Artykuły

Każdy teatr niesie ze sobą poświęcenie

- Aktorstwo to trudny kawałek chleba. Ale wiem, że właśnie o to walczyłam przez całe życie - mówi KATARZYNA SIERGIEJ, aktorka supraskiego Teatru Wierszalin.

Kurier Lokalny: Jak zaczęła się Pani przygoda z teatrem?

Katarzyna Siergiej, aktorka: Oczywiście najpierw były studia w Akademii Teatralnej w Białymstoku. Wierszalin zawsze był mi bliski i zawsze marzyłam o tym, by nie przyjeżdżać tu jedynie jako widz. Dzwoniłam, jeździłam i starałam się dostać do ekipy. I w końcu cztery lata temu, gdy Wierszalin stał się teatrem publicznym, pojawiła się szansa na stałą współpracę. Zadzwonił do mnie dyrektor Piotr Tomaszuk i zaprosił na przesłuchanie. Zagrałam w Ofierze Wilgefortis, potem w Bogu Niżyńskim i tak to się zaczęło. Zostałam tu.

Po dość długiej obecności na scenie, sądzi Pani, że jest dobrą aktorka?

- Nie mnie to oceniać. Zdarza się, że po spektaklu podchodzą do nas ludzie i mówią, że się podobało, że poruszyło ich to, co zobaczyli. To naprawdę pomaga w wykonywaniu tego zawodu. Zresztą bardzo dużo uczę się od ludzi, z którymi pracuję. Dla mnie to wielki zaszczyt. Mamy naprawdę fantastyczny zespół, wykształciła się mocna ekipa. Szanujemy się i doceniamy swoją pracę.

A co z życiem rodzinnym? Jest Pani zapracowaną osobą: teraz przygotowuje się Pani do kolejnej premiery, potem spektakle, wyjazdy, gdzie czas na rodzinę, dzieci?

- Dla najbliższych zawsze mam czas, a oni doceniają to, co robię i widzą, że sprawia mi to przyjemność, nawet jeżeli zdarza się, że wymaga to czasu. Jak się robi coś z taką pasją, to życie jakoś układa się samo... A każdy teatr niesie ze sobą poświęcenie.

Czy zdarzały się chwile zwątpienia, upadki?

- Zawsze są jakieś niepowodzenia. Zresztą kiedy cały czas jest się na górze, to się tego tak nie docenia. Przy wszystkim jednak uważam się za dziecko w czepku urodzone. Tych chwil dobrych jest o wiele więcej niż złych. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi sił.

Co będzie, jeśli za kilka lat Pani syn lub córka powiedzą: mamo chcę być aktorką?

- Jeśli będą tego naprawdę chcieli, to nie będę miała nic przeciwko. Aktorstwo to trudny kawałek chleba. Ale wiem, że właśnie o to walczyłam przez całe życie. Ktoś w pewnym momencie wyciągnął pomocną dłoń... Teraz, z upływem czasu to dostrzegam. Cieszę się, że na swojej drodze spotykam ludzi, którym mogę zaufać, i którzy we mnie wierzą. Dlatego tak dużo chcę dać z siebie i czuję się wdzięczna za to, co dostałam.

Co Pani sądzi o Supraślu i jego mieszkańcach?

- To, co z Supraślem łączy nas szczególnie, to wielokulturowość. To miasteczko leży na styku kultur. Są katolicy, prawosławni, Tatarzy. To inspiruje. A mieszkańcy, myślę, że zaczynamy być przez nich doceniani i akceptowani. Staramy się żyć w symbiozie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji