Artykuły

Zobaczyć "Stworzenie świata"

"Stworzenie świata" w choreogr. Uwe Scholza w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Andrzej Chylewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Poznańska wersja spektaklu "Stworzenie świata" z muzyką Josepha Haydna w Teatrze Wielkim w Poznaniu (premiera 2 stycznia 2010 roku) jest pierwszą realizacją choreografii Uwe Scholza w naszym kraju. Zdarzenie to jest tym cenniejsze, że w tak bezpośredni sposób następuje spotkanie z jedną z największych indywidualności choreograficznych XX wieku, a klasycznej sztuki baletowej w ogóle.

Uwe Scholz żył krótko (1958-2004), ale działał wyjątkowo intensywnie. Premiera jego choreografii "Stworzenia świata" odbyła się w Zurychu w roku 1985, gdy Scholz miał zaledwie 26 lat. A przecież jest ona dojrzała i zadziwiająco oryginalna. Przy konfrontacji z tak genialnym dziełem muzycznym jest pełna pietyzmu wobec jego materii, a przecież nie pozbawiona zaskakującej wnikliwości i spostrzegawczości Scholza we wciąż nowym odczytywaniu treści przekazanych przez Haydna wspomagającego się przecież tekstem libretta Gottfrieda van Swietena.

Przekaz choreograficzny Montserrat Leon i Giovanniego di Palmy zachowuje wszelkie pozytywy koncepcji Scholza. Wespół z całą oprawą sceniczną (Giovanni di Palma - kostiumy i idea projekcji, Bogumił Palewicz - przestrzeń sceniczna i światła) pozwala w gmachu pod Pegazem "zobaczyć" "Stworzenie świata" wyobraźnią kompozytora, ale i Uwe Scholza. Nie na zasadzie kreacji nowego tworu, lecz zaledwie dopowiedzenia obrazem i układem ruchu tego, co od wieków porywa uszy i umysły. Bo każdej narracji oratoryjnego Gabriela, Uriela i Rafaela, tudzież Ewy i Adama, odpowiada baletowe solo, duet lub ansambl tancerzy. Odpowiada klarownie i pęknie. Wystarczy przyjrzeć się Karolinie Wiśniewskiej i Shino Sakurado, Dominikowi Muśko i Mateuszowi Sierantowi.

Tak ważny w oratorium chór (jego rolę w spektaklu spełnia corps de ballet) w poznańskiej realizacji ustawiony jest stereofonicznie w aneksach. Ma to swoje pozytywy - wciągnięcie odbiorcy do wnętrza akcji, ale i negatywy - akustyczne. Problemy akustyczne (nagłośnienia?) dają o sobie znać także w innych elementach przedstawienia. Współczuję więc trójce solistów - śpiewaków. Monika Mych, Piotr Friebe i Patryk Rymanowski, niewidoczni dla spektatorów, ukryci w orkiestrionie, nie mieli łatwego zadania. Gwoli ścisłości dodam, że najbardziej efektywnie z uwarunkowań operowych wyzwolił się ten ostatni, szybko progresujący młody bas poznański.

Kierujący muzycznie spektaklem Filippo Maria Bressan, artysta o dużym doświadczeniu w świecie dzieł wokalno-instrumentalnych, poprowadził całość bezpiecznie, na miarę dostępnych możliwości (orkiestra, chór, soliści).

Poddając się klarownej, konsekwentnej, znakomicie poukładanej i swoiście pięknej choreografii Uwe Scholza także i ja potrafiłem "nie zauważać" przebijającej się momentami operyzacji (tudzież nieprecyzyjności orkiestry) genialnej muzyki wielkiego austriackiego symfonika Josepha Haydna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji