Artykuły

Czechow zawsze "modny"

Oglądając kolejną inscenizację "Trzech sióstr" Czechowa nie sposób uwolnić się od refleksji natury ogólniejszej. Refleksji wykraczającej poza teatr, poza sztukę i jej przesłanie.

Wydawałoby się, że współ­czesność progu XXI wieku, a więc: elektronika, komputery, wideo - wyeliminuje z teatru "staruszków" - klasyków lite­ratury dramatycznej. Tymcza­sem rzecz ma się akurat od­wrotnie. Dramaturgia współ­czesna (ta najwspółcześniejsza) niewiele ma dziś teatrowi do zaoferowania. Jej nowość, współczesność najczęściej za­wiera się w warstwie formalnej sztuki, zaś w sferę wartości, a więc tego, co stanowi duszę dramatu - na ogół nic nowego nie wnosi.

Toteż trudno się dziwić, że reżyserzy, zwłaszcza ci, którzy jeszcze nie wyeliminowali z teatru takich pojęć jak m.in.: myślenie, moralność, filozofia życia etc. - co i raz sięgają do klasyki. No, bo jak tu nie sięgać, skoro ten XIX-wieczny Czechow jest ponadczasowy. I właśnie ten walor ponadczasowości obecny jest w przedsta­wieniu Janusza Nyczaka. Pod­czas konferencji prasowej na pytanie dlaczego zrealizował właśnie "Trzy siostry" Nyczak odparł, iż dla niego jest to m. in. zapis świadomości pew­nego pokolenia.

"Chciałem jedynie uczciwie powiedzieć ludziom: "Spójrzcie na siebie, zobaczcie jak źle i nudno wy wszyscy żyjecie!" Najważniejsze, aby ludzie to zrozumieli, a kiedy zrozumieją to nieuchronnie stworzą sobie inne, lepsze życie. Ja tego nie zobaczę, lecz wiem, że będzie ono zupełnie inne, niepodobne do tego, które mamy..." - tak powiedział o "Trzech siostrach" ich autor.

Janusz Nyczak nie próbuje uwspółcześniać Czechowa ani za pomocą "nowej" estetyki, ani za pomocą "nowych" udziwnionych środków aktor­skich (co nagminnie obserwu­jemy przy wystawianiu klasy­ków). Szacunek dla autora i podporządkowanie jego wy­obraźni nie przeszkadzają reży­serowi w interpretacji tekstu dramaturga zgodnie ze współ­czesną wrażliwością odbiorcy i dzisiejszą estetyką. Łączy w ten sposób prawdę utworu li­terackiego z powodem, dla którego podjął się wystawienia sztuki.

Przyjęło się w tradycji in­scenizacji "Trzech sióstr" po­sługiwanie się kanonem wywodzącym się jeszcze z niegdy­siejszej słynnej realizacji dra­matu w moskiewskim MChAT, Janusz Nyczak w swoim przedstawieniu odchodzi od owego schematu nastrojowości - "cierpiętnictwa" i łzawego li­ryzmu - i proponuje w za­mian poetykę konkretu i rea­lizmu oraz analizę psycholo­giczną postaci. Nie znaczy to wcale, że, reżyser ogołocił spek­takl z Czechowowskiego klimatu. Wręcz przeciwnie: liryzm, smutek, chwila wesołości i za­dumy nad człowieczym losem, nad przemijalnością wszystkie­go - koegzystują. Współ­brzmią z całością tworząc specyficzny klimat. Dopoma­ga w tym świetna sceno­grafia (realistyczna i zarazem symboliczna, a przy tym funk­cjonalna) i muzyka.

Mimo iż Czechowowscy boha­terowie pokazani są na tle codziennych, zwykłych zdarzeń, to owa "zwykłość" ich życia uzyskuje tu wymiar poezji, metafory, uniwersalnego losu ludzkiego, którego nić przędą trzy siostry (tęskniące za Moskwą, miejscem beztroskich dziecięcych lat w rodzicielskim domu), ich brat Andrzej i go­ście.

Mądra to, skromna i czysta myślowo inscenizacja, wsparta wytrawnym aktorstwem większości zespołu, że wymienię tylko Kazimierę Nogajównę w roli Olgi (przydługa nieco po­czątkowa scena z niespokoj­nym przemierzaniem salonu przez aktorkę trochę śmieszy i zaciera warstwę znaczeniową), Wojciecha Standełłę (doktor Czebutykin), Wiesława Komasę (Andrzej).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji