Artykuły

Tancerze opętani nałogami

"Omdlała sukienka" w choreografii Sylwii Hefczyńskiej-Lewandowskiej w Śląskim Teatrze Tańca w Bytomiu. Pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

W ciągu zaledwie kilku minut w przestrzeni ciemnej sceny zbudziły się demony. Obudziło się wszystko to, co zagraża człowiekowi i z czym podejmuje on walkę każdego dnia

W piątkowy wieczór publiczność oklaskiwała "Omdlałą sukienkę" - drugą premierę w tym sezonie Śląskiego Teatru Tańca. Dyrektor Jacek Łumiński tym razem choreografię powierzył znanej tancerce bytomskiej sceny - Sylwii Hefczyńskiej-Lewandowskiej. Przyznała ona, że jedną z inspiracji do stworzenia spektaklu stał się problem wszelkich nałogów, które nękają jednostkę. Oglądając przedstawienie, trudno oprzeć się wrażeniu, że nałogiem może stać się wszystko, nie wykluczając nawet miłości.

Na scenie czwórka tancerzy: Hefczyńska-Lewandowska, Eva Lackova, Eryk Makohon i Sebastian Zajkowski. Od pierwszych minut przedstawienia wszystko jest niezwykle intensywne. Od delikatnego ruchu ramion człowiek budzi się do życia, ale równocześnie z nim budzą się siły zła. Nieustanne napięcie i walka nie ustają aż do końca. Nawet w miłosnej relacji między kobietą i mężczyzną jest niepokój. Ktoś nieustannie upada, a każda kolejna próba powstania jest trudniejsza. Niewidzialne siły krępują duszę, ale i ciało. Tytułowa sukienka staje się sztywnym gorsetem, z którego trudno się uwolnić. Czerwona materia plącze ciało, rękawy stają się duszącą pętlą u szyi.

Niewątpliwą zaletą bytomskiego przedstawienia są liczne pomysły inscenizacyjne: twórcze wykorzystanie kostiumu, rekwizytu oraz zakomponowanie ruchu w przestrzeni pustej sceny. Kolejnym mocnym punktem przedstawienia jest różnorodna muzyka. W pamięci szczególnie pozostała mi sekwencja tańca w tumanach kurzu przy dźwiękach tradycyjnego utworu japońskiego. Słabszą stronę stanowią te chwile, gdy panuje na scenie zbyt duża w moim odczuciu dosłowność, chociażby w finałowej scenie dotyczącej obsesji zjadania słodyczy.

Nieskończona możliwość interpretacji, jaką daje taniec, jest niezwykle cenna. Bez krępującego słowa to, co między widzem a tancerzami pozostaje otwarte.

Debiutanckie przedstawienie Hefczyńskiej-Lewandowskiej to projekt udany. Pozostaje nadzieja, że kolejne będą jeszcze lepsze. Szczęśliwie dla artystów z Bytomia taniec jest nałogiem, który niełatwo porzucić.

Na zdjęciu: Sylwia Hefczyńska-Lewandowska we "Wrzaskowisku" w STT.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji