Trzy siostry inaczej
Reżyserując ,.Trzy siostry" na scenie Teatru Powszechnego Adam Hanuszkiewicz próbuje odejść od narzuconej jeszcze przez Stanisławskiego tradycji grania sztuk Antoniego Czechowa w tonacji posępnej, dramatycznej. Sam autor - z naciskiem podkreśla reżyser w teatralnym programie - widział w nich przecież komedie, niemal wodewile.
Niestety tekst jest oporny. Czechow mógł mówić jedno, a napisał drugie, jeżeli nawet komedię, to gorzką, melancholijną, podszytą rozpaczą. Siostry, zwłaszcza najmłodsza, marzą o Moskwie, wszyscy wiemy jednak, że nigdy tam nie pojadą, to równie beznadziejne, jak czekanie na Godota. Ich brat Andrzej (Włodzimierz Maciudziński), kiedyś nadzieja rodziny, zbydlęciał, zamienił się w bezwolnego pajaca kierowanego zachciankami żony. Natasza (Mariola Krysińska) jest żmijowata i obrzydliwa, idzie przez życie szczebiocąc, ale tratuje wszystkich po drodze, męża i bratowe również. Obrzydliwy, pełen tajonych kompleksów jest także sztabskapitan Wasilij Wasiliewicz Solony - bardzo pięknie, z jakąś ogromną wewnętrzną złością grany przez Sławomira Kwiatkowskiego.
Pozostali bohaterowie sztuki to najczęściej ludzie przegrani, dla zabicia czasu wygłaszający filozoficzne dyrdymałki pod kieliszek wódki. Można im współczuć, ale śmiać nie ma się z czego. Hanuszkiewicz sięga więc po środki z wodewilu czy nawet z komedii dell`arte, aby osiągnąć zamierzony efekt.
Masza - kolejna, interesująca rola - Magdaleny Cwenówny - leży na sofie. Wchodzi Wierszynin powściągliwie grany przez Jerzego Korsztyna. Rozmawiają. Wierszynin nachyla się nad Maszą, nieporadnie przełazi przez oparcie sofy, aby razem z partnerką sturlać się na ziemię. Tu kontynuują rozmowę. Wchodzi jeden z oficerów i ściągając obcasy oddaje honory dowódcy. Ten, wciąż leżąc na brzuchu, odwzajemnia przywitanie i stuka obcasami w powietrzu.
Sytuacja jest zabawna, doprawdy świetnie pomyślana, wkomponowana w mroczny klimat domu Prozorowych nikogo jednak jakoś nie śmieszy.
Inne pomysły, jak chociażby wprowadzenie do spektaklu sławnego przeboju Agnieszki Osieckiej "Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma", czy Kułygin wygłaszający swój żałosny monolog na huśtawce, są niewątpliwie szczęśliwsze, w sumie spektakl jest jednak jakby pęknięty, w drugiej części bardziej niźli w pierwszej wierny Czechowowi.
Nie zawiedli aktorzy, bo w spektaklach Huszkiewicza aktorzy nigdy nie zawodzą. Wytonowaną, ciepłą rolę Olgi tworzy Irena Harasim, Irinę gra Joanna Kurowska (PWSFTviT), Tuzenbacha - Robert Rozmus, Czebutykina - Mieczysław A. Gajda, Kułygina - Andrzej Fogiel, doskonały zwłaszcza w końcowych scenach.
To niewątpliwie dobrze, że powstało takie przedstawienie, a Adam Hanuszkiewicz spróbował zagrać "Trzy siostry" w komediowej tonacji. Mimo maestrii reżysera, bardzo pięknej scenografii Xymeny Zaniewskiej i Mariusza Chwedczuka, a także wysiłku całego zespołu, próba dała wszelako wynik negatywny, zabrakło bowiem owej rozlewnej zadumy i mgiełki poezji, która bohaterów Czechowa spowija.
Czechow kojarzył mi się zawsze z Czajkowskim, nigdy z operetką, mogę się jednak mylić, a młodsze pokolenie - które ani sztuki, ani jej poprzednich wykonań nie zna - być może rzecz odbierze inaczej.