Artykuły

Non stop świetny ubaw

"Non Stop Horror Show" w reż. Michała Wierzbickiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.

W minioną sobotę byliśmy świadkami pierwszej w tym roku premiery na deskach Teatru im. W. Bogusławskiego. Powiedzmy od razu, że "Non Stop Horror Show", najnowsza odsłona kabaretu Michała Wierzbickiego, to przedsięwzięcie warte obejrzenia i chyba najbardziej udane z dotychczasowych

Jego najlepszą reklamą mogłaby być informacja, że występuje w nim Daniel Olbrychski. Nie mijałaby się z prawdą, bo żywa legenda polskiego filmu rzeczywiście występuje, tyle że przemawia do nas z ekranu. Ale mniejsza z tym.

Wirokiro Off Theater to przede wszystkim Michał Wierzbicki, którego znamy jako aktora kaliskiego teatru. Tu jednak wybrał on dla siebie rolę autora i reżysera, a na scenie pojawiają się jego koledzy z "Bogusławskiego", znani już z poprzednich programów tego kabaretu. Jest również gadający ptak jako znak firmowy Wirokiro Off Theater, czyli dr Cornelius Wirokiro, otwierający i zamykający najnowszy spektakl. Gdyż "Non Stop Horror Show" jest spektaklem, a więc pewną całością, mającą swoje rozpoczęcie, rozwinięcie, kulminację i zakończenie, a więc akcję i temat jako wspólny mianownik dla wszystkich scen. W poprzednich edycjach nie było to takie oczywiste. Mieliśmy w nich do czynienia raczej z luźno powiązanymi ze sobą fragmentami, które równie dobrze mogłyby funkcjonować jako odrębne całości albo zostać wpisane w inne konteksty. Tym razem autor postawił na spójność i konsekwencję: intryga jest jedna i wyrazista, na poły kryminalna, na poły fantastyczna, przede wszystkim jednak ironiczna i prześmiewcza, bo humor stanowi istotę kabaretu. Już z samego zabiegu mieszania konwencji wynikać mogą efekty komiczne i tak się dzieje, choć na tym nie koniec, bo autor do wykreowanych w ten sposób sytuacji często dorzuca jeszcze coś od siebie. Gdy jest to humor słowny, zwykle towarzyszy mu pewne niedomówienie czy dwuznaczność. Gdy jest sytuacyjny, wówczas również daleko mu do jednoznaczności. Taki typ humoru śmieszy z pewnością mniej niż dosadna puenta w dowcipie, ale nie można go nie doceniać i trzeba mu przyznać, że daje widzowi więcej do myślenia.

Akcja rozgrywa się w świecie showbiznesu, mediów i polityki. Mamy więc biznesowego rekina rozrywki, redaktora naczelnego wpływowej gazety i burmistrza miasta. Udanym zabiegiem autora był taki sposób przedstawienia świata, że do końca nie wiadomo, czy mamy do czynienia z prowincjonalnym miasteczkiem czy ze światową metropolią. I o to chodzi. Rekin świata rozrywki (Zbigniew Antoniewicz), mający w sobie coś z Ojca Chrzestnego sycylijskiej mafii, szykuje show, który ma mu przynieść ogromny sukces i rozgłos. W przedstawieniu tym w roli mitycznego Panzermana (ktoś w rodzaju Supermana lub Batmana) wystąpić ma sławny Alson Strapagel (Daniel Olbrychski). Kłopot w tym, że reżyser Hyu Salita jakoś nie ma na to ochoty, forsując własnego kandydata do tej roli i tłumacząc producentowi, że Strapagel jest za drogi. Jakiś czas trwają związane z tym utarczki i podchody, ale autor serwuje nam kolejne niespodzianki. W końcu okazuje się, że największą z nich jest przybycie kosmitów. Jakby tego było mało, okazują się oni homoseksualistami. Innych szczegółów fabuły ani tym bardziej zakończenia zdradzać tu nie będziemy. Rzecz jasna należy ją potrajctować z dużym przymrużeniem oka, wszak to kabaret, a nie dramat, kryminał czy tytułowy horror. Warto jednak docenić kilka świetnych ról aktorskich. Wspomniałem już o Z. Antoniewiczu. Ma on równie przekonującego asystenta w osobie Michała Grzybowskiego, prawie nie do rozpoznania pod charakteryzacją. Ten duet ma w sobie coś z Sherlocka Holmesa i Doktora Watsona, z zastrzeżeniem, że nie prowadzą śledztwa, tylko biznes, i że Watson dorównuje inteligencją Holmesowi. Samego siebie przeszedł w tym spektaklu Lech Wierzbowski jako Keke Funeral, prowadzący telewizyjny "Funeral Porno Punk Show", konferansjer i gwiazda w jednej osobie, zwariowany showman, usiłujący zarazić swoim entuzjazmem zapraszanych do studia gości. - A cóż to znowu za różnice? Wszyscy mówią: obcy to, obcy tamto! Jacy obcy?... Od razu widać, że oni też muszą od Czasu do czasu zjeść, wypić swoje, no i pobzykac - tak jak w naszym przypadku natura okazała się przerażająco mało pomysłowa... - komentuje przybycie i zachowanie się kosmitów. Wśród aktorów występujących w "Non Stop Horror Show" nie ma ani jednej kobiety. Panowie świetnie bawią się we własnym gronie, ale wśród postaci scenicznych kobieta jednak się* pojawia. Wciela się w nią Szymon Mysłakowski i jest to kolejna z jego świetnych ról, choć oczywiście nie możemy mierzyć jej tą samą miarą, którą mierzyliśmy choćby jego rolę w "Ferdydurke". S. Mysłakowski w spektaklu M. Wierzbickiego kreuje jeszcze zniewie-ściałego reżysera Salitę i także jest. to strzał w dziesiątkę. Uśmiechy widzów po pewnym czasie wywołuje już samo jego wkraczanie na scenę. W "Non Stop Horror Show" generalnie sprawdza się cały zespół aktorski i jest to kolejny plus tego przedsięwzięcia, podobnie jak muzyczne przerywniki spełniające funkcję dodatkowego prześmiewczego komentarza. Zachęcić do obejrzenia tego programu można z czystym sumieniem i obietnicą, że nikt nie będzie się nudził.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji