Mam nieustanną potrzebę zmian
- Mam ciągłą potrzebę zmiany scenografii, w której się poruszam - mówi ADAM FERENCY. W Teatrze im. Jaracza w Olsztynie znany aktor bierze udział w próbach do spektaklu "Ławeczka". Premiera 19 lutego.
Dzięki rolom z przeszłości, publiczność kojarzy Pana jako czarni charakter. Romantyczna rola w spektaklu "Ławeczka" nie potwierdza tego stereotypu.
-Takie skojarzenia to sprawa tych, którzy zafundowali mi miejsce w szufladce dla "szwarc charakterów". Ten wizerunek kojarzy się jednak z moimi rolami filmowymi, nie teatralnymi. Na scenie zagrałem rozmaite postacie, więc nie czuję obciążenia tym negatywnym wizerunkiem. Rola w "Ławeczce" nie jest próbą gwałtu na sobie, czy poszukiwania czegoś nowego dla siebie. To sztuka o marzeniach człowieka. Marzeniach o miłości. Podstawowym problemem, na którym się skupiamy w tej interpretacji, jest samotność.
Przyklejony Panu "czarny image" to zapewne zasługa roli w filmie "Przesłuchanie"?
- Odległa sprawa, ale film niezwykle ważny w moim dorobku. Aktorstwo oznacza właśnie, że szukamy w sobie postaci, w które się wcielamy. Jeżeli mam zagrać na przykład krawca -próbuję go znaleźć w sobie.
Interpretacji "Ławeczki" było wiele. Czy staracie się trzymać pierwowzoru rosyjskiego dramaturga Aleksandra Gelmana?
- Staramy się być wierni literze i duchowi tej sztuki. Popularność "Ławeczki"przychodzi falami. Wydaje mi się, że zaczyna być modna zawsze w okresach stabilizacji społecznej. To nie jest tekst na momenty przełomowe, jak na przykład 15 lat temu. Teraz znów nadeszły dobre czasy dla tej sztuki, która mówi o ludziach przeciętnych, niezamożnych, z ulicy. To opowieść o nich i dla nich. Na pewno nie powinni oglądać jej cynicy, pragmatycznie postrzegający rzeczywistość.
Jak przebiega współpraca z Innymi twórcami?
- Ja i moja sceniczna partnerka - Joanna Fertacz, jesteśmy w jakimś sensie podobni do siebie. Cechuje nas spokój i tolerancja. Wbrew pozorom, jestem nadzwyczaj łagodny. Tym bardziej mam uciechę, kiedy słyszę o swoim czarnym charakterze.
Co skłoniło Pana do pracy na Warmii? Chciał Pan odpocząć od Warszawy?
- Chętnie wyjeżdżam, mój życiorys wypełniają liczne podróże. Nazywam to potrzebą zmiany scenografii, w której się poruszam. Motorem jest zazwyczaj chęć poznawania ludzi. W przypadku Olsztyna jest to też sprawa sentymentu. W 1978 roku zagrałem tu gościnnie w sztuce "Woyzek"w reżyserii Agnieszki Holland i Laco Adamika. Mam miłe wspomnienia z tego okresu. Nie ukrywam też, że stara znajomość z Januszem Kijowskim, dyrektorem teatru, nie jest tu bez znaczenia. Mogę więc powiedzieć, że moim przyjazdem kierował podwójny sentyment.
Nad czym pracuje Pan w Warszawie?
- Raczej nie pracuję nigdy na dwa fronty. Po premierze w Olsztynie, zacznę próby w Teatrze Dramatycznym. Jeśli chodzi o film, oprócz starych seriali "Złotopolscy"i "Kryminalni" niebawem zacznę zdjęcia do "Jaśminu", najnowszego filmu Jana Jakuba Kolskiego. Planujemy współpracę na wiosnę,
Często widzowie postrzegają. Pana przez pryzmat ról w tefenowelach?
- Zdarza się, że niektórzy pamiętają tylko moje filmowe imię. Telenowela kierowana jest do szerokiej widowni, która często utożsamia się z bohaterami. To praca jak każda inna. Czasy są takie, że nie przebiera się w propozycjach.
***
Adam Ferency jest absolwentem warszawskiej PWST, którą ukończył w 1976 r. w tym samym roku zadebiutował również przed kamerami rolą w Jednym z odcinków serialu "07 zgtoś się". Przez wiele lat występował na deskach warszawskich teatrów Na woli i Współczesnego. Od 1994 r. Jest aktorem Teatru Dramatycznego. Na swoim koncie ma prawie osiemdziesiąt ról filmowych. Wystąpił m.in. w filmach Agnieszki Holland, Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kleślowskiego. Kazimierza Kutza, Janusza Majewskiego. Jerzego Hoffmana, Ryszarda Bugajskiego. Jest laureatem nagrody za "najlepszą rolę męską", którą otrzymał na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, za film "Kanalia" (1992) Tomasza Wiszniewskiego. w 2000 r. został uhonorowany nagrodą Wielkiego Splendora. przyznawaną przez zespół artystyczny Teatru Polskiego Radia.
Na zdjęciu: Adam Ferency w "Pornografii" Jana Jakuba Kolskiego.