Artykuły

Gniewny Gorki

"Letnicy" nie należą do najczęściej grywanych dramatów Maksyma Gorkiego. Zyskali sobie uznanie w momencie teatralnej prapremiery, lecz później przyćmiły ich przedstawienia "Na dnie", "Wassy Żeleznowej", "Mieszczan". Kto wie jednak, czy dzisiaj przed "Letnikami" nie odkrywa się nowa szansa. W 1976 r. znakomicie, z szerokim oddźwiękiem grano tę sztukę w zachodnioberlińskim Teatrze Schaubühne w reżyserii Petera Steina, a aktualna sceniczna realizacja "Letników" w Teatrze Nowym w Poznaniu należy do najlepszych przedstawień bieżącego sezonu w Polsce.

Powodów, dla których poznańscy "Letnicy" w pełni na taką ocenę zasługują jest kilka. Ale na wstępie należałoby tu chyba przede wszystkim zaakcentować, iż należą oni do rzadko dziś spotykanych w naszych teatrach przedstawień, w których wszystkie role grane są precyzyjnie i wielowymiarowo. Spektakl trwa ponad trzy godziny, a jednak cały czas trzyma widzów w napięciu. Nie ma w nim miejsc pustych, atmosfera w trakcie rozwoju akcji coraz bardziej na scenie gęstnieje, zaś w czwartym akcie rozładowuje się w serii "krótkich spięć" i ogólnotowarzyskim skandalu. Mimo pozornie opieszałego tempa jest to też przedstawienie dobrze zrytmizowane, a Janusz Nyczak (jako reżyser) buduje jego nastrój odwołując się do środków typowo aktorskich. Stawia na psychologiczny realizm i na wywołanie wrażenia, że oglądamy autentycznych ludzi w autentycznych sytuacjach zakreślonych funkcjonalną - nawiązującą do realiów epoki i pejzażowego rosyjskiego dziewiętnastowiecznego malarstwa - scenografią Jerzego Kowarskiego.

Nyczak jest wierny Gorkiemu, lecz pewne podniety dla swojej realizacji "Letników" czerpie również z Czechowa. Nie widzę w tym żadnej sprzeczności, bo i sam Gorki z uwagą śledził dramaturgiczną działalność autora "Wiśniowego sadu". A ponieważ bywało, że w sposób mniej lub bardziej zamaskowany, także ją trawestował. Nyczak ową trawestacyjność podkreślił. Oglądając poznańskich "Letników" myśli się często o "Czajce", bo tak jak i w "Czajce" dużą rolę spełnia w nich sprawa ludzkich rozczarowań rozgrywających się na tle niespełnionych lub zawiedzionych miłości i tak jak w "Czajce" wiele mówi się i dyskutuje o sztuce. Analogie te naprowadzają też jednak na myśl, że podejmując za Czechowem temat rosyjskiej inteligencji, Gorki krytyczniej odnosi się do swych bohaterów, i że krytycyzm ów psuje mu momentami psychologię? W "Letnikach" pewne sceny i sytuacje są ilustracyjne wobec z góry przyjętych przez autora założeń. A więc odczytując Gorkiego poprzez zawsze unikającego aprioryzmu Czechowa - osiągnął Nyczak jeszcze jeden efekt: pogłębił i skontrastował w swym przedstawieniu wewnętrzne przeżycia bohaterów "Letników".

Co zaznaczyło się przede wszystkim w postaciach kobiet. Granych w poznańskich "Letnikach" naprawdę znakomicie. Elżbieta Jarosik, Urszula Lorenz, Sława Kwaśniewska i Wanda Ostrowska ukazują bowiem - każda na inny sposób - Olgę Aleksiejewną, Julię Filipownę, Kalerię i Marię Lwownę, jako istoty podlegające nieomal bez przerwy stanom wewnętrznej dysharmonii, skłócenia i rozdrażnienia. Występująca w roli Warwary Michajłowny Emilia Krakowska (w pierwszych spektaklach Warwarę grała Halina Łabonarska) rysuje precyzyjnie przemiany jakim podlega główna kobieca postać sztuki - niechęć Warwary do męża, fascynację i rozczarowanie Szalimowem, bunt przeciw otoczeniu - i akcentuje przy tym stałe pogłębianie się w młodej żonie Basowa procesu autoanalizy. W rolach sfrustrowanego Riumina, prowokującego wszystkich Własa i, najotwarciej wyznającego konsumpcyjne ideały mieszczaństwa, Susłowa - oglądamy Janusza Michałowskiego, Wiesława Kamasę i Tadeusza Drzewieckiego. Spontanicznym Basowem jest Stefan Czyżewski, kabotyńskim Szalimowem - Michał Grudziński.

Napisałem uprzednio, że czwarty akt przedstawienia Nyczaka jest aktem "krótkich spięć" i ogólnotowarzyskiego skandalu. Muszę dodać, iż w finalnych scenach spektaklu dokonuje się również ostateczne samookreślenie bohaterów utworu. Prócz Własa, Warwary, Marii Lwowny i Dwukropka, cała reszta występujących na scenie postaci okopuje się tu na mieszczańskich. Przeżywane przez nie uprzednio frustracje i konflikty sumienia okazują się więc na koniec pozorne. Ale sukcesem Nyczaka jest właśnie to, że fakt ów w jego "Letnikach" dostrzegamy nie od razu. Że staje się on w pełni widoczny dopiero z perspektywy finału spektaklu.

Gorki mówi w "Letnikach" o inteligentach w pierwszym pokoleniu, o osobnikach, których ojcowie i matki należeli do ludu. Pisarze współcześni, reprezentujący u nas nurt literatury wiejskiej, ukazują również inteligentów w pierwszym pokoleniu. Oczywiście pełnej identyfikacji bohaterów ze sztuk Redlińskiego, czy powieści Kawalca z bohaterami Gorkiego przeprowadzić się nie da, bo w obydwu przypadkach inne są określające tych bohaterów układy społeczne. Ale warto też dostrzec analogie. Obydwie inteligencje - ta którą opisuje w "Letnikach" Gorki i znaczna część tej, która wyrasta dziś ze wsi - posiadają wiele cech wspólnych. Objawiających się w podobnych snobizmach, kompleksach, skłonnościach do zachłannego konsumowania i przede wszystkim w odwracaniu się od wartości dynamizujących człowieczą egzystencję. Decydujących o tak zwanym społecznym awansie ludzi. I o tym właśnie, że dzieci robotników, bądź chłopów mogą stać się inteligentami.

Stosunek do wyliczonych powyżej inteligenckich przywar jest już jednak u Gorkiego inny niż u pisarzy zajmujących się dzisiaj losami inteligentów wiejskiego, czy proletariackiego pochodzenia. Gorki nie rezygnuje z pryncypialności. Uważa, że jeśli ktoś z chłopa lub robotnika dźwignął się do poziomu inteligenta, poszerzył swoją świadomość, to fakt ów powinien go otwierać na świat, a nie zamykać w mieszczańskim partykularzu. "My, dzieci praczek, kucharek, dzieci zdrowych i pracujących ludzi - mówi w "Letnikach" Maria Lwowna - powinniśmy być inni. Przecież nigdy dotąd nie było w naszym kraju ludzi wykształconych związanych z ludem więzią krwi... To pokrewieństwo powinno wzbudzić w nas gorące pragnienie, by rozszerzyć, przebudować, rozświetlić życie naszych braci (...)" A tymczasem pisarze współcześni są raczej skłonni do rozgrzeszania swych inteligenckich bohaterów. Są chętni do usprawiedliwiania frustracyjnych stanów inteligencji w pierwszym pokoleniu obciążeniami, jakie nakłada na nich cywilizacja, kryzys wartości itd. Ale czy są to usprawiedliwienia w pełni uzasadnione?

Gorki napisał parę sztuk, pod względem konstrukcji dramaturgicznej, na pewno od "Letników" dojrzalszych. Atutem tych ostatnich jest chyba jednak dzisiaj specyfika atmosfery i problematyki utworu. Nyczak niczego specjalnie w "Letnikach" nie uwspółcześniał, nie usiłował przeprowadzać żadnych tez własnych, i mimo to zrobił przedstawienie bardzo aktualne. Zawierająca się bowiem w "Letnikach" analiza postaw inteligencji rosyjskiej z czasów poprzedzających rewolucję, w zestawieniu z dzisiejszymi próbami podobnych analiz, brzmi dość prowokująco. I uświadamia chyba niedostatki naszych współczesnych penetracji w owej dziedzinie.

"Letnicy" M. Gorkiego w Teatrze Nowym w Poznaniu, w przekładzie Marii Zagórskiej. Reżyseria - Janusz Nyczak, scenografia - Jerzy Kowarski, muzyka - Jerzy Satanowski. Premiera 11 grudnia 1976 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji