Artykuły

Nieoczekiwane drogi

W tych "Trzech siostrach" nikt nikogo nie zabija, pułk nie opuszcza miasteczka, świat się nie kończy dramatycznie. Wszystko powoli wygasa; i bohaterowie i widzowie zostają z gorzkim poczuciem niespełnienia.

Nie chodzi bynajmniej o niespełnienie artystyczne - spektakl Pawła Miśkiewicza jest bardzo udany, adaptacja tekstu ciekawa i niebanalna, a wspólna praca reżysera i aktorów nad stworzeniem scenicznego świata przynosi świetne rezultaty. Czechow brzmi tu świeżo i nieoczekiwanie; postaci i sytuacje wyskakują z kolein interpretacji, do których przyzwyczaiły nas inne spektakle czy analizy. Przedstawienie nosi skromny tytuł "Ćwiczenia z Czechowa". Nie są to całe "Trzy siostry", lecz kilka scen z dramatu, uzupełnionych fragmentami (niewielkimi) z "Płatonowa", "Wujaszka Wani" i opowiadań. Te uzupełnienia najbardziej zmieniają postać Nataszy. W "Trzech siostrach" tylko mówi się ojej romansie. Tutaj widzimy Nataszę, której Czerpakow wyznaje miłość, ona się waha, romans może się rozwinie, może nie... Natasza (Anna Cieślak) jest delikatną, choć prostacką dziewczyną, onieśmieloną wytwornym towarzystwem i "lepszą" rodziną, do której weszła. To towarzystwo i rodzina bezlitośnie kpią z jej nieustannych zachwytów nad synkiem Bobikiem. Aż zaczynamy jej współczuć, a nawet rozumiemy wybuch złości na nianię, która trafiła akurat na chwilę wzburzenia po miłosnym wyznaniu.

Przy stole

Spektakl składa się z dwóch części: pierwsza rozgrywa się przy wielkim, zastawionym (na imieniny Iriny) stole. Czas pędzi, a jakby stał w miejscu. Ciągle ten sam stół, ci sami ludzie, te same, coraz bardziej gorzkie rozmowy o życiu. Poczucie jałowości, daremności, niespełnienia. Jak to u Czechowa - ale tutaj wyostrzone, dotkliwe poprzez brak dystansu czasowego. Miśkiewicz nie pokazuje bowiem Czechowa historycznie. Nie chodzi nawet o to, że na scenie nie ma samowara, białych sukien i rosyjskich klimatów (już w wielu przedstawieniach ich nie było). Współczesność nie jest tutaj kostiumem; objawia się raczej innym gatunkiem ekspresji aktorskiej, większą bezpośredniością zachowań, drapieżnością dialogu. Młodzi aktorzy świetnie poczuli się w tej rzeczywistości. Zwłaszcza Julia Sitarska (znakomita Olga), Marta Ojrzyńska (Irina), Karol Śmiałek (Czebutykin).

Ludzie i sytuacje

Skoro to "Ćwiczenia z Czechowa", a nie "Trzy siostry", można było uwolnić się od konieczności stworzenia zamkniętego, gotowego spektaklu. Przyjrzeć się sytuacjom, postaciom, nie troszczyć się o ich fabularne dopełnienie. Zająć się tym, co najważniejsze. Czyli tym, jacy bohaterowie Czechowa są i jak ze sobą współistnieją. Obserwowanie tych powikłanych, nieprostych relacji międzyludzkich, pełnych niedopowiedzeń, urwanych tropów, luk i wzajemnych niezrozumień, całego tego świata stworzonego przez reżysera i aktorów jest samo w sobie fascynujące. Nic tu nie jest jednoznaczne; bohaterowie rysowani są powoli, delikatną kreską, ich charaktery nie są ostro nakreślone. Choć często sytuacje są zabawne, nie wynika to z komizmu postaci, lecz z nieporadności, czasami aż bolesnej, obcowania ludzi ze sobą.

Druga część spektaklu to powolne wygasanie emocji, nadziei i marzeń. Siostry siedzą razem, przytulone, półsenne na tapczanie, tuż przy widowni. Za nimi nieprzyjazna pusta przestrzeń, w głębi stół, na nim złożone krzesła. W miasteczku dogasa pożar, pułk Wierszynina podobno odjedzie, Irina rozważa małżeństwo z baronem. Nie będzie dramatycznego pożegnania Maszy z Wierszyninem, śmierci barona, zwycięstwa Nataszy, końca świata. Ale ta bezradność sióstr, które powoli uświadamiają sobie, że coś przeminęło i nie spełniło się, jest może bardziej dojmująca niż Czechowowskie zakończenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji