Nasz miejscowy aktor
- Na scenie można trochę poszaleć, bo w życiu nie jest to takie łatwe. A biorę udział w takich teatralnych przedsięwzięciach, na które starcza mi odwagi i możliwości - mówi DARIUSZ TARASZKIEWICZ, aktor i reżyser teatralny, współpracujący z Centrum Kultury i Sztuki w Lesznie.
- Jest szansa na wystawienie w tym roku w Lesznie spektaklu muzycznego z udziałem gwiazdy - zdradza w wywiadzie udzielonym "ABC" Dariusz Taraszkiewicz, aktor i reżyser teatralny, współpracujący z Centrum Kultury i Sztuki w Lesznie.
Jeśli leszczyńska publiczność teatralna miałaby określić któregoś z artystów estrady mianem "swój", z pewnością byłby to poznaniak Dariusz Taraszkiewicz. W tutejszym Centrum Kultury i Sztuki sprawdzał się już zarówno jako aktor, jak i reżyser. Grał tu w "Ławeczce", a w przedświąteczny poniedziałek w spektaklu muzycznym "Szanujmy wspomnienia". Leszno odwiedził też z wyreżyserowanym przez siebie dramatem "Oskar i Pani Róża". Ostatnio pod jego kierownictwem przygotowano tu sztukę Błażeja Baraniaka pt. "Rondo".
Któż, jeśli nie pan, gdyby miał w końcu powstać w Lesznie stały zespół teatralny, jest do niego najbardziej prawdopodobnym kandydatem?
- To plany dalekosiężne, ale nie ukrywam, że rozmawiamy o tym z dyrektorem Baraniakiem. Tymczasem już wstępnie planujemy kolejne premiery. Mogę zdradzić, że jest szansa na wystawienie w tym roku w Lesznie spektaklu muzycznego z udziałem gwiazdy.
Wystarczy zobaczyć te cztery wystawione w Lesznie z pana udziałem reżyserskim lub aktorskim spektakle, by docenić pana wszechstronność: od rozrywki i przedwojennych piosenek po wstrząsający dramat o umieraniu.
- Na scenie można w ten sposób trochę poszaleć, bo w życiu nie jest to takie łatwe. A biorę udział w takich teatralnych przedsięwzięciach, na które starcza mi odwagi i możliwości. Nie zapomnę pewnego razu w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, kiedy tego samego dnia grałem w bajce dwunastoletniego chłopca, a później w klasycznej operetce osiemdziesięcioletniego staruszka. Były to dwie zupełnie różne sztuki.
Czy ma pan swoje ulubione?
- Lubię wszystkie swoje spektakle. Do wszystkich podchodzę bardzo emocjonalnie. Ale są oczywiście takie, które sprawiają większe trudności i czasami ma się już dosyć wyczerpujących prób.
"Rondo" w pana reżyserii wystawiane było w CKiS już pięciokrotnie. Za każdym razem przy komplecie publiczności.
- Jestem z niego bardzo zadowolony. Przede wszystkim dlatego, że spotkaliśmy się w Lesznie w takim składzie. Między innymi z Barbarą Wrzesińską i Maciejem Damięckim, którzy oprócz tego, że są wspaniałymi aktorami, są też po prostu fajnymi ludźmi. Pracowało się nam znakomicie i myślę, że to widać, iż ten nastrój przelewa się na widownię. Wkrótce ruszamy z "Rondem" w trasę po Polsce. Oznacza to, że spektakl jest udany.
Gdzie go pokażecie?
- Właściwie w całym kraju. Finalizowana jest umowa z agentką, która zaproponuje spektakl pięćdziesięciu teatrom. Na pewno pokażemy go w Poznaniu, ale też w wielu innych miastach Polski.
Czy znaczy to, że leszczynianie, którym nie udało się zobaczyć "Ronda", będą musieli jechać na przykład do stolicy Wielkopolski.
- Ależ skąd. Z pewnością spektakl wróci jeszcze do Leszna.
Pewnie, jak w żadnej sztuce, w której występowali, w tej właśnie Wrzesińska i Damięcki nie grają tak bardzo siebie samych?
- Troszkę tak rzeczywiście jest. Największa różnica polega na tym, że bohaterowie "Ronda" to jednak odrobinę niespełnieni aktorzy, a pani Barbara i pan Maciej są jednak spełnieni bardzo.