Anna Kalmus), wpleciono "Kroniki" Bolesława Prusa (zaskakująco aktualne) i wypowiedzi Romana Giertycha i Andrzeja Leppera.

Dramaturgicznie nie udało się połączyć w udaną całość portretu społeczności kolumbijskiego miasteczka (przyzwalającej na śmierć uwodziciela) i bolączek współczesnych Polaków.

Ksenofobiczne, nacjonalistyczne fragmenty przemówień polskich polityków wygłaszają bracia Angeli - Pedro (Grzegorz Gzyl) i Pablo (Ryszard Jasiński), którzy chcą pomścić zhańbioną siostrę, zabijając wskazanego przez nią uwodziciela - Żyda. Tyle że wbrew intencjom reżysera, wypowiedzi Giertycha i Leppera wyrwane z politycznego kontekstu nie brzmią groźnie, a groteskowo. Zamiast zadumy czy przerażenia, budzą śmiech widowni. Na scenie rzeczywiście obserwujemy rozprawianie się z polskimi sentymentami, mentalnością i rytuałami (Pedro i Pablo pięknie śpiewają hymn kibiców krakowskiej Wisły i piosenkę o szwoleżerach, są dumni z Papieża Polaka, obydwaj nie wylewają za kołnierz podczas towarzyskiego spotkania). Tyle że niewiele z tego wynika. Ich wierność pseudowartościom patriotycznym i chrześcijańskim jest śmieszna, nie straszna. Nie udaje się, moim zdaniem, przekonywająco pokazać w spektaklu, że to właśnie ona popycha ich do zbrodni. Finał przedstawienia to wyznania bohaterów, z których każdy szuka usprawiedliwienia dla siebie, ucieka od odpowiedzialności za przyzwolenie na zbrodnię. W poruszającej scenie wykorzystano fragmenty wypowiedzi mieszkańców Jedwabnego. Ten finał to zbyt mało, aby uznać przedstawienie za udaną potyczkę z polską rzeczywistością. Kronika nie daje odpowiedzi na pytanie "Co z tą Polską?". Na diagnozę polskości, spektakl poruszający i prowokujący nie tylko w warstwie inscenizacyjnej przyjdzie nam zatem jeszcze poczekać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji