Artykuły

Ta upiorna symetria

W warszawskim Teatrze Współczesnym Erwin Axer wyreżyserował "Wdowy" - najnowszą sztukę Sławomira Mrożka

Symetria, powiadają, jest estetyką głupców. Bywa jednak funkcjonalna. Szczególnie w scenografii. Scena Teatru Współczesnego jest zabudowana niemal doskonale symetrycznie. Krzak odpowiada krzakowi, bluszcz bluszczowi, krzesło krzesłu. Osią tej symetrii jest klasycyzująca brama do krypty. Wcale nie wieje od niej chłodem, przeciwnie, sączy się stamtąd ciepłe światło.

Nawet bohaterki pierwszego aktu są niemal idealnie symetryczne. Dwie podobnie ubrane wdowy (Zofia Kucówna i Marta Lipińska) powtarzają swoje gesty, słowa, pożywiają się tym samym w kawiarni; wychodzi przy tym na jaw pełna symetria losu ich mężów. Obsługuje je Kelner (Wiesław Michnikowski). Osoba w rodzaju rezonera ze staroświeckiego teatru, przewodnika, aranżera, mistrza ceremonii. To on wybucha w końcu, mówiąc: "Ta upiorna symetria jest nie do zniesienia".

Wiele rzeczy w tym spektaklu wydaje się nie do zniesienia. Widz antycypuje bowiem wydarzenia, przewiduje pointy i ogląda ocierające się o cyrk i clownadę popisy aktorskie. Jak w podłym prowincjonalnym teatrze wystawiającym zakurzoną farsę. Czyżby zawiedli tacy mistrzowie, jak autor "Wdów" Sławomir Mrożek, reżyser Erwin Axer, który po latach (i po słynnym "Tangu") zdecydował się na pracę w swoim niegdyś teatrze, oraz niezawodni zwykle aktorzy tej sceny? Otóż nie. W tym, co oglądamy i słyszymy ze sceny, jest w pełni świadomy zamysł, świadomość funkcji - bo wszystko tu czemuś służy.

Dramat Mrożka dotyka problematyki śmierci. Już program w nią wprowadza Dürerowskimi w typie drzeworytami z motywem dance macabre, tekstami Reja i Baudelaire'a, Miłosza i Faleńskiego. Więc w programie - memento mori, a na scenie - udawanie małpy w zoo. Teatr jest sztuką iluzji. Jest też sztuką deziluzji - pokazywania, że coś jest nieprawdziwe. Scena "robienia małpy" - najprostsza etiuda szkolna - kończy się jedzeniem banana. Fikcyjnego oczywiście. Po tej niby-uczcie zostaje zupełnie realna skórka. Więc deziluzja, ale a rebours. Nie od realności do fikcji - ale odwrotnie.

Dotyka śmierci nie tylko ludzkiej. W drugim akcie występują męscy protagoniści. Ucharakteryzowany na wyranżerowanego Casanovę Henryk Bista z harcapem i frymuśnymi manszetami u koszuli, peleryną i laską oraz upozowany na przaśnego brutala Krzysztof Kowalewski w dżinsach i kanarkowej koszuli, strzelający szelkami i bekający po wypiciu piwa wprost z butelki. Obaj opowiadają o przygodach w zoo. Ogród Zoologiczny też tworzy sytuację dziwnej symetrii. Ludzie przypatrują się tam zwierzętom, zwierzęta oglądają ludzi. Może są podobni. Może jakoś tożsami. W opowieściach Panów Pierwszego i Drugiego przewija się śmierć zwierzęcia. Grubianin opowiada o rozdzieraniu krokodyla. Osobnik wyrafinowany o śmierci ptaka, symbolu wolności. Pokazują, że śmierć nie jest wyłącznie ludzką domeną. Umierają przecież zwierzęta i owady, ryby i rośliny.

Człowiek jest częścią wielkiego planu Natury. Podlega jej prawom w sposób tak nieuchronny, jak i niezbywalny. Śmierć jest powszechna. I przez to banalna. Tworzenie metafizyki na bazie banalności jest równie uprawnione, jak tworzenie banalności na gruncie metafizyki.

I tu jest problem pogrzebany. "Pogrzebany" jest słowem szczególnie przystającym do tego utworu. Śmierci nie da się uniknąć, ani oszukać. Nie ma śmierci lepszej i gorszej. Czy honorowa - w pojedynku, czy przypadkowa - na skórce od banana - wszystkie są jednakie. Można ją natomiast obśmiać, co uczynili w spektaklu "Wdów" autor, reżyser i aktorzy. Prawda, że wszyscy pomrzemy, jest prawdą banalną. Ale banał dobrze podany jest ładny jak ładna, choć banalna, dziewczyna. Przyjemnie na nią popatrzeć.

Sławomir Mrożek od lat poddaje świat próbie groteski. Walkę o władzę - w "Policji"; walkę pokoleń i idei - w "Tangu"; walkę klas w "Emigrantach"; walkę o model narodowej tradycji - w "Śmierci porucznika". Wreszcie, walkę życia ze śmiercią - we "Wdowach". Jedne prawdy wychodzą z próby groteski zwycięsko. Inne zaś pękają i znikają w zawstydzeniu. Prawda, że wszyscy pomrzemy, mors ultima ration, ten odwieczny temat mistyków i moralistów, został tutaj skutecznie wyśmiany. Nie wytrzymał próby groteski. Pozostaje żyć.

SŁAWOMIR MROŻEK "WDOWY" REŻ. ERWIN AXER SCEN. EWA STAROWIEYSKA, MUZ. ANDRZEJ KURYLEWICZ, PREMIERA 30 XII 1992 TEATR WSPÓŁCZESNY

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji