Artykuły

Ech, chciałoby się wskoczyć do tej dżungli

"Księga dżungli" w reż. Jerzego Bielunasa w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze. Pisze Zdzisław Haczek w Gazecie Lubuskiej.

Kiedy po spektaklu pytamy młodych widzów, co się najbardziej podobało, odpowiadają: - Wszystko! "Księga dżungli" w Lubuskim Teatrze atakuje zmysły widza w sposób totalny. Ale w musicalowym widowisku jest też miejsce na przesłanie i harmonijne brzmienie sitaru.

Sitaru. To brzmienie tego oryginalnego instrumentu rozpoczyna spektakl. Jerzy Adam Nowak, który klasyczną muzykę indyjską studiował w New Delhi, przysiada z boku sceny, uderza w struny. Zaprasza w teatralną podróż do krainy, którą ponad 100 lat temu wyczarował na kartach powieści Rudyard Kipling.

Nagle wybucha muzyka Mateusza Pospieszalskiego. Wybucha, ale nie ogłusza, bo saksofonista zespołu Voo Voo, kompozytor muzyki filmowej, zbudował piękne korzenne, inspirowane indyjską kulturą frazy (dodał wokalne frazy w sobie tylko znanym języku). W ich rytmie bierze we władanie scenę stado wilków. A bierze ją wzdłuż, wszerz i... wzwyż, bowiem metalowy szkielet dżungli pnie się tu ładnych kilka metrów w górę.

Kilkunastu aktorów Lubuskiego Teatru, wspartych akrobatami i tancerzami, wspina się, fika na rurach, biega po pomostach, zjeżdża, pada... Oj, dał im wycisk choreograf Maciej Florek, szerzej znany jako "Gleba", który wygrał pierwszą edycję tanecznego show w TVN - "You Can Dance". Podczas prób co rusz dochodziły nas komunikaty o wypadkach, upadkach. Na siniaki i nabite guzy nikt się podobno głośno nie skarżył.

Ale wysiłek się opłacił. Wręcz małpią zwinnością i gibkością imponuje tu przede wszystkim Ernest Nita, który daje dorastającemu w dżungli Mowgliemu chłopięcego uroku, a zawisając na wysokości sześciu metrów nad sceną może budzić lęk, jaki towarzyszy popisom akrobatów pod kopułą cyrku. Ta dżungla tanecznie ożywa co rusz, w rytmie przebojowych piosenek, których teksty napisał zaprawiony w spektaklach dla dzieci reżyser i autor adaptacji Jerzy Bielunas.

Ale ta dżungla wabi nie tylko dynamicznym ruchem. Dzięki pomysłowym kostiumom Anny Chadaj (również autorka scenografii) napuszona kolorem papuga Ara Marty Frąckowiak, syczący złowieszczo wąż Kaa Kingi Kaszewskiej - Brawer, zwinna czarna pantera Bagheera Anny Haby, wszędobylski szakal Wojciecha Brawera czy "wyposażony" w potężną łapę tygrys Shere Khan Aleksandra Podolaka - mimo masek czy półmasek - dostają czytelną osobowość. Na ulubieńca publiczności wyrasta miś Baloo w "brzuszkowej" kreacji Janusza Młyńskiego. Już jego pierwsze pojawienie się wywołuje salwy śmiechu.

Na szczęście w widowiskowym szaleństwie nie ginie nauka dla Mowgliego i małych widzów. Dorastający w dżungli chłopiec odbiera lekcję demokracji w stadzie wilków, przekonuje się o krótkotrwałej radości z fikania z próżnymi małpami, ale też zyskuje świadomość, do jakiej podłości zdolny jest człowiek, pożądający błyszczących skarbów Królewskiego Miasta (w scenie tanecznej prosi się o dopracowanie synchronizacja!). Mowgli dorasta tu na kilka sposobów. Uczy się, na czym polega prawdziwa przyjaźń, poznaje reguły życia w gromadzie, wagę danemu komuś słowa. Ale też poszukuje swojej tożsamości, gdy staje się podwójnie obcy wśród swoich - i wśród zwierząt, i wśród ludzi.

Dyrektor Lubuskiego Teatru Robert Czechowski deklarował, że również najmłodszych widzów traktuje się tu poważnie. "Księga dżungli' to potwierdza. I nie chodzi tylko o nadzwyczajną jak na zielonogórską scenę widowiskowość spektaklu, ale też o wątki czy akcenty "śmiertelnie poważne" w spektaklu Jerzego Bielunasa. A zatem odpowiednią dawkę grozy, motyw śmierci. Choćby pomysłową scenę śmierci tygrysa Shere Khana, stratowanego i wręcz pochłoniętego przez gnające wąwozem bydło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji