Artykuły

Stare wino

Mała Scena Teatru Dramatycznego w Elblągu była dotąd widownią mrocznych dramatów. W atmosferze dusznej przedstawiano nam sprawy zawikłane, sytuacje bez wyjścia. Ostatnio odmieniono gwałtownie nastrój wystawiając tam właśnie "Śluby panieńskie". I choć duszno jest w dalszym ciągu, to nie dotyczy to już stanów ducha. W ubiegłą niedzielę humor Fredry działał na publiczność niby stare wino. Bawiono się świetnie, a wiele osób spośród publiczności, powtarzało z niekłamanym zachwytem repliki postaci, żywo komentując akcję. Starego, wiecznie młodego, Fredrę zaprezentowali bardzo młodzi wykonawcy. Godzi się podkreślić, że wszystkie bez wyjątku role grali studenci roku dyplomowego Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Zapewne uwaga ta zabrzmi trochę złośliwie, a jednak powiem, że na scenie widywałam dotąd, mniejszym lub większym powodzeniem uwieńczone, wysiłki w kierunku odmłodzenia się. Zabawne było obserwować wysiłki dwudziestolatków, aby wydać się jak najstarszymi. Sytuacja, kiedy Pani Dobrójska (Ewa Kogut) jest w jednym wieku z córką, jest dość zabawna. Powiedzmy jednak, że jest to Pani Dobrójska, kiedy się odmładza, niewolna od pokus młodości.

Jacek Łuczak z całym zapałem młodości rzucił się w parodiowanie starości. oglądamy Jana skulonego w kłębek, z drgającą nerwowo jedną dłonią. I aż dziw bierze, że tego starca o niezbadanych ruchach ktoś jeszcze goni do posług. Zadania aktorskie wypełnione dobrze, szkoda tylko, że na wąskiej granicy dobrego smaku. Wszak jest to przedrzeźnianie zniedołężnienia. Cóż, Jacek Łuczak jest w tym wieku, że zapewne nie wierzy, aby starość mogła kiedyś dotknąć także i jego. Zastrzeżeń tych nie podzielała elbląska publiczność nagradzając właśnie Jana oklaskami w trakcie trwania przedstawienia.

Janowi sekundował Radost. Jan W. Poradowski skopiował go zapewne z dawnych karykatur. Stworzył dla tej postaci prawdziwą maskę, a w moim pojęciu zdał także egzamin z trudnej sztuki charakteryzacji na piątkę (te brązowe zmarszczki!). To Radost z lekko wypiętym - doprawionym - brzuszkiem, na rozstawionych nogach, wpatrzony w swojego Gucia z rozanielonym prawie idiotycznym uśmiechem. Interpretacja ta zgodna jest z analizą tekstu, jakiej dokonali młodzi wykonawcy (dobrotliwy teatr udostępnił im nie tylko scenę, ale i program sztuki). Dowiadujemy się bowiem, że jest to nieledwie sztuka o buncie młodych, bo: "O młodości, która nie daje się wodzić za nos, nie chce wiernie realizować małżeńskich planów narzuconych przez starszych."

Czyżby? No, ale tak zagapiony Radost może tylko przypadkiem zagrać na ambicji Gustawa... Krzysztof Zach gra go - jak przystało - z dużą werwą. Doznajemy przecież niespodzianki; to w gruncie rzeczy Gustaw dość chłodny, bawiący się grą, matematyczną precyzją równania miłości, które układa.

Wiele się domyślano na temat tytułowych ślubów i stosunków łączących obie panny. Tutaj jest to może tylko cień spłoszenia Anieli (Małgorzata Kaczmarska) wobec zapału Klary (Joanna Malczak). Zależność ukazano po prostu i dowcipnie: oto Klara zaczyna rozwiązywać wstążki kapelusza, to samo, pospiesznie robi wpatrzona w nią Aniela. W scenie tej każdy ruch Klary jest, z sekundowym opóźnieniem, skopiowany przez gorliwą Anielę.

Drugim pupilem publiczności był Albin. Marek Wójcicki osiąga efekty komiczne bez szarżowania; po prostu jego bohater jest niezmiernie solenny w swojej płaczliwości.

Scenografia Elżbiety Iwony Dietrych osadza nas, wraz z bohaterami, we wnętrzu salonu. Możemy też śledzić, co się dzieje za balustradą, w bardzo scenicznym ogrodzie, gdzie obok drzewek z teatralnej pracowni znajdują się pachnące jabłka.

"Śluby panieńskie" Fredry. Teatr Dramatyczny w Elblągu. Reżyseria: Waldemar Wilhelm. Scenografia: Elżbieta Iwona Dietrych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji