Rockowa stypa
Furiacki wywód po śmierci Grubego zamienia się w krytykę cywilizacji, w której wszystko jest towarem
Książka Krzysztofa Vargi robi teatralno-estradową karierę. Najpierw powieść finalistka ubiegłorocznej edycji Nagrody Literackiej NIKE została zaadaptowana na dwudziestoodcinkowe słuchowisko muzyczne z wokalistą rockowej grupy Pogodno Jackiem Szymkiewiczem w roli głównej. Serial emitowały rozgłośnie regionalne Polskiego Radia. Niedawno szczecińsko-śląska formacja wydała wybór tego materiału na płycie.
Teatr Wybrzeże wystawił natomiast "Tequilę" na scenie. Tych, którzy czytali powieść i wybierają się na spektakl do Gdańska (w Trójmieście grają przez całe lato), uprzedzam, że zobaczą ją nieco inaczej. Bohater "Tequili" (tej książkowej), wokalista i gitarzysta wziętej kapeli rockowej, monologuje na pogrzebie perkusisty. Wraz z kumplami z zespołu niesie do grobu trumnę z ciałem przyjaciela.
Natomiast "Tequila" Anny Trojanowskiej rozgrywa się już po ceremonii, w mieszkaniu bohatera. To bardzo symboliczne miejsce. Jakby estrada skrzyżowana z oplataną rurami pakamerą i klaustrofobicznym pokojem do mieszkania, zagraconym pudłami po pizzy, butelkami i sprzętem. Zaplecze sali koncertowej, a zarazem zaplecze życia bohatera. Rockman z pomarańczowym irokezem (bardzo dobry Piotr Jankowski) miota się po scenie, bluzga, śpiewa, walczy z kacem znacznie większym niż po przepiciu. Rozpamiętuje banalną śmierć Grubego, który zaczadział od piecyka gazowego, zupełnie nie jak rockman (bardziej naturalny byłby heroinowy "złoty strzał" albo chociaż wypadek po pijaku). Wspomina stare dobre komunistyczne czasy, kiedy grało się dla idei, a sztuką nie rządził dyktat rynku - menedżerowie pijawki i publiczność żądna lekkostrawnej muzycznej papki. Jego furiacki wywód zamienia się w krytykę cywilizacji, w której wszystko jest towarem.
W tym szaleństwie jest coś infantylnego, bohater wścieka się jak chłopiec. Staje w obliczu czegoś niezrozumiałego, czego nie da się zagłuszyć tequilą, skrętem ani działką heroiny. Śmierć już nie jest bezosobowa. Naprawdę - a nie na niby jak w utworach, które śpiewał - umarł mu przyjaciel. W jej obliczu jest bezbronny jak dziecko.
Bohater gdańskiej "Tequili" wyprawia furiacką stypę po śmierci przyjaciela. Rockowe realia są tłem do opowieści o próbie pogodzenia się z tragedią.