Artykuły

Między Narragonią a Europą

"Statek błaznów" w reż. Piotra Tomaszuka we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Agnieszka Kłos w portalu www.niemcy-online.pl.

"A statek płynie", zatytułował swoją nostalgiczną rozprawę z upływającym czasem mistrz współczesnej kinematografii europejskiej - Federico Fellini. Jego osobliwa, krucha satyra na obyczajowość, która dla widza nosi w sobie znamiona jedynie niegroźnej sentymentalnej przesłanki, zdobyła sobie widzów na całym świecie. Olbrzym współczesnego kina padł pod wpływem reklamówek, seriali i filmów z serii "szybcy i martwi". Spektakl Piotra Tomaszuka - powstały na podstawie pewnego świetnego niemieckiego tekstu - pod naporem historycznego kostiumu.

"Okręt błaznów" niemieckiego renesansowego autora Sebastiana Brandta, po paru wiekach od powstania został przełożony na język polski. Mimo upływu kilkuset lat może budzić kontrowersje. Czy budzi?

Spektakl wrocławskich artystów z Teatru Lalek nie mógł wymarzyć sobie lepszego kontekstu historyczno - przestrzennego. Wrocław, który wielu turystom kojarzy się jedynie z Panoramą Racławicką, ma w sobie ducha rewolucyjnego, którego miastu podarowały pomarańczowe krasnoludki. Fama Pomarańczowej Alternatywy, ruchu satyrycznego i politycznego, który w swojej najpełniejszej odsłonie domagał się zmian w warstwie obyczajowej komuny, stanowi najpełniejsze tło dla najnowszego przedstawienia Teatru Lalek.

To tło tym bardziej warte przypomnienia, że sztuka, którą wziął na swój reżyserki warsztat Piotr Tomaszuk, rządzi się prawem ostrej satyry, barwnej alegorii i zwykłego ludzkiego dramatu. O systemie, który łamie najtęższe drzewa i wykorzenia ludzi opowiadali również Wojowie Pomarańczowi. A ich samozwańczy przywódca, Waldemar Frydrych, jest dziś równie zapomniany i słabo rozpoznawalny, co autor renesansowego dramatu, Sebastian Brant.

Arcydzieło europejskiej literatury niemieckiego autorstwa, które zdobyło sobie popularność na deskach ówczesnej Europy, spopularyzowało "niemiecki indeks przywar i wad", dając tym samym Brantowi zielone światło do światowej kariery. Światowej, czyli definiowanej jedynie w kontekście renesansowej Europy, światowej - wyłączając Polskę. "Okręt błaznów" w tłumaczeniu Andrzeja Lama ukazał się bowiem na polskim rynku dokładnie miesiąc temu. Wcześniej go nie tłumaczono.

Spektakl Teatru Lalek, co wpisuje się już niezwykle dokładnie w dyrektywy dotyczące promocji kultury we współczesnej Europie, a już na pewno krajów członkowskich, doczekał się jeszcze jednego, godnego pozazdroszczenia kontekstu: konferencji oraz eventów związanych z karnawałem. I właśnie za osadzenie tego spektaklu w tak bogatym programie należy się organizatorom wielka pochwała.

Obudowa merytoryczna spektaklu, spotkanie autorskie z tłumaczem dramatu Branta, opowieści o karnawale w renesansowych czasach, degustacja potraw i inspirująca konferencja z udziałem specjalistów; to wszystko zdecydowało, że o "Statku błaznów" stało się głośno jeszcze przed jego premierą.

Niestety ten sam kontekst wielkiej Europy, krajów członkowskich i sytuacji w Polsce spowodował we mnie ogromne pokłady nieufności wobec tekstu renesansowego mistrza. I choćby mistrz ten był najbardziej błyskotliwym błaznem literackim i ubierał najbardziej kolorowe czapki stańczyka, nie przekona mnie do swoich racji.

Nie ma w tym wiele jego winy, ale czasów, w których przyszło nam żyć. Żyjemy szybko, umieramy młodo, sygnały, które do nas docierają muszą być mocne, wyjątkowe i niemal w stu procentach dotyczące naszych potrzeb. Ze spektaklu Teatru Lalek zrozumiałam jedno: trwamy dzięki władzy, a władza opiera się na przemocy. Proste przesłanie nie jest skutkiem przeżycia spektaklu, ale wynikiem przejrzenia prasówki z ostatnich dni. Mój zarzut dotyczący realizacji "Statku błaznów" sprowadza się zatem do jednego: za mało odniesień do współczesności.

Siedząc na widowni, zatopiona w rdzewiejący kadłub statku, poczułam się, zgodnie z intencją twórców, jednym z błaznów. Mimo wciągającego tempa rozprawy o statku płynącym do wyimaginowanej Narragonii, nie mogłam przestać myśleć o braku. Ten element, mimo olbrzymich środków scenicznych, które podjęto; tańca z rozmachem, przemarszu wokół widowni, śpiewu z przytupem, głośnej muzyki w stylu Janusza Radka i całego barokowego układu na scenie, trwa we mnie do dziś. Na przeciwległym brzegu, do którego nie dotarł niestety statek z błaznami, rozciąga się bogata metafora dawnej i współczesnej Europy: cechy rzemiosł i korporacje, rządy pod banderą idiotów, porządek rzeczy, który jest bałaganem.

W moim rozumieniu literatury średniowiecznej i renesansowej ich największą siłą było drugie dno, granie z elementem współczesności, przy jednoczesnym zrozumieniu natury ludzkiej. Również na opak. W natłoku kolejnych awantur na scenie tego jednego nie udało mi się wyłowić.

Siłą każdej satyry jest jej nieprzemijalność, zgodnie z hasłem: ab ovo. Początek, który niesie w sobie zatrważającą porażkę końca, został doskonale w tym spektaklu wyrażony. W głębi sceny pojawia się Adam i Ewa. W niemym tańcu dążą do połączenia i dania życia czemuś nowemu. Zatopieni w odległych światłach nie podejrzewają nawet przez chwilę, że ich początek zawiera w sobie agonię, grzech i jakiś koniec, w którym dziś uczestniczymy.

Właśnie sceny statyczne, nawiązujące najpełniej do średniowiecznego i renesansowego malarstwa, należą w tym spektaklu do najlepszych. Cisza, jaką niosą, bije się prawdziwym memento po kadłubie widowni.

Nie mogłam nie oglądać tego spektaklu przez pryzmat sprawy Krzysztofa Piesiewicza, choć wiem, że dla większości widowni nie gra ona już żadnej roli. A jednak, kiedy obserwowałam przejmowanie władzy przez kolejnych sterników statku, ich wysiłek zmierzający do ustanowienia jakiegoś świata "od początku", nieudolne stery, wywrotki na mieliznach, nie mogłam nie myśleć o kilku warstwach połączonej władzy: prawie, politykach i mediach. Jak po sznurku świat współczesnych błaznów kieruje kilka statków na wyprawę po wielki, niedostępny łup lub przeciwnie: na wojnę przeciw sobie. A Piesiewicz? Zasnął po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego jako artysta, obudził się jako tragiczny błazen. Właśnie jemu dedykuję ten spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji