Artykuły

Zło, zło, zło

Na gdańskiej scenie pojawiło się piękne, ważne przedstawienie. Najpierw zachwyca jego zewnętrzna uroda, wysmakowana w każdym detalu inscenizacja. Potem, z minuty na minutę wchłania nas, ujęta w te ramy opowieść o złu.

Kiedy scena rozjaśnia się, uderza biel. Tę biel scenicznych desek, okotarowania i horyzontu przełamują delikatnie szarości. Nieskazitelną, czystą przestrzeń narusza też okienna wnęka, z czerwieniejącą się w niej pelargonią. Za chwilę w tę biel wedrze się jeszcze gołębi błękit stołu. Później dołączą krzesła, które wraz z kolejnymi morderstwami, jak duchy, unosić się będą nad sceną.

Czarne na białym

Najpierw jednak jest głowa. Głowa sterczy nad białą sceną i mówi do nas: "Ja w tych łagodnych jak tony fujarki czasach pokoju jedną mam rozrywkę: postanowiłem zostać nikczemnikiem i w pustkę błogich dni sączyć nienawiść...". To Ryszard, książę Gloucester Mirosława Baki, który później, pozbywszy się wszystkich przeciwników, obejmie tron. Ta pierwsza kwestia, wypowiedziana w absolutnej pustce i ciszy, poraża. Wypowiadana od niechcenia, z uśmieszkiem, błąkającym się po twarzy aktora, nie pozwala spuścić z niego wzroku. Głowa, w której kłębią się nieodgadnione dla nas myśli, to także cytat z Nazarowego "Hamleta". Tamto przedstawienie rozpoczynało się podobnie: twarz duńskiego księcia ograniczona okienną ramą. Słowa, słowa, słowa. Gadająca, "zanurzona" w bieli głowa to wyraźna zapowiedź tego, co nastąpi - rozwoju zdarzeń zaplanowanych przez księcia. To także przewrotny zabieg inscenizatora. Bo przecież biel, w której Krzysztof Nazar rozgrywa swego "Ryszarda III" jest symbolem niewinności i czystości. A w szekspirowskim świecie, targanym zbrodnią i nienawiścią, nikt nie jest niewinny. Surowa, jasna przestrzeń pozwala jednak umiejscowić dramat poza historycznym czasem, wszędzie. Żadnych skojarzeń, żadnych przeszkód, które zakłócałyby odbiór opowieści. W tej sterylnej pustce poruszają się aktorzy przez Krzysztofa Tyszkiewicza ubrani w czarne kostiumy, pozbawione odniesień do konkretnej epoki. Swetry, bluzy, kamizele, zgrzebne suknie, luźne płaszcze. Żadnych dodatkowych elementów, tylko czasem gdzieś błyśnie detal biżuterii. Wszyscy gładko uczesani. Czarne sylwetki aktorów, zwłaszcza w scenach zbiorowych, nasuwają skojarzenia ze stadem drapieżnego ptactwa. Nazar wie, co robi, kontrapunktując przejrzystą sceniczną rzeczywistość czernią postaci. W świecie "Ryszarda" wszyscy mają coś na sumieniu, wszystkich toczy ta sama choroba pogardy i nienawiści. Ta sama potrzeba wspinania się wciąż wyżej i wyżej.

Elżbieta i Anna

Dlaczego Ryszard postanawia zostać złoczyńcą? U Szekspira odpowiedź jest prosta. Szpetny Ryszard wzbudza niechęć otoczenia, które dodatkowo przewyższa błyskotliwością, niepospolitym umysłem. Z powodu brzydoty nie tylko psy szczekają na jego widok, ale odtrąca go matka. Nazara nie interesuje ten wątek. Jego Ryszard cierpi co prawda na lekką fizyczną ułomność, ale to nie ona jest powodem jego nienawiści do świata i ludzi. To nie za nią chce się odegrać. Ryszard Baki i Nazara wie, że pod pozorem uładzonej chwilowo rzeczywistości czai się zło i ludzka nikczemność. Właśnie im wydaje wojnę. Ryszard Baki chce zagrać na słabości i małości swojego otoczenia. Pewny wygranej dąży do królewskiego tronu, kosząc po drodze przeciwników, którzy są także nikczemnikami, ludźmi pozbawionymi zasad. Widać to dobrze w scenie z królową Elżbietą, której Ryszard morduje dzieci, by potem żądać ręki jej córki, a swojej bratanicy. Ryszard wie, że Elżbieta najpierw będzie stawiać opór, a potem, tocząc pianę nienawiści, ulegnie. Bo Elżbieta, tak jak wszyscy, chce władzy. To jedna z najlepszych scen w tym precyzyjnym, pięknie poprowadzonym przedstawieniu. Zanim jednak ujrzymy pogrążoną w bólu Elżbietę w interpretacji Doroty Kolak, przyjrzymy się jej stanowczości i agresji. Kolak z maestrią prowadzi swą postać od królewskiego majestatu do rozpaczy matki. Trudno zapomnieć przepojone bólem spojrzenie czy zawieszony w bezradności gest...

Wielką niespodziankę sprawia Joanna Kreft-Baka w roli Lady Anny, jednej z najtragiczniejszych szekspirowskich postaci. Kobieta, której Ryszard zabija najbliższych, musi stawić czoło jego sprytnej gierce. Dopadając Annę idącą za trumną, Ryszard wyznaje, że zabił z miłości do niej. Opętana nienawiścią ulegnie mu, zostanie jego żoną, by wkrótce zginąć. Nazar rezygnuje z żałobnego konduktu i rozgrywa tę scenę blisko publiczności, na stole, który pełni tu rozmaite funkcje, z więzieniem Tower włącznie. Joanna Kreft-Baka w roli Lady Anny demonstruje, nie wykorzystywane w innych spektaklach pokłady dramatyzmu. Najpierw, złorzecząc i ciskając obelgi pokazuje nienawiść, by po chwili szamotać się jak ptak w klatce. Kiedy Ryszard wręcza jej sztylet, Anna walczy ze swoją słabością i chęcią zemsty. Właśnie to rozdarcie aktorka odgrywa przejmująco.

Pelargonia w oknie

Kiedy Mirosław Baka po raz pierwszy wchodzi na scenę, widzimy wyprostowaną, stanowczą postać, choć aktor wspiera się na metalowej lasce, powłócząc nieznacznie nogą. Ten rekwizyt nie służy tylko podkreśleniu ułomnej fizyczności Ryszarda, jest także - paradoksalnie - jego bronią i siłą. Widać to dobrze w końcowej scenie, kiedy po przegranej bitwie Stanley kopniakiem wytrąca mu ją z ręki. To scena śmierci Ryszarda, pomyślana przez reżysera w sposób zjawiskowy. Żadnej szamotaniny, agresji. Jeden znaczący gest. Tak jak scena bitwy "stoczonej" przy stole, gdzie dopada Ryszarda świadomość bliskiej klęski. Ruch zaciśniętej ręki, grymas, spojrzenie aktora wystarczą, by zrozumieć tragedię króla, zostawionego samemu sobie. Prostota scenicznego wyrazu. Niebanalna, teatralna wyobraźnia Krzysztofa Nazara daje znać o sobie co chwila. Każda ze scen ustawiona jest z precyzją i plastycznym wyczuciem, ze świadomością teatralnego efektu, który służy tu wydobyciu przejmującej prawdy o ponadczasowości zła. Sceniczne sekwencje pięknie "cięte" są światłem, podkreślającym chłód świata, pozbawionego dobrych uczuć i jasno uniesionych moralnych norm. Reżyser wzmaga jeszcze okrucieństwo tej opowieści ostrą wokalizą dziewczyny tkwiącej, przez cały spektakl, w oknie z pelargonią. Kiedy czas Ryszarda kończy się, pelargonia spada z hukiem na scenę. Dziewczyna - jak my na widowni - niemy świadek tej historii puentuje w ten sposób opowieść o złym świecie i złych ludziach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji