Artykuły

W tonacji buffo

Adamowi Hanuszkiewiczowi, który od co najmniej 30 lat przystrzyga klasykę na miarę wchodzącego w życie pokolenia, przybył poważny konkurent. Jest nim Andrzej Domalik, który sięgnął po "Hamleta" i zrobił spektakl adresowany wyraźnie do widza młodego - tego wychowanego na komiksach i telewizji, którego nuży zbyt długa dyskusja i poważna atmosfera, który myśli obrazem, tolerując słowo o tyle, o ile posuwa akcję do przodu.

Jego "Hamlet" nie ma nic wspól­nego z monumentalizmem i szlachet­ną powagą; ba, on nawet nie jest do końca serio! Rysem wiodącym naj­nowszej inscenizacji jest komizm. Gwarantował go już świetny, żywy przekład Stanisława Barańczaka, któ­ry uwierzył w poczucie humoru Szekspira i umiał je oddać. Dzięki te­mu bohaterowie mówią językiem zręcznym i giętkim, a co chwila - ni­czym po dokładnym pchnięciu szpadą - kończą starcia. Paradoksy, bły­skotliwe pointy osadzają adwersarzy, wywołując uznanie i śmiech aprobaty na widowni. Cudownie wyczuł ten styl Marek Walczewski. Jego Poloniusz dworak, łączący inteligencję ze słu­żalczością, to postać nieomal kome­diowa! Trzeba widzieć jak się uwija, by wszystkim dogodzić! Słowom to­warzyszą gesty, niekiedy dwuznacz­ne, niekiedy dystansujące wobec wy­powiedzi. To prawdziwie błyskotliwa rola, zagrana w sposób niekonwen­cjonalny.

Także niekonwencjonalnie potrak­tował reżyser Ducha (Wiesław Komasa). Widzi go Hamlet, ale widzimy i my, bowiem Duch pojawia się na pierwszym balkonie, wywołując swoim marszem przez widownię spo­ro zamieszania. Sprawa wyjaśnia się po przybyciu trupy teatralnej, mającej rozweselić Hamleta. Duch nie jest du­chem - co współczesny widz przyj­muje chętnie i ze zrozumieniem - tylko Aktorem, grającym tę rolę. Ale nie wyjaśnia się do końca. Z Duchem - Aktorem spotkamy się raz jeszcze. Będzie towarzyszył świcie Fortynbrasa. Czy to znaczy, że był od początku agentem obcego wywiadu, mającym wywołać krwawą jatkę w Elsynorze? Czy po prostu aktorzy szybko przy­stali do zwycięzcy?

Wkroczenie Fortynbrasa, to scena żywcem z komiksu. Część jego gwardii spuszcza się na linach z drugiego bal­konu, część obstawia wyjścia, a miny mają marsowe. Nie ma obaw - dotrwamy do oklasków.

A sam Hamlet? Mariusz Bonaszewski jest jakby stworzo­ny do tej roli. Utrafia we właś­ciwy ton. Bez deklamacji i eg­zaltacji. Tworzy postać prawdziwą, współczesnego młode­go człowieka, który z inteli­gencją, brawurą rozgrywa zbyt trudną partię z życiem. To kolejna rola, w której ten aktor potwierdza swój talent.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji