"Gąska", czyli podróż w czasie
"Gąska" w reż. Grigorija Lifanova w PWSFTViT. Pisze Joanna Rybus w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Tekst Nikolaja Kolady to przeplatanka zabawnych dialogów ("Ona umiera!" - "Proszę się wstrzymać! O jedenastej próba!"), złośliwych uwag ("Z takim głosem to można w toalecie wołać zajęte ") i niespodziewanych wydarzeń. Lifanow wzbogacił spektakl o piosenki Ałły Pugaczowej i fragmenty "Wiśniowego Sadu" Antoniego Czechowa, do którego trwają próby.
Piątce studentów z łódzkiej filmówki udało się stworzyć charakterystyczne postacie. Agnieszka Żulewska oczarowuje publiczność charakterystycznym głosem i uroczym tańcem. Oriana Soika na przemian płacząc i krzycząc, elektryzuje energią. Zabawną postać stworzył też Piotr Jęczara, przestraszony administrator, który po latach beznamiętnego związku odważył się zawalczyć o odrobinę miłości.
Jednak mam wrażenie, że ta podróż w czasie zaproponowana przez Lifanowa nie umożliwia studentom popisania się umiejętnościami zdobytymi przez cztery lata na Targowej. Wydaje się, że "Gąska" była przygotowana w pośpiechu, bez dbałości o szczegóły. Kolejne sceny są odgrywane po łebkach, a zawrotne tempo spektaklu w żaden sposób nie jest usprawiedliwieniem. "Gąska" nie ma w sobie uroku "Boboka", poprzedniego spektaklu wyreżyserowanego przez Lifanowa.
Po wyjściu ze spektaklu zostaje smutna refleksja, że dyplomowy spektakl przygotowuje aktorów do grania w miernych komedyjkach wystawianych przez prowincjonalne teatry.
***
Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Łódź.