Artykuły

Zabawa w autocytaty

- W byłym Domu Parafialnym nie ma miejsca na koncentrację przed próbą, chyba że w pobliskim "Zbawicielu" - mówią młodzi aktorzy Teatru Współczesnego, gdy na korytarzu, w garderobach i bufecie trwają gorączkowe poszukiwania skórki od banana. Mają ją podrzucić Krzysztofowi Kowalewskiemu w czasie finałowego pojedynku "Wdów" - najnowszej sztuki Sławomira Mróżka, którą reżyseruje Erwin Axer.

Banan będzie daniem z menu teatralnej kuchni, pogranicza magii i zjawisk nadprzyrodzonych. Skórkę podrzucają oni, ale banana "wygrywa" wcześniej w znakomitej "małpiej" etiudzie Wiesław Michnikowski. Aktor kołysze się na pół zgiętych, krzywych małpich nogach, robi małpie miny, drapie w małpiej radości zmierzwioną czuprynę, wskakuje na krzesło, odziera niewidzialny owoc ze skórki i zjada jak prawdziwy.

Choć problematyka "Wdów" obraca się wokół spraw ostatecznych, komediowy chwyt tylko pozornie nie licuje z atmosferą dramatu. Jak to zwykle u Mrożka bywa, nic nie jest do końca jednoznaczne i nawet skórka od banana może być rekwizytem śmierci. (Afisz sztuki przypomina zresztą nekrolog: Wdowa I, Wdowa II, Wdowa III). Sztuka ociera się o nią w sposób niemalże dosłowny. Na próbie zawału dostał inpicjent, a - jak można się domyślać - Mrożek napisał dramat pod wpływem przeżycia własnej klinicznej śmierci. Początkowo sam zamierzał go reżyserować w krakowskim Starym Teatrze, warszawską premierę powierzając Erwinowi Axerowi. W Krakowie zastąpią go jednak Anna Polony i Józef Opalski.

- Zaproponował mi wystawienie dramatu w miejscu, gdzie grano większość jego sztuk - powiedział "Rzeczpospolitej" Erwin Axer. - W liście napisał, że jest to wodewil, ja nazywam go krotochwilą. Jak mogę sądzić, jest to żart sceniczny nie pozbawiony akcentów autobiograficznych. Postać występującego w nim kelnera jest na tyle wieloznaczna, że można interpretować ją jako alter ego Mróżka. Pełni ona funkcje mistrza ceremonii i, tak jak Mrożek, kieruje losami bohaterów, nie w pełni świadoma, że dotyczą jej wszystkie ludzkie doświadczenia, włącznie z przeżyciem śmierci. Sztuka może być grana realistycznie jako komedia - stwarza to jednak niebezpieczeństwa "estradowości", i dlatego trochę ją mistyfikuję.

We "Wdowach" pojawiają się motywy oraz sytuacje znane już z poprzednich sztuk Mróżka. Nie ma w nich właściwie zdania, które by nie padło wcześniej z ust jego bohaterów. To wręcz zabawa w autocytaty, choć twórca czerpał też z innych autorów. Miejsce akcji, kawiarnię, znamy choćby z "Kontraktu". Tam również pojawiła się postać kelnera, choć jego obecny wpływ na wszystkie wydarzenia przypomina bardziej możliwości Garbusa. Jest również odpowiednik postaci Edka (granego przez Krzysztofa Kowalewskiego), którego nieodzownym atrybutem jest piwo i powiedzonko "dla mnie nie ma nic ważnego". Trzecia Wdowa, interpretowana jako śmierć, przez całe przedstawienia pozostaje niema jak księżniczka Iwona z dramatu Gombrowicza: wokół niej toczy się cała gra, tworzy się układ postaci i dialogów. Na zakończenie tango, którego układ choreograficzny do muzyki Andrzeja Kurylewicza przygotował Janusz Józefowicz. Próba odbywa się na scenie odartej z kurtyny, przy pustej widowni, gdzie obok złożonej dekoracji do Szekspira, zasiada tylko reżyser i kilka osób z obsługi. Aktorzy od czasu do czasu "haczą się", a suflerka z większą niż na popremierowych przedstawieniach swobodą podpowiada tekst. Premiera już 30 grudnia. W przedstawieniu występują również Zofia Kucówna, Marta Lipińska, Ewa Gawryluk i Henryk Bista.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji