"Mały Książę" w teatrze Rozmaitości
KOLEJNA - szósta - premiera za dyrekcji Andrzeja Marii-Marczewskiego w warszawskim Teatrze "Rozmaitości": "Mały Książę" Antoine de Saint-Exupery'ego, okazała się sukcesem tej sceny. Spektakl w "Rozmaitościach" adaptowany został dla teatru przez Marka Kmiecińskiego na podstawie komunikatywnego, poetyckiego i literacko interesującego przekładu Jana Szwykowskiego. Całość ozdobiono znakomitymi piosenkami znanego krakowskiego poety Adama Ziemianina.
Czy trzeba przekonywać nas do "Małego Księcia", książki, która towarzyszyła dzieciństwu prawie każdego z nas? Przedstawienie w Teatrze "Rozmaitości" przenosi w świat pojęć i ideałów, które w dzieciństwie wydawały nam się niezaprzeczalne. Wielka literatura powstaje zawsze z podniet wyobraźni i niekoniecznie jest w zgodzie z obserwacją życia. To jest główną myślą spektaklu, aby przypomnieć nam owe wielkie Prawdy: Miłość, Przyjaźń, Wierność. Wartości humanistyczne: odpowiedzialność za los drugiego człowieka, moralny obowiązek czynienia dobra, wszystkie te pojęcia dominują nad omawianą inscenizacją. Aktorzy niczego tu nie odgrywają. Oni niejako wyzwalają z siebie tą warstwę szlachetności, która tkwi w każdym widzu, tylko musi zostać poruszona, podźwignięta do rangi czynnika sprawującego w naszych duszach katharsis. Spektakl w Teatrze Marczewskiego dokonał tego. Wyzwolił w widzach starszych tęsknotę za szlachetnością, często porzuconą lub uśpioną na dnie naszych serc, gdy przyszła dorosłość.
A jak reagują dzieci i młodzież? One jeszcze nie znają "łez tęsknoty za utraconym Dobrem" - one przedstawienie to odbierają w kategoriach utwierdzających ich widzenie świata.
Myślę, że "Mały Książę" jest nie tylko zwycięstwem artystycznym Teatru "Rozmaitości", ale jest także jakimś memento dla współczesnego teatru w ogóle. Nieczęsto, bowiem zdarza nam się wychodzić ze spektaklu, tak przemienionymi. Myślę, że Andrzej Maria Marczewski słusznie zdecydował się proponować swoim widzom teatr postaw i wyborów moralnych.
Aktorzy realizują doskonale zamierzenia reżysera spektaklu Marka Kmiecińskiego. Chodzi mi tu głównie o Andrzeja Ferenca i Wojciecha Osełko. Ferenc (Mały Książę) jest skupiony, prawdziwy, świeży i piękny. Jest, można by powiedzieć, wyrazicielem dosłownych cech kreowanej przez siebie postaci. Czuje klimat granych mikroscenek. Jest Andrzej Ferenc jednym z najmłodszych artystów Teatru "Rozmaitości", ale można o nim powiedzieć, że jest indywidualnością i nadzieją na przyszłość. Myślę, że nie tylko tej sceny. Współdziała z drugim protagonistą spektaklu Wojciechem Osełko (Autor-Lotnik), który po znakomitych osiągnięciach na scenie Teatru "Wybrzeże", między innymi jako Kordian w głośnej inscenizacji, debiutuje w teatrze warszawskim. Porywa, nas Osełko plastycznością w modelowaniu charakterów. Różnicuje postacie, operując znakomicie głosem, charakteryzacją i ciekawą ekspresją sceniczną. Osełko jest uczniem Stulka Hebanowskiego. Król w "Małym Księciu" w wykonaniu Wojciecha Osełko jest jakby odbiciem tradycji inscenizacyjnych teatru Hebanowskiego. Pełne wyrazu skupienie, zróżnicowane w każdej scence, wypełnia jeszcze znakomita dykcja i umiejętność bycia "aktorem charakterystycznym".
Sztuka to współcześnie w teatrze polskim nieomal zapomniana, prawie wstydliwa. Tak! Ferenc i Osełko - są znakomitymi rzemieślnikami aktorskiego fachu.
Nie można także zapomnieć w tym "Małym Księciu" o Barbarze Dembińskiej, która ładnie śpiewa, ma bardzo ciekawy głos. Posiada dużą sprawność ruchową. Niestety, nie różnicuje postaci, chociaż trzeba przyznać, iż jest w tym zdecydowana konsekwencja i być może, że jest to jej aktorski klucz do odczytania kreowanych przez siebie ról: Róży, Lisa, Komety.
Mam reżyserowi zdecydowanie za złe, że obsadził Barbarę Dembińską w roli "Lisa", która to absolutnie nie jest z jej emploi aktorskiego. Stąd ta chyba najpiękniejsza scena w opowiadaniu Saint-Exupery'ego w tym spektaklu wypadła nijako. Bez właściwego wyrazu, bez filozoficznej wymowy. Nie jest to - podkreślam - winą Pani - Dembińskiej.
Trzeba natomiast z radością stwierdzić, że "Mały Książę" w "Rozmaitościach" jest spektaklem udanym, barwnym, powoduje, że bawią się na nim dzieci, a refleksją ogarnięci są rodzice. Spektaklu nie trzeba specjalnie polecać, gdyż jak się zorientowałem w kasie - bilety wyprzedane są na kilka tygodni.
Teatr "Rozmaitości" za dyrekcji Andrzeja Marii Marczewskiego, poprzez wcześniejsze inscenizacje: Karola Wojtyły "Promieniowanie Ojcostwa", "Dwa teatry" Szaniawskiego i "Santa Maria Della Salute" Velimira Lukicia, a także opisany powyżej spektakl "Małego Księcia" uzyskuje należną mu rangę stołecznego teatru.