Artykuły

Elbląski "eksperyment normalności"

Teatr Dramatyczny w Elblągu: "ŚLUBY PANIEŃSKIE" Aleksandra Fredry. Reżyseria: Waldemar Wilhelm, scenografia: Elżbieta Iwona Dietrych. Premiera 24 X 1982 (fot. Włodzimierz Echeński) "ROMEO I JULIA Williama Szekspira, reżyseria: Jan Machulski, scenografia: Agnieszka Renke. Premiera 11 XI 1982 (fot. Włodzimierz Echeński)

Teatr Dramatyczny w Elblągu od siedmiu zaledwie lat będący samodzielną placówką artystyczną (do 1975 roku w Elbląskim Ośrodku Kultury działa jedynie scena filialna Teatru im. Jaracza w Olsztynie) szczyci się wysoką frekwencją. Około stu tysięcy widzów zasiada na jego widowni w ciągu roku. Liczba ta jest równa liczbie mieszkańców miasta i ta proporcja czyni przytoczony wynik frekwencyjny istotnie satysfakcjonujący. Od kilkunastu tygodni publiczność elbląska "Romeo i Julię" na małej "Śluby panieńskie". Inscenizacje te nie są pierwszymi w dziejach sceny elbląskiej prezentacjami klasyki, trudno więc przypuszczać, że tylko dla jej walorów literackich widzowie wypełniają obydwie sale. Samego faktu przygotowania przez profesjonalny teatr "Romea i Juli" oraz "Ślubów panieńskich" nie da się również interpretować jako aktu szczególnej odwagi ani sytuować go w kategorii eksperymentów repertuarowych. Cóż więc, mimo oczywistości sytuacji, czyni z niej zdarzenie godne uwagi, jeśli dla pełniejszego obrazu tej sytuacji dodam, iż żadne z dwóch przedstawień nie jest wydarzeniem artystycznym?

Odpowiedź na to pytanie jest zdumiewająco prosta. Kierowany przez Andrzeja Maya Teatr Dramatyczny w Elblągu, powodowany najnaturalniejszymi względami, podjął działania, które najłatwiej byłoby nazwać "eksperymentem normalności".

Naturalna jest właściwa każdemu teatrowi chęć posiadania w repertuarze obydwu wymienionych tu tytułów. Normalny (niestety!) jest brak w zespołach tzw. teatrów prowincjonalnych liczniejszych grup młodzieży aktorskiej. Jest zrozumiałe, że studenci ostatnich lat wydziałów aktorskich odczuwają potrzebę sprawdzenia swych świeżo nabytych umiejętności na "prawdziwej" scenie. Równie oczywista, a przy tym z dydaktycznego punktu widzenia niezwykle cenna jest gotowość wprowadzania młodzieży aktorskiej na owe prawdziwe sceny, deklarowana przez jej pedagogów. Tak więc nie chęć eksperymentowania, ale prosta wspólnota interesów i zbieżność zrozumiałych potrzeb sprawiły, że normalnymi przedstawieniami stały się w Elblągu prezentacje dyplomowe studentów wydziału aktorskiego łódzkiej PWSFTViT im. Leona Schillera. Jedna grupa studentów zagrała większość ról w reżyserowanym przez swego dziekana Jana Machulskiego spektaklu "Romea i Julii", druga zaś zaprezentowała "Śluby panieńskie" w reżyserii Waldemara Wilhelma będącego również pedagogiem tej szkoły.

To naturalne rozwiązanie, jakie na obsadowe, a zatem i repertuarowe "niemożności" elbląskiego teatru znalazł Andrzej May, poszukujący skutecznych sposobów stabilizacji i normalizacji pracy swojego zespołu, zaskoczyło miejscową publiczność, ale wobec faktu, że "studenckie" przedstawienia "Romea i Julii" i "Ślubów panieńskich" weszły do zwykłego repertuaru sceny elbląskiej, oczywisty staje się zakaz stosowania jakiejkolwiek taryfy ulgowej i ocenie tego przedsięwzięcia.

"Romeo i Julia" na scenie elbląskiej to spektakl zdecydowanie słaby, Krytyczna analiza tego przedstawienia całym ciężarem odpowiedzialności za jego wątłość artystyczną każe obarczyć autora inscenizacji, Jana Machulskiego. Źródło "słabości tkwi tu bowiem w braku wnikliwej interpretacji arcydzieła Szekspira. Reżyseria Jana Machulskiego sprowadza je do luźnych, nie powiązanych ze sobą teatralnie obrazów. Spektakl toczy się wolno, od sceny do sceny, z których każda stanowi zaledwie pojedynczy element, nazbyt luźno, bo bez nadrzędnej myśli, wiążący się z całością. Jedynym celem przedstawienia wydaje się być najprościej rozumiany cel poznawczy, ale przyjęła przez Machulskiego metoda przekazu samej tylko "litery" dramatu (bo do prezentacji zdarzeń konstruujących fabułę sprowadza się reżyseria w tym przedstawieniu) zubaża utwór Szekspira, a więc i jego odbiór przez młodocianą publiczność.

Reżyser nie podjął najmniejszej nawet próby odczytania i wyjaśnienia motywów działania poszczególnych osób dramatu, nie zainteresował go ponadczasowy, uniwersalny i dla widza zawsze tak samo interesujący problem sublimacji charakterów i osobowości głównych bohaterów dokonującej się dzięki ogarniającym ich uczuciom, problem, który dla każdego młodego pokolenia wydaje się być, a nawet jest na pewno, najważniejszym problemem własnym i najważniejszym przesłaniem Szekspirowskiego "love story". To ono właśnie czyni z Romea i Julii utwór równie nieśmiertelny, jak nieśmiertelne jest uczucie jego bohaterów. Tymczasem pozbawione nawet takiego najprostszego przecież przesłania przedstawienie elbląskie jest klasycznym "brykiem z Szekspira". Działanie poszczególnych postaci sprowadza się do nie umotywowanych odruchów, na scenie obserwujemy więc marionetkowych bohaterów niby z lirycznego komiksu. Odtwórcy głównych ról, studenci o zerowym zgoła doświadczeniu i niewielkich umiejętnościach warsztatowych, nie mają żadnych szans przebicia się przez tę upraszczającą i banalizującą arcydzieło Szekspira barierę, jaką stworzyła płytka i powierzchowna reżyserska interpretacja utworu oraz równie wątła koncepcja inscenizacyjna przedstawienia.

Naturalna młodość wykonawców głównych ról Romea i Julii mogła pomóc im w realizacji trudnych zadań. Ale założenie przyjęte przez reżysera, że tę naturalną, autentyczną młodość trzeba zasłonić, zagłuszyć intensywnym i mechanicznym działaniem scenicznym - psuje wszystko. Mirosław Siedler (Romeo), Małgorzata Flegel (Julia), (Marek Bielecki (Merkucjo), Marek Milaczyk (Benvolio), Grzegorz Przybył (Tybalt) i Emanuela Nikonorow (Mamka Julii) włożyli wiele wysiłku w stworzenie pełnych życia postaci. Najciekawszym rezultatem tej pracy poszczycić się może Emanuela Nikonorow, obdarzona największą, jak się zdaje, intuicją aktorską. W roli Mamki pokazała duży temperament aktorski, nie rezygnując z dość jaskrawej charakterystyczności, wzbogaciła graną postać o ludzkie i uzasadnione psychologicznie tony. Obronną ręką wyszli też niektórzy doświadczeni aktorzy, którzy starali się możliwie najlepiej partnerować młodym kolegom. Andrzej May (Eskalus), Bogdan Gierszanin (Monteki), Róża Czaplewska (Pani Monteki) i przede wszystkim Zenon Jakubiec (Ojciec Laurenty) zrobili wszystko, co w tym przedstawieniu można było zrobić, by Szekspir okazał się lepszym twórcą niż uważa reżyser.

"Śluby" panieńskie są wielce udaną inscenizacją tej arcykomedii mistrza Fredry. Prawdziwie bawią publiczność. Młodzi aktorzy kierowani są wprawną, choć czuje się, że dość twardą ręką reżysera Waldemara Wilhelma. Spektakl ma dobre tempo, ostro zarysowane postacie, wiele sytuacyjnych dowcipów. Piękna polszczyzna Fredry lśni pełnym blaskiem, dobrze brzmi trudny Fredrowski wiersz. Spektaklowi "Ślubów panieńskich" przydałoby się nieco więcej swobody i polotu, ale fakt, że młodym aktorom przyszło grać go w malutkiej salce, dosłownie ocierając się o publiczność, chyba potęguje ich tremę. Gdzieniegdzie jeszcze tchu nie starcza na wyartykułowanie całej frazy, piękny kostium okazuje się chwilami zbyt "stylowy", czasem partner rozśmiesza zupełnie "prywatnie". Ostateczny kształt spektaklu jest efektem ogromnej pracy reżysera i autorki scenografii Elżbiety Iwony Dietrych. Szlachetny zapał i precyzja scenicznych działań młodzieży aktorskiej są owocem ich odpowiedzialnej postawy twórczej. Wyróżnić tu należy cały zespół: Ewa Kogut (Pani Dobrójska) Małgorzata Kaczmarska (Aniela), Joanna Malczak (Klara), Jan W. Poradowski (Radost), Krzysztof Zach (Gustaw), Marek Wójcicki (Albin) i Jacek Łuczak (Jan).

Z łódzkiej uczelni i z wszystkich wieloteatralnych miast jest do Elbląga daleko, ale na tutejszej, imponującej doprawdy, scenie grać można dużo, to tutaj czekają na młodzież role, o których gdzie indziej aktorzy młodzi marzą przez całe lata. Czy najgłębiej ukryty cel eksperymentu, jakim było przekonanie młodzieży aktorskiej, że teatr polski to nie tylko stołeczny Teatr Polski, został osiągnięty? Czy bodaj część grających w tych przedstawieniach studentów pozostanie po ukończeniu szkoły w zespole elbląskiego teatru...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji