Artykuły

Wielkie milczenie

Czechow dla każdego pokolenia pozostaje wyzwaniem. W jego dramatach zapisany został model odwiecznej tęsknoty człowieka do piękniejszego świata. Model sam sobie zaprzeczający ukazywanym na scenie brakiem możliwości porozumienia, ułomnością ludzkich zachowań i wyborów. Nic tu nie jest jednowymiarowe. Pod powierzchnią pozornego dialogu i błahych zdarzeń kryją się nie nazywane tragedie. Człowiek szuka sam siebie.

W inscenizacji "Trzech sióstr" w wersji Krzysztofa Kelma ośrodkiem dramatu jest milczenie i przestrzeń. Ogromną powierzchnię sceny zajmuje naturalistyczna i symboliczna zarazem dekoracja: wnętrze domu. do którego wdzierają się zetlałe trzciny, to wnętrze uwydatnia upływ czasu, podkreśla ułamkowość ludzkich działań. Nic tu się nie klei, rozmowy są niezborne, pauzy przytłaczają. Kelm wystawiając widza na ryzykowną próbę cierpliwości, i upodobaniem maluje światłem zachód lub wschód słońca, kiedy "nic" się nie dzieje, a zza sceny dobiega głos skrzypieć maltretowanych przez Prozorowa.

Drastyczne przesunięcie akcentów w stronę milczenia i nerwowych strzępów niby-dialogów, podkreślenie stanów psychicznych bohaterów nerwowym tempem marszów (lub marszobiegów) przez scenę musiało przynieść także straty. Zachwiany został niespieszny rytm wydarzeń, tragedia stała się widoczna od samego początku, zamiast wznoszącej się linii dramatycznej aż do kulminacji i rozwiązania - otrzymaliśmy niemal niezmienną linię emocjonalną. Innymi słowy finał był już wpisany w ekspozycję. Wprawdzie finał ów rozpisany na całą drugą część, wypełnia trud wznoszenia przez Prozorowa rozległego miasta z drewnianych klocków - oczywisty symbol rezygnacji z wielkich dążeń, może i zdziecinnienia, kruchości wszystkiego, co człowiek robi, ale ta symbolika nie porywa wielkością metafory.

Mamy więc do czynienia z przedstawieniem dyskusyjnym, bez wątpienia o wyrazistym charakterze pisma teatralnego, z Czechowem neurotycznym, ze ściśniętym gardłem, choć pozbawionym subtelnej gry podtekstów. To co zwykle nazwano "drugim planem" u Czechowa - Kelm wysunął na plan pierwszy, spychając na margines podstawową tkankę tekstu i zdarzeń. Kto wie, czy taki Czechow nie brzmi dzisiaj drapieżniej niż pełne niuansów rysowanie rozwijających się konfliktów, narastanie rozczarowań i goryczy zaniechań. Występujący w tym spektaklu gościnnie jako dyrektor Czebutykin Krzysztof Chamiec obronił tę rolę przed niebezpieczeństwem jednowymiarowości, dowodząc, że także w Czechowie inaczej skrojonym można zbudować pełnokrwistą postać. Tej siły wyrazu zabrakło jednak pozostałym wykonawcom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji