Artykuły

Male kroniki pustych krzeseł

289. Krakowski Salon Poezji. Wiersze Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego czytał Juliusz Chrząstowski. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

W niedzielę grypa posadziła w fotelu na scenie samo powietrze. Brak. Nieobecność. Nic. Milczenie. Cisza. Przezroczysty mak. I na stole przed fotelem postawiła szklankę wody. Dla nikogo. Poeta Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki nie przyjechał. Dreszcze, kaszel, poty, słupek rtęci zerwany z uwięzi, płonne błaganie o śmierć - nie dało się tego obejść. Choć próbował, na pewno próbował.

Nie było go. Na Salonie Poezji "Rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem", salonie poświęconym jego zdaniom - nie przeczytał kilku swoich najświeższych strof. Nie usłyszał, jak na trąbce, fletni Pana i flugelhornie Adam Kawończyk wygrywa samotność, ani jak Juliusz Chrząstowski w fotelu obok, za inną szklanką wody na tym samym stole, czyta jego stare słowa o kruchej uldze pozornych zmartwychwstań, o widmowej wizycie gości niemożliwych. "Przychodzą do mnie ludzie/ których dzisiaj już nie ma/ jeszcze bardziej piękni aniżeli/ Dyccy z tamtych lat to fakt// ogólnie znany jeszcze bardziej/ podobni do siebie niż wtedy gdy byli/ na wyciagnięcie ręki (Jasiejo,/ Jasiusio i Jasieczko) /.../"

Nie było Tkaczyszyna-Dyckiego przy tych słowach szarych, zgrzebnych, szorstkich, ani przy innych takich samych, i - powiem ryzykownie - była to nieobecność dobra. Brak jak sedno, refren, mantra, koda wszystkiego, prawie wszystkiego, co napisał. "Kolebka kołysze się nad przepaścią". I dalej: "Zdrowy rozsądek, głusząc szept natchnionych zabobonów, mówi nam, że życie jest tylko szczeliną słabego światła pomiędzy dwiema idealnie czarnymi wiecznościami". Nieważne, kto i kiedy popełnił te zdania. W niedzielę przez godzinę trwały nad czytającym Chrząstowskim.

Kolebka kołysze się nad przepaścią. Kolebka, pierwsze kroki, pierwsze słowo "mama", pierwszy trucht, pierwsza klasa, pierwsza, druga, piąta miłość, stygnąca matka, matowiejąca pamięć, kruszejące rzeczy i cała reszta nie do ogarnięcia - wszystko od początku do końca nad przepaścią. Tak kołyszą się ludzie, przedmioty i widma w każdym, prawie każdym wierszu. Tkaczyszyn-Dycki jest niczym Tadeusz Kantor. Nie porównuję jakości ich sztuki. Zestawiam tylko ich uporczywości. Ich wierność niepojętym sprawom umierania.

Wypatrywanie ubywania i zapisywanie wypatrywania. Czekanie na utratę, wsłuchiwanie się w rychłą nieobecność, w jutrzejszy brak czyjejś twarzy, profilu rzeczy, koloru dnia - i opisywanie czekania, notowanie nasłuchiwania. Wiersze Tkaczyszyna-Dyckiego to melancholijne portrety nieustannych pożegnań. Jasiejo, Jasiusio, Jasieczko, co kiedyś - jak wy dziś - byli na wyciągnięcie ręki, już nie są na wyciągnięcie ręki. Wystarczył upór jednego zmierzchu. A ich widmowe wizyty nie przynoszą ukojeń, tak jak jutro, po przejściu waszych zmierzchów, nie przyniosą ich wasze. To wszystko.

Wszystko, czyli akurat tyle, by mówić spokojnie. Bez protestacyjnych werbli. Spokojnie jak Tkaczyszyn-Dycki w swych małych kronikach opuszczonych krzeseł. Nie rapsodyczność, nie elegijność. Nie esy-floresy epitafiów. Tylko takt niespieszny, prosty, czysty, choć barokowo zapętlony. Misterny marsz słów, lecz słów szarych, zgrzebnych, szorstkich. Taka jest funeralna mowa Tkaczyszyna-Dyckiego. I takie było czytanie Chrząstowskiego. Poeta i aktor - rozumieją się. Do dna. Do końca. Oni i instrumentalista.

Więc - zdania, głos, dźwięki. Po prawej samotność brzmień trąbki, fletni Pana, flugelhornu. W środku niespieszna mowa tego, który pojął piękną bezradność cudzych słów o śmierci. Po prawej, w pustym fotelu - nieobecność twórcy słów o śmierci, cisza, przezroczysty mak naprzeciw szklanki wody, której nikt nie wypije. To, to i to - godzina związku zgody bardzo daleko idącej.

***

Teatr im. Juliusza Słowackiego. 289. Krakowski Salon Poezji. Wiersze Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego czytał Juliusz Chrząstowski. Grał Adam Kawończyk. Gospodynie salonu: Anna Dymna i Anna Burzyńska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji