Człowiek, czyli hamburger
Kiedy czyta się "Miłość na Madagaskarze" austriackiego dramatopisarza Petera Turriniego, nie wiadomo: śmiać się czy płakać...
Z tym tekstem jest tak jak z późnymi dramatami Szekspira. Utrzymując wszelkie proporcje - są to komedie z gorzkimi elementami albo tragedie z wątkami komediowymi.
To drugi tekst Turriniego, który Pan inscenizuje. Wcześniej był "Nareszcie koniec" z Janem Peszkiem. O Turrinim pisze się, że przedstawia świat, w którym nastąpił kryzys wartości, że społeczeństwo jest społeczeństwem medialnym, a media są zakłamane. Rozumiem, że Pan się z tym zgadza.
Myślę, że są dwa powody, dla których inscenizuję teksty Turriniego. Po pierwsze jest autorem, który próbuje uchwycić teraźniejszość. Po drugie bardzo interesujący jest jego bohater - bez właściwości, produkt masowego społeczeństwa, człowiek wielokrotny. Posiadający niewiele cech indywidualnych, składający się z przekonań, które wtłoczyła w niego kultura masowa. Jest odpowiednikiem hamburgera w świecie zwierząt.
Turrini w różnych wywiadach tak mówił o roli teatru: "To miejsce prawdy" i "Teatr nie chce być niczym innym prócz fikcji" oraz: "Teatr to ostatnia ostoja cierpliwości" i "Teatr ma budzić lęk, przeszkadzać". To dwie pary stwierdzeń, które sobie przeczą.
One na pewno są sprzeczne, tak jak cała sztuka, która łączy sprzeczności. Jeśli Turrini mówi o tym, że teatr jest ostatnim miejscem prawdy, to chodzi o prawdę ducha ludzkiego, czegoś co jest pod materią. Teatr to jedyne miejsce, gdzie można się z nim zetknąć. W kinie jest na to coraz mniej miejsca, w kulturze też, a w kulturze masowej w ogóle nie ma na to miejsca, bo ważny jest popyt, ważne są okładki, a nie zawartość. A gdy mówi o fikcji - chodzi o pewną wyższą realność, o wymiar marzenia. Myślę, że te dwie rzeczy zgadzają się.
W drugiej parze cytatów Turrini odwołuje się do takiego teatru, w którym publiczność nie utożsamia się całkiem z bohaterami. Patrzy na świat jak na zjawisko, które jest gdzieś obok i odnosi się do niego z pewnym dystansem. A jeśli mówi o cierpliwości, to po prostu wymaga od widzów i od twórców tego, żeby ta obserwacja była po prostu skupiona, wrażliwa - jedno drugiemu nie przeczy.
Czy dramaturgia Turriniego jest skandalem, czy prowokacją?
Jeśli docieranie do prawdy jest skandalem albo prowokacją, to tak.
Jaka będzie Pana inscenizacja tego dramatu?
Ten spektakl jest podróżą po odchodzącym świecie kina, świecie Felliniego, bohaterów ".Casablanki", filmów z Kinskim. To chyba najbardziej podoba mi się w tej sztuce.