Artykuły

Dwa razy Jarzyna

"T.E.O.R.E.M.A.T" i "Między nami dobrze jest" w reż. Grzegorza Jarzyny z TR Warszawa na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

"T.E.O.R.E.M.A.T" i "Między nami dobrze jest" - z dwóch przedstawień Grzegorza Jarzyny pokazanych na Boskiej Komedii zdecydowanie wolę to drugie

TE.O.R.E.MA.T" według filmu Pasoliniego to spektakl piękny i elegancki. Fabrykancka willa 9 jest tutaj wielką, jasną, minimalistycznie zagospodarowaną przestrzenią (...) Pierwsza część rozgrywa się niespiesznie, niemal bez słów, za to z nieustannie brzmiącą muzyką (w filmowym pierwowzorze było podobnie). Jarzyna precyzyjnie buduje hipnotyczny trans. Dopieszcza szczegóły, postaci - choć nieme - nie tracą charakteru, przeciwnie.

Ten bezsłowny, subtelnie i dowcipnie malowany obraz życia zamożnej rodziny ogląda się z zaciekawieniem. Powtarzane codzienne rytuały (...) rysują obraz jałowej egzystencji ludzi, którzy bytują obok siebie, nie ze sobą. Przyjazd tajemniczego Gościa (Sebastian Pawlak) zakłóca porządek; gość uwodzi po kolei wszystkich członków rodziny. Ale Jarzyna nie zmienia stylu opowiadania: nadal jest subtelnie, hipnotycznie i dowcipnie.

Dopiero odjazd Gościa powoduje zmianę tonacji. Spektakl przyspiesza, z serii poszarpanych obrazów dowiadujemy się o losach opuszczonych przez Gościa - matka szuka przypadkowego seksu na ulicach, córka popada w katatonię, syn rozpaczliwie usiłuje namalować portret Gościa, służąca zostaje świętą, ojciec oddaje robotnikom fabrykę i udaje się nagi na pustynię.

Ale ten precyzyjny, uwodzicielski spektakl nie odpowiada na pytanie, dlaczego Grzegorz Jarzyna zabrał się za scenariusz Pasoliniego. Co go w nim uwiodło? Opowiedział tę historię - trochę inaczej niż w filmie, ale jednak pokornie i jakby bez udziału własnych emocji. Gdyby był mniej pokorny, a bardziej podejrzliwy, być może spektakl nabrałby siły.

W "Między nami dobrze jest" Jarzyna podjął dyskusję z Dorotą Masłowską, co dobrze wpłynęło na spektakl. Zamiast szczegółowo opisanego przez autorkę obrzydliwego "budynku ludzkiego" jest czysta i lśniąca scena. Mieszkanie babci (Danuta Szaflarska), matki (Magdalena Kuta) i Małej Metalowej Dziewczynki (Aleksandra Popławska) bez trudu mieści w sobie również studio telewizyjne, mieszkanie reżysera, Warszawę i Polskę. Biedna egzystencja, której zasadą jest brak wszystkiego, kotłuje się z równie biedną egzystencją celebrytów. Bezwzględność, z jaką Masłowska urządza nam pranie świadomości i podświadomości, wybrzmiewa w tej abstrakcyjnej przestrzeni mocno i wyraziście.

Siłą rzeczy cała energia spektaklu zależy od aktorów - i aktorzy TR Warszawa z wyraźną przyjemnością wgryzają się w swoje postaci. Spotworniała papka językowa w ich ustach brzmi naturalnie, co potęguje wrażenie potworności - i nieprzyjemnej, bo wstydliwej, swojskości - świata stworzonego przez Masłowską.

Ryzykowne połączenie farsowego wręcz komizmu, abstrakcji i powagi udało się Jarzynie i aktorom nad podziw - świetne są i zamieszkujące biedne mieszkanko kobiety, i ich sąsiadka Bożena zwana Grubą Świnią (brawurowa Maria Maj), i celcbryci. Adam Woronowicz jako reżyser opowiadający o swym społecznie zaangażowanym filmie, Rafał Maćkowiak - głupawy aktor, Agnieszka Podsiadlik - wystylizowana prezenterka telewizyjna, zadająca pytania w stylu "Co pan ma?", Katarzyna Warnke - gwiazda, która zamieszkała w Photoshopie i tylko przypadkiem urodziła się w Polsce, Roma Gąsiorowska - wystrojona laska, która boi się zaniedbanej kasjerki z Tesco.

Pewnie można sztukę Masłowskiej zrobić inaczej, ale propozycja Jarzyny jest wyrazista i przekonująca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji