Artykuły

Po drugiej stronie śmiechu

"Według Agafii" w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Z inspiracji "Ożenkiem" Gogola Agata Duda-Gracz stworzyła w łódzkim Teatrze Jaracza swoje najwybitniejsze dotąd przedstawienie.

"Według Agafii" nazwałbym teatrem nowego okrucieństwa. Literatura jest tylko punktem wyjścia. Poprzedni swój spektakl - na motywach tragedii Szekpira - nazwala Duda-Gracz "Otello - wariacje na temat". Taki podtytuł mogłyby nosić niemal wszystkie jej inscenizacje. Wariacjami na temat dramatów Geneta byli kaliscy "Wybrani" i łódzki "Balkon", wokół Szekspira krążył krakowski "Romeo i Julia". Nie ma w tym jednak sprzeniewierzenia się klasycznym dziełom, gdyż Agata Duda-Gracz gra zawsze według jasnych reguł. Mniej interesują ją zapisane na kartach oryginałów litery, bardziej - duch utworu i myśl pisarza. Duda-Gracz sceniczną wyobraźnią na własny sposób zawłaszcza światy Szekspira czy Gogola, "wprzęga" ich sztuki w machinę swego teatru. "Według Agafii" z "Ożenkiem" ma wiele wspólnego, ale "Ożenkiem" nie jest. Jest wypowiedzią na wskroś osobistą - być może właśnie w tym przedstawieniu jest najwięcej z Agaty Dudy-Gracz. Śmiech podszyty grozą, popkultura jako ocean kiczu, a jednocześnie tworzywo naszego świata. Gorycz, o którą jej nie podejrzewałem, i brak złudzeń. Przedstawienie w łódzkim Jaraczu burzy spokój, tak jak wytrąca z równowagi ogłuszająca seria z karabinu Żewakina, mierzona w Anuczkina, ale też w nas - widzów. Kiedyś po "Magnetyzmie serc" ktoś powiedział, że pod ręką Grzegorza Jarzyny stary poczciwy Fredro na zawsze stracił niewinność. Nie napiszę, że Duda-Gracz odarła z niewinności Gogola. Autor "Martwych dusz", rzecz jasna, tego nie potrzebuje. Wystarczy otworzyć którąś z jego rzeczy, by wiedzieć, że o gatunku ludzkim zdanie ma jak najgorsze, z optymizmem rozstał się na starcie. "Według Agafii" to jednak seans rangi odkrycia. Okazuje się bowiem, że komediowe arcydzieło Gogola może pojawić się w całkiem nowym kontekście, stając się bezkompromisową analizą tu i teraz. Na dodatek Duda-Gracz buduje na łódzkiej scenie karkołomną konstrukcję. "Według Agafii" w całości żywi się tandetą popkultury, a jednocześnie ów kicz bierze w nawias. Diagnoza brzmi gorzko - skoro wielka literatura nie ma dziś mocy unieważniania plastiku współczesności, bo jesteśmy z niego wszyscy, może przynajmniej go oskarżać. Dlatego właśnie "Według Agafii" tak boli. Trudno mi zdecydować, co w nowym przedstawieniu Agaty Dudy-Gracz jest najbardziej okrutne. Najpierw rzut oka na bohaterów. W pierwszej sekwencji wjeżdżają na scenę jak przyszpileni do swych izb-klatek. Ktoś zgięty wpół wygląda przez okno, kogoś łapiemy na sedesie, ktoś inny siedzi niby zwyczajnie, tyle że głową w dół. Korowód obrazów ma w sobie dosadność konkretu, ale też moc uogólnienia. Wiemy już, że przyjęliśmy zaproszenie do świata kalekiego, do granic zdeformowanego, bez jakichkolwiek punktów oparcia. Kalecy czy też wewnętrznie skaleczeni są też absztyfikanci Agafii. Duda-Gracz oraz jej aktorzy nie szukają dla nich współczucia, zamiast ich bronić, biorą pod lupę ich skarlenie. Żewakin Mariusza Witkowskiego pojawia się w wojskowym rynsztunku, ale nie przeraża, a śmieszy. Anuczkin (Robert Latusek) ma przed sobą wielki brzuch, porusza się z trudem, opowieści o jego społecznym statusie trzeba włożyć między bajki. Jajecznica Tomasza Schuchardta to karykatura dzisiejszego celebryty, okrutny portret faceta, który za bardzo pokochał swe lustrzane odbicie. Wreszcie fenomenalny Sambor Czarnota jako Podkolesin - rola, która nie kończy się na transformacji zewnętrznej aktora. Czarnota z rzadką odwagą rozwala własne emploi amanta. Pokazuje, że pozorna bezradność może łatwo przejść w całkiem świadomą brutalność. Na deser zostawiłem trzy postaci ustawione zdumiewająco. Tytułową bohaterkę gra znakomicie Milena Lisiecka. Jej Agafia zbliża się czterdziestki, czas spędza na rozmowach z przyjacielem - gejem, oglądaniu romantycznych komedii i objadaniu się pizzą. Agafia nie wierzy nie tyle w miłość, ale w życie. Lisiecka daje jej desperację i zamglone spojrzenie, ale także jej nie oszczędza. Zdaje się, jakby jej Agafia cała była bryłą mięsa i właśnie szła na rzeź. Mocna rola. Nie ma swatki, jest Poradnica (Marek Kałużyński) - przestylizowany nadpobudliwy gej, prowincjonalna drąg queen. W nim jak w soczewce widać wszystkie sztuczne barwy naszych czasów. Koczkariow w ujęciu Michała Staszczaka to nie dobroduszny przyjaciel Podkolesina, ale smutny podrzędny alfons. Staszczak odbiera mu resztki złudzeń. Chyba najlepsza partia w świetnie i równo granym przedstawieniu. "Według Agafii" ogląda się od początku jak męczący koszmarny sen Gogolowskiej panny na wydaniu. Mężczyźni w nim są jej przyszłymi katami, staranie o męża pułapką bez wyjścia, opresją, co nie przyniesie oczyszczenia. Agata Duda-Gracz czyta "Ożenek" z całą możliwą przy inscenizowaniu tego tekstu brutalnością. Manipuluje postaciami, każdej odmawiając rozgrzeszenia. Z widzów zaś czyni swych wspólników. "Według Agafii" jest bowiem, jakkolwiek by patrzeć, koślawą i makabryczną farsą. Jednak farsą. Śmiech na widowni Teatru Jaracza przechodzi w rechot. Tak ma być, bo ten śmiech rani. Duda-Gracz zagląda pod powierzchnię naszego śmiechu, wyzwala niskie instynkty. W "Według Agafii" pod drugiej stronie beztroskiego śmiechu jest najczystsza groza. Nowe przedstawienie Agaty Dudy-Gracz otwiera w jej teatrze nową przestrzeń. Nie ma już sensu dodawać przed jej nazwiskiem hasła "młoda reżyser". "Według Agafii" udowadnia, że Duda-Gracz, cyzelując swój sceniczny język, dopracowała go już na tyle, że stał się kompletny, a ona osiągnęła artystyczną dojrzałość. Lekceważenie jej propozycji to ignorancja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji