Artykuły

Dobry afisz to dla teatru sprawa honoru

W latach 60. czy 70. cały świat zachwycał się polskimi plakatami. Teraz nadal powstają, ale - jak pokazuje trwające w Katowicach Biennale Plakatu Polskiego - trafiają głównie do szuflady. Czy to już koniec wysmakowanych afiszów zapraszających nas do teatru czy na koncert? - pyta Łukasz Kałębasiak w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Złoty Medal tegorocznego Biennale, czyli nagrodę tylko o oczko poniżej Grand Prix, zdobył gdański artysta Tomasz Bogusławski za fantastyczny plakat do spektaklu "Tytus Andronikus" [na zdjęciu]. Kto zna ten wczesny i wyjątkowo brutalny dramat Szekspira, w mig zrozumie, dlaczego krwawe ochłapy mięsa układają się na plakacie w głowę zwieńczoną laurem zwycięzcy. Bogusławski, tak jak zresztą dwa lata temu, gdy dostał Grand Prix, stworzył ten afisz dla teatru Rekwizytornia. Nie warto jednak trudzić się, żeby znaleźć go w Gdańsku czy okolicy. Rekwizytornia nie istnieje. To alibi Bogusławskiego, żeby mógł projektować to, na co tylko przyjdzie mu ochota, bo prawdziwych zamówień od teatrów jest jak na lekarstwo.

Jak przyznaje prof. Roman Kalarus, najlepszy polski plakacista ze Śląska, instytucje kultury rzeczywiście nie rozpieszczają artystów nadmiarem zamówień. - Muszę się pochwalić, że stale współpracuję z katowickim teatrem Ateneum. Robię plakat na każdy festiwal teatrów lalek i właśnie zaniosłem im nowy projekt. Bardzo dobrze mi się też współpracuje z Miejską Biblioteką Publiczną w Sosnowcu. Wydawałoby się, że to małe instytucje, ale czują potrzebę promowania się dobrym plakatem. Chciałoby się, żeby te większe też ją czuły - wzdycha.

W największych śląskich teatrach zapewniają, że też czują taką potrzebę i o plakacie nie zapominają. - Zamierzamy wrócić do tradycji wydawania plakatu do każdego dużego spektaklu. Mam poczucie, że dobry plakat wraca jako znak, który może się wybić w całym tym graficznym, przepraszam za wyrażenie, chłamie, jaki nas otacza - mówi Dariusz Miłkowski, dyrektor Teatru Rozrywki.

Chorzowska scena może się pochwalić, że w lepszych latach plakaty robili dla niej Waldemar Świerzy (choćby "Skrzypek na dachu), Mieczysław Górowski (do "Człowieka z La Manchy") czy właśnie prof. Kalarus. Teraz Miłkowski chce, aby każdy spektakl na Dużej Scenie Rozrywki promowany był artystycznym afiszem.

Bo dobry plakat to nie tylko sprawa promocji, ale i prestiżu. Wie o tym dobrze Tadeusz Bradecki, dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego w Katowicach. - Nie rezygnujemy z plakatów w ogóle - pojawiają się przy większej, ważniejszej premierze. Ale bardziej "dla honoru domu" niż promocji - mówi. Bradecki nie wierzy już bowiem w siłę przyciągania plakatu. - Reklama na słupach jest wyjątkowo nieskuteczna. Plakaty są tam zaklejane w godzinę. Sam widziałem, jak pracownik naklejał jeden plakat, a po chwili zakrywał go następnym - wspomina.

Jednak naprawdę dobry plakat prędzej zniknie ze ściany, niż zostanie zaklejony. Tak było choćby z plakatami reklamującymi w 2008 roku festiwal Ars Cameralis. Zaprojektowany przez duńskich artystów cieszył się taką popularnością, że kolejne kopie bez przerwy znikały ze ścian, a nawet słupów ogłoszeniowych. - Wiele osób dzwoniło też do nas z pytaniem, czy mogą dostać jeden egzemplarz - wspomina Marek Zieliński, szef Ars Cameralis.

Sami artyści nie upierają się zresztą, że muszą tworzyć wyłącznie małe plakaty do rozklejenia na słupach. - Możemy też robić billboardy! Udało mi się parę ich stworzyć - m.in. na festiwal Gaude Mater w Częstochowie, festiwal filmowy w Kazimierzu nad Wisłą czy dla akcji społecznej promującej abstynencję. Taka powierzchnia dopiero pozwala się wyżyć! - mówi prof. Kalarus.

Najlepsze plakaty wybrane do wystawy po konkursie 21. Biennale Plakatu Polskiego można oglądać w katowickiej galerii BWA do 31 stycznia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji