Artykuły

"Nie-Boska komedia" w stanie pierwotnym

- Chcę opowiedzieć o przepaści człowieka, o walce dobra i zła. Po raz pierwszy w naszej literaturze pojawił się taki wątek rodzinny. Ot, po prostu jest facet z żoną, w łóżku albo w salonie, a jednocześnie ma takie ciśnienie na mózg: co ja zrobiłem z własnym życiem? Czy ja już jestem skończony? - KRZYSZTOF PRUS przed premierą "Nie-Boskiej komedii" w gorzowskim Teatrze im. Osterwy.

Dariusz Barański: Kiedyś w jednym z wywiadów tak tłumaczył pan, dlaczego bierze tekst Słowackiego, a nie współczesnego autora: po prostu Słowacki jest lepszym pisarzem. Inscenizował pan już m.in. Słowackiego "Sen srebrny Salomei", "Mazepę" czy "Kordiana". Teraz w Gorzowie reżyseruje pan "Nie-Boską komedię" [zdjęcie z próby] Krasińskiego. Czyli znów chętnie sięga pan po klasykę.

Krzysztof Prus: Raczej po utwory romantyczne, a to właśnie dlatego, że one wcale nie są klasyczne. Pokazują świat, jakim postrzegamy go dzisiaj: świat rozbity, świat niepełny, opozycję światła i cienia z naciskiem na cień. Jeśli dzisiaj takie rzeczy widzimy w kulturze masowej, skomercjalizowanej i w jakiś stopniu odpowiadają naszym potrzebom, to w romantyzmie możemy obcować z tymi samymi emocjami, ale jakby w stanie pierwotnym. (...)

Ta inscenizacja w Teatrze Osterwy będzie więc bardziej o tej przepaści w człowieku. Ale co z tym kontekstem historycznym i społecznym? Dzisiaj ten wątek Okopów Świętej Trójcy, rewolucji wydaje się nieco archaiczny.

Zgadza się. Ale też stawiam pytanie, po co ten wątek się tam pojawia i jak go ocalić. Dla mnie odczytany wprost jest po prostu śmieszny. My dzisiaj wiemy już co nieco o rewolucjach, a tu proszę: mamy kobiety służące swym ciałem rewolucjonistom, rzeźników mówiących do rymu. Co więc z tym zrobić? Wyciąć, wyrzucić? Ale to przecież jest momentami świetnie napisane! Zacząłem się nad tym zastanawiać i zadałem sobie takie pytanie: czy rewolucja jest wizją Krasińskiego? W jakimś stopniu tak. Ale czy nie jest też przypadkiem wizją bohatera? Jeśli wcześniej cały świat jest światem subiektywnym Henryka: pojawiają się anioły, demony, głosy - i to wszystko wypływa z jego wnętrza - to czy nie powinniśmy więc pójść dalej za tą myślą Krasińskiego. Pokazać rewolucję jako wizję głównego bohatera, wizję człowieka chorego, który po nieszczęściach, stracie żony oraz syna obwinia siebie i zaczyna widzieć świat odwrócony na modłę szatańską. I wtedy okaże się, że ten groteskowy sposób pokazania rewolucji też znajduje rację bytu. Rewolucja więc jest jak najbardziej pokazana, lecz nie w kontekście społecznym. To jest opowieść o Henryku, o człowieku, ale nie o społeczeństwie, bo na to de facto nie ma tam materiału. Chcę opowiedzieć o przepaści człowieka, o walce dobra i zła. Po raz pierwszy w naszej literaturze pojawił się taki wątek rodzinny. Ot, po prostu jest facet z żoną, w łóżku albo w salonie, a jednocześnie ma takie ciśnienie na mózg: co ja zrobiłem z własnym życiem? Czy ja już jestem skończony? To są dylematy, które zawsze były i będą aktualne. Jaką w życiu wybrać drogę: czy iść drogą twórczości, wolności, czy też założyć rodzinę i wieść normalne życie.

To faktycznie dylemat jak najbardziej współczesny. Czy w takim razie inscenizacja będzie również bardzo współcześnie osadzona?

Nie, broń Boże nie ma w niej tzw. uwspółcześniania, nie ma sprowadzania do dzisiejszych realiów. Takie właśnie inscenizacje zawsze mnie drażnią. Paradoksalnie to one właśnie okazują się bardzo nieaktualne, bo za chwilę zmienia się na przykład sytuacja polityczna i nie wiadomo już, z kogo robiliśmy sobie jaja. Albo zmienia się moda. Pamiętam modę na telefony komórkowe, które były symbolem nowoczesności, symbolem władzy. Dziś telefon komórkowy nie znaczy nic. Razem ze scenografem Markiem Mikulskim chcemy raczej stworzyć pewien autonomiczny świat. Świat teatru i wyobraźni. Owszem, zbudować go z pewnych komponentów, ale nie odwoływać się do tzw. rzeczywistości.

(...)

Nie obawia się pan, że dramat za bardzo kojarzy się ze szkolną lekturą?

Z tym jest zawsze trochę problem. Czasem jednak sobie myślę, czy nie byłoby dobrze odwracać sytuację i w szkole robić lekcje z farsą, z literaturą rozrywkową, najpierw nauczyć się czerpać przyjemność z literatury, a potem dopiero spróbować sięgać po teksty, w których do tej przyjemności trzeba samemu dotrzeć. Od tego też jestem ja jako reżyser, aby widza do tej satysfakcji doprowadzić. Oczywiście nie tak ułatwić mu lekturę, żeby nie musiał czytać, tylko właśnie dotrzeć do pewnych rzeczy, które dla czytelnika mogą nie być oczywiste, a mogą zacząć istnieć na scenie. Nie chciałbym powiedzieć wprost, że ten utwór nie nadaje się dla młodzieży. Młodzież oczywiście jak najbardziej zapraszam, choć marzyłoby mi się, aby taki spektakl szedł wyłącznie wieczorami. Myślę, że pokazuje taką prawdę o człowieku, która niekoniecznie musi być pokazywana o 9 rano.

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Gorzów Wlkp.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji