Artykuły

Ibsen współczesny

Wszedł do teatru w atmosferze skandalu jako "burzyciel porządku". Pisano o nim: "zwariowany fanatyk", "zbzikowany stwór, plugawy i nudny". Recenzenci nie szczędzili dosadnych epitetów również jego sztukom, nazywając je wręcz "nie skanalizowanym rynsztokiem", utworami "hańbiącymi i bezczeszczącymi teatr". A wszystko to dlatego, że Henryk Johan Ibsen zbyt dobitnie formułował zarzuty pod adresem panującego porządku, mówił otwarcie o sprawach, które w "przyzwoitym towarzystwie" uważano za szkodliwe i wywrotowe.

Dramaturg nazwał współczesne sobie społeczeństwo, społeczeństwem opartym na kłamstwie, walczył o wyzwolenie kobiety, jej prawo do stanowienia o własnym losie, o wolność w życiu jednostki. Postępowanie człowieka winno być oparte na jego wewnętrznej prawdzie, nie zaś na niewolniczym trzymaniu się zasad, zwłaszcza gdy te są skostniałe i martwe. Człowiek - mówił - przerasta ustalony porządek i bezmyślne stosowanie jego prawideł przynosi tragiczne skutki.

Ale jak realizować ową wewnętrzną prawdę jednostki, jeśli stoi to w kolizji z ustalonymi normami? Na to pytanie ten fanatyk prawdy nie potrafił dać sprecyzowanej odpowiedzi. Zresztą ów egzystencjalny dylemat: jak pogodzić "ideał etyczny z formami ludzkiego bytowania" pozostał otwarty do dziś, mimo jakże przeróżnych zmian w sferach życia społecznego. Aktualna pozostała też walka norweskiego dramaturga z wszelkim schematem myślowym oraz wskazanie na odpowiedzialność człowieka za swój los.

Ten krąg problematyki decyduje o współczesnej wymowie "Upiorów" - sztuki Ibsena wystawionej przez teatr bydgoski.

Młodzi twórcy spektaklu: reżyser Henryk Baranowski i scenograf Jerzy Juk-Kowarski postawili na dzisiejszą a jednocześnie uniwersalną aktualność dramatu. By ułatwić współczesnemu widzowi nawiązanie kontaktu z utworem, powstałym bez mała 100 lat temu, realizatorzy oczyścili go z rodzajowości w sensie obrazu minionej epoki, jej charakterystycznych problemów i typów. Starali się odejść jak najdalej od konwencji naturalistycznej, w jakiej na ogół wystawiana była dramaturgia mieszczańska.

Bohaterowie ubrani są we współczesne stroje, a akcja zamiast w typowym wnętrzu z epoki toczy się w dziwnej oranżerii. Znajdują się w niej co prawda autentyczne rośliny (wypożyczone z Ogrodu Botanicznego w Bydgoszczy) ale nie jest to zwykła oranżeria, nawet jeśli u jej wylotu kapie "autentyczny" deszcz. Jej niezwykłość podkreśla gra świateł, odbijających się w błękitnej wodzie sadzawki i rzucających refleksy dookoła. Ta niezwykłość scenerii dobrze oddaje duszną atmosferę dramatu, stanowi też odpowiednią oprawę dla aktu oczyszczenia, jakiego próbuje dokonać jedna z bohaterek utworu. Jest nią Helena Alving, kobieta, która nie potrafiła rozwiązać pytania o prawdę i fałsz w swoim życiu, na siłę chciała podporządkować je ustalonym przez społeczeństwo normom. Z nadludzkim wysiłkiem udawała fikcję idealnego małżeństwa, dla dobra syna uczyniła w oczach świata męża rozpustnika postacią nieomal monolityczną.

Po latach Helena Alving sama burzy tę fikcję - ma dość narzuconych więzów, chce się wyzwolić, uratować życie własne i syna. "Myślę czasami, że porządek i prawo są źródłem wszystkich nieszczęść - rzuca w twarz pastorowi Mandersowi, człowiekowi, który wtłoczył jej życie w ciasny gorset nakazów i zakazów. W obliczu klęski uświadamia sobie, że jej zmarnowane życie jest wykładnikiem choroby, która toczy całe społeczeństwo. "My wszyscy jesteśmy upiorami - mówi - są to różne stare, martwe poglądy, różne strupieszałe wierzenia. Nie żyją w nas, ale weszły nam w krew, nie umiemy ich się wyzbyć. (...) Po całym kraju wałęsają się upiory, jest ich tyle, ile piasku w morzu". Jednak bunt, który przyszedł zbyt późno, nie jest w stanie niczego zmienić i w tym leży tragiczność tej kobiety - świetnie oddana przez Ewę Studencką-Kłosowicz. Jest to postać głęboko przejmująca, autentyczna w swym cierpieniu.

Natomiast pastor Manders w wykonaniu Jerzego Stopki do końca pozostaje tchórzem, nie umiejącym czy nie potrafiącym spojrzeć prawdzie w oczy, niewolnikiem religijnej doktryny. Woli zrejterować wobec klęski, którą "w imię najświętszych zasad" sprowadził na rodzinę Alvingów. Zaś postać Oswalda, którego kreuje Wiesław Rudzki, nie stanowi w tym spektaklu studium psychopatologii spowodowanej chorobą. Reżyser kreuje go na współczesnego kontestatora, młodzieńca oskarżającego społeczeństwo za własną niemoc twórczą, piętnującego stan degeneracji w jakim się ono znajduje. Oswald świadomie niszczy świat matki i pastora. A w zakończeniu nie pada, jak u Ibsena, rażony nieuleczalną, dziedziczną chorobą. Ma jeszcze dość siły, by wynieść matkę zdruzgotaną niemożnością ocalenia siebie i syna od klęski. W tej ostatniej scenie kryje się niewątpliwie symbol, uogólnienie. Otwiera się tylna ściana sceny i słońce, którego bezskutecznie domagał się Oswald, zalewa światłem uchodzącego i niesioną przezeń kobietę. Wizja nowego, które musi nastąpić?

Różnie można interpretować ten moment. Faktem jest jednak, że Oswald, niszcząc świat zastany, nie ma jednak konstruktywnego programu odnowy społeczeństwa. Mówi coś o wolnej miłości, radości pracy, ale jak uczynić ludzi szczęśliwymi, co dać im w zamian po zburzeniu starego porządku - do tego nie dorósł młody kontestator, dotknięty również trądem toczącym społeczeństwo.

Nie jest to dramat o błyskotliwej, sensacyjnej akcji. Przeciwnie, prawie wszystko zdarzyło się już w przeszłości, która ustawicznie powraca w rozmowach bohaterów, przez co sztuka jest właściwie dość statyczna. A jednak twórcom i wykonawcom spektaklu (trzeba tu jeszcze wymienić Marię Chruścielównę - Reginę i Adama Krajewicza - stolarza Engestranda) udało się uzyskać rzecz nader ważną: autentycznie przejąć widownie tragicznym losem tej grupy ludzi, uczynić ich dramat, zdawałoby się nierozerwalnie związany z minioną epoką - żywym i przejmującym. Jest to bowiem odwieczny dramat człowieka odpowiedzialnego za los swój i swoich bliskich. I nie tylko - również za los całej "ludzkiej wspólnoty". Gdy ciemne sylwetki bohaterów pojawiają się na zakończenie w otwartych drzwiach widowni - każdy z nas ma świadomość, że ludzie ci przyszli do nas, bo są jednymi z nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji