Artykuły

Przeciw pospolitości

MAM sympatię do tego przedstawienia wbrew krytycznym ocenom kra­kowskich recenzentów. Sądzę, że są oni wciąż zniewoleni kryteriami i przyzwyczajeniami minionej epoki, w której liczył się nade wszystko tzw. wydźwięk publicystyczno-polityczny. Chwała Bogu, teatr już nie musi speł­niać serwitutów społeczno-moralnych czy wręcz moralizatorskich. Może wreszcie i powinien być dziedziną sztuki, polem, w któ­rym mówi się metaforami i symbolami o najtajniejszych głębiach ludzkiej egzystencji, bez socjolo­gicznych i politycznych odnie­sień. Przez dziesiątki ostatnich lat wmawiano za pomocą sztuki różne konieczności podporządkowania się wymogom socjologicz­nym, biologicznym i psycholo­gicznym. Także teatr uległ tym presjom.

Wreszcie w teatrze pojawiło się coś programowo nowego, ostentacyjnie niemal przeciw ta­kiemu spłaszczeniu ludzkiej egzystencji.

Chyba dlatego młody człowiek teatru, tłumacz, adaptator i re­żyser w jednej osobie, Krzysztof Warlikowski sięgnął do twórczo­ści Bernarda Wilhelma Henryka Kleista (1777-1811) i wydobył z niej bardzo ciekawą nowelę pt.: "Markiza O.", po czym zrobił przedstawienie teatralne. Otóż jestem sprzymierzony z intuicją i zamierzeniem adaptatora i reżysera. Wziął materiał literacki, który stawia zdecydowane weto redukowaniu życia do poziomu racjonalizmu, użyteczności i co­dziennej pospolitości.

"Markiza O." jest wybuchem romantyzmu, manifestacją wizji romantyczno-marzeniowej wobec racjonalistyczno - konwencjonalnej postawy życiowej. Życie jest większe niż utylitarne i konwen­cjonalne rachuby i przyzwycza­jenia codzienności.

Jest to dobre przedstawienie, odważne, wrażliwe, konfrontacyj­ne. Debiutancki w Starym Teat­rze (na Scenie Kameralnej) re­żyser znakomicie wyczuł zło­wrogie pomruki naszego czasu i odwołał się do całkiem innego wymiaru. Ma rację. Życie to nie tylko przedmiot i pieniądz. To także ideał i marzenie, które mo­że stwarzać nowe życie.

Przedstawienie nie jest dosko­nałe. Są w nim zacięcia w ak­cji scenicznej, są niepotrzebne dłużyzny i czytelne naśladow­nictwa Krystiana Lupy, są zmą­cone nieco sekwencje sceniczne. Ale jest to spektakl piękny, de­likatny, szarpiący, owiany mgłą tajemniczości.

Poezji przedstawienia dobrze służy oszczędna i optycznie brzyd­ka scenografia oraz piękna mu­zyka z cytatami zaczerpniętymi z III symfonii Gustawa Mahlera. Finezyjną grą urzeka zespół ak­torski: Anna Radwan, Agnieszka Mandat, Maria Zającówna-Radwan, Jacek Poniedziałek, Zyg­munt Józefczak, Paweł Miśkie­wicz, Piotr Cyrwus i Jerzy Święch.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji