Artykuły

Kabaret w getcie

Nie tak dawno słyszałem przez radio wstrząsają­ce, okupacyjne wspo­mnienia żydowskiej lekarki z dziecięcego szpitala. Mówiła o żandarmach, policjantach - jednak przez prawie pół go­dziny ani razu nie powiedziała, że to byli żandarmi niemieccy, policjanci żydowscy - cały czas opowiadała o warszawskim getcie. Zagraniczny słuchacz, zwłaszcza młody, ani się do­myśli, że chodzi o losy zgo­towane Żydom przez hitle­rowców. Warszawskie - więc polskie! Tej skazy nie ma musical (?) Joshui Sobola "Ghetto", wystawiony w Teatrze Nowym.Tu wy­tworny saksofonista, oficer SS Kittel jest kapryśnym mordercą, władcą wileńs­kiego getta i on tworzy tam w latach okupacji kabaret...

Kittel jest postacią au­tentyczną. Podobnie jak przewodniczący Rady Żydow­skiej - Jacob Gens, bibliote­karz i kronikarz getta Herman Kruk, niemiecki folklorysta dr Paul. Autor "Ghetta" nie mógł się zdecydować, czy chciał stworzyć widowisko dokumentalne, czy też kre­ować wydarzenia. Jak to wspaniale uczynił o wiele wcześniej Ireneusz Iredyński w "Jasełce-moderne", re­żyserowanej na tej samej sce­nie wiele lat temu przez Stani­sława Brejdyganta. On sam zresztą występował w roli SS-manna, tworzącego gwiaz­dkowy teatr z więźniów obozu koncentracyjnego. Rola Heroda i jego ofiar rozdane zostały w sposób symboliczny...

Nie wiem, czy tłumacz "Ghetta"- Bogdan Olewicz nie nazbyt dosłownie przełożył na polski ową "fasolę", za kra­dzież której mają więzieni arty­ści spłacać swoją grą? Może chodziło o soczewicę? Wtedy nabrałoby to wszys­tko też biblijnej wymowy.

W każdym bądź razie autorskie niezdecydowanie za­ciążyło nad całym spektak­lem. Dramaturgiczny ma już finał w pierwszej części. Potem jest już tylko próba utrwalenia autentycznych dziejów wileńs­kiego getta. Mieszają się też z tej racji różne konwencje - od tragedii po szmirowaty teatr prowincjonalny i ka­baret piosenki. Reżyser Eu­geniusz Korin, chociaż miał kilka dobrych pomysłów insce­nizacyjnych, nie potrafił tym scenkom nadać zwartości artystycznej. Udało się to na­tomiast scenografowi Paw­łowi Dobrzyckiemu, konse­kwentnie hiperrealistycznemu - podobnie projektantce kos­tiumów Irenie Biegańskiej.

Odrębną sprawą jest muzy­ka Jerzego Satanowskiego - czyim, w końcu, jest ten musical? - bardzo sugestyw­na, gdy współtworzy akcję, a jednocześnie rozbiegana, gdy stanowi melodie piosenek: nawiązuje już to do tradycji żydowskiej, już to do zaskakujących cytatów, jak wierne prawie powtórzenie legionowej " I Brygady" jako pieśni żydowskich bojowników wileńskiego get­ta!

Z dużej ilości wykonawców wyróżnia się nie tylko z woli autora - bardzo wiarygodny SS-mann Kittel: Mariusz Sabiniewicz. Kreacjami są też postacie żydowskiego szefa getta Gensa w interpretacji Marka Obertyna, krawca Weiskopfa, genialnego handlarza, granego przez Witolda Dębickiego oraz bibliotekarza Kruka, w którego wciela się Aleksander Machalica.

Pięknie śpiewającą Chają jest urodziwa Bożena Krzyżanowska. A Paweł Binko­wski prezentuje nie tylko wszechstronność swojego talentu tragicznego komika, ale również imponującą spra­wność lalkarza, animującego odważnego błazna. Mi­chał Grudziński utrwala się tym razem w pamięci jako Narrator...

Z ubolewaniem trzeba stwierdzić, że historia dała rację

- wbrew wszelkim zasa­dom moralnym! - Gensowi, który wysyłał na stracenie naj­słabszych, aby ocalić najwartościowszych przedstawicieli narodu żydowskiego i cynicznemu dr Paulowi, twier­dzącemu, że świat zapomni wszystkie zbrodnie Niem­com, będzie ich potrzebo­wał, bo najważniejsze są pieniądze. Pośrednim tego potwierdzeniem jest przedstawienie tragedii getta wileńskiego jako musicalu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji