Groźba przeciętności (fragm.)
Z dużym zainteresowaniem czekałem na "Trzy siostry". Wszak Janusz Nyczak za reżyserię tej sztuki, której prapremiera akurat odbyła się osiemdziesiąt pięć lat temu, otrzymał Nagrodę im. Konrada Swinarskiego. Oczywiście werdykty najszacowniejszego nawet jary nie zwalniają od krytycznego spojrzenia.
Z początku wydaje się, że niby wszystko w porządku - tekst jest podawany bez szokujących skreśleń i przestawień. Możemy podziwiać wielkość Czechowa, którego dramat, mimo upływu osiemdziesięciu pięciu lat, nic nie stracił ze swojej prawdziwości obrazowania wewnętrznych miotań człowieka; słowem - nie zestarzał się. Jest to chyba najbardziej egzystencjalna sztuka Czechowa, sięgająca do istoty bytu. Czas, jak piach, przysypuje człowieka. W żadnym innym dziele Czechow nie przedstawił tego uniwersalnego tematu tak wyraziście. I w trakcie tego zasypywania piachem nawarstwiających się drobnych, codziennych wydarzeń bohaterowie mają swoje wielkie chwile, kiedy zadają pytania o sens istnienia. W swojej przedostatniej sztuce Czechow rozprawia się też niezwykle gwałtownie z życiem złudzeniami. Bohaterki, marząc o niedostępnej Moskwie, nie doceniają tego co mają. Dopiero, gdy świat w którym żyły, zawali się, odczują żal i rozpacz.
Tekst sztuki dociera do widza. To zasługa solidności podstaw warsztatowych, którą zespół Teatru Nowego wypracował sobie pod długoletnim kierownictwem Izabelli Cywińskiej. W dodatku oprawa scenograficzna Michała Kowarskiego jest w niektórych scenach bardzo wyrafinowana, korzystająca ze skontrastowania bieli i czerni, trafnie oddająca wpływ świata zewnętrznego na życie wewnętrzne człowieka. Tylko w tej solidności - przejawił ją też i reżyser - jakby brakowało indywidualnego spojrzenia na dzieło Czechowa. Całość robi wrażenie dobrze wyuczonej lekcji.
W dodatku sposób prowadzenia światła nie pomaga aktorom w przebiciu się do widza. A u Czechowa są momenty przypominające zbliżenia w filmie. Stawiający ostateczne pytania staje się jakby wyłączony na chwilę z akcji. Aktor musi wtedy uzyskać wielką wyrazistość. Inaczej bowiem wewnętrznej szamotaninie i pytaniom Czechowa odjęty zostanie ich właściwy wymiar.
Dlatego "Trzy siostry" wymagają wielkiego aktorstwa. Obsada przedstawienia jest na pewno poprawna, ale brakuje w niej indywidualności większego wymiaru. Przekonujemy się, jak bardzo przeciętność zagraża teatrowi, i nie tylko zresztą tej dyscyplinie sztuki. Bowiem najskuteczniej pogrążą go w mrokach niepamięci. Bądź pamięta się jedynie uczucie znużenia. A "Trzy siostry" w wydaniu Teatru Nowego, niewątpliwie nużą - przez brak osobistego piętna, przez zbyt jednostajne przesuwanie się sceny po scenie.