Artykuły

Mistrz sceny polskiej

W Teatrze Telewizji zostanie powtórzone głośne przedstawienie "Mistrz", z udziałem Janusza Warneckiego, w reżyserii Jerzego Antczaka. Sztuka Zdzisława Skowrońskiego miała swoją premierę telewizyjną w roku 1964, dwa lata później powstała wersja rejestrowana kamerą filmową. Tę właśnie realizację obejrzymy.

"Mistrz" otrzymał w 1966 roku w Palermo nagrodę Prix Italia. W Polsce uznany został za jedno z największych dokonań w twórczości telewizyjnej Jerzego Antczaka i stanowi prawdziwy skarb archiwum telewizyjnego. Sztuka Skowrońskiego to próba wyjaśnienia fenomenu teatru, kondycji aktora, to hołd złożony artystom sceny. Oparta na konstrukcji teatru w teatrze, ma współczesną ramę. Aktor odtwarzający rolę Makbeta (Ignacy Gogolewski) spiera się z młodym reżyserem (świetny Zbigniew Cybulski) o interpretację kluczowego dla tej roli monologu. Uzasadniając swoje rozumienie tej sceny, opowiada historię sprzed dwudziestu lat, historię, która z pewnością zaważyła na jego życiu. Uciekając z niemieckiego transportu, ukrył się w przytulisku dla uchodźców z powstania warszawskiego. Pośród przeróżnych typów - bardzo dobre role Ryszardy Hanin, Andrzeja Łapickiego, Henryka Borowskiego - spotkał tam starego aktora. Aktora zagrał Janusz Warnecki, zmarły w 1970 roku wielki aktor, reżyser i pedagog. Tytułowa rola w "Mistrzu" to jedna z ostatnich i największych jego kreacji. Mistrz jest niespełnionym artystą teatru objazdowego, w którym ani niepowodzenia, upokorzenia, ani wreszcie wojna nie zabiły wiary w teatr i sztukę, i dla którego nawet teraz - największym marzeniem jest zagrać Makbeta. Za wygłoszenie fragmentu jego monologu zdecyduje się zapłacić cenę najwyższą. Aktor opowiada o swej miłości do teatru, o nie spełnionych marzeniach, by grać wielkie role na wielkich scenach, o tym, że w teatrze trzeba mieć nie tylko talent, ale i szczęście. Mówi też coś bardzo ważnego: teatr to przecież nie tylko ci najwięksi, ale dążenie do wielkości jest prawem każdego artysty. W poruszający sposób wspomina twarze starych, bezrobotnych aktorów, szukających angażów na aktorskiej giełdzie. Wszystko to miałoby, być może, mniejszą wagę, a historia starego człowieka mogłaby się wydawać żałosna, gdyby nie jego ostatni gest. Warnecki w tej wielkiej przejmującej kreacji mówi chwilami słowa, które nie należą jedynie do granej postaci, słowa, które z pewnością mógłby wypowiadać sam, jako uczestnik konspiracyjnego życia teatralnego podczas okupacji, mający, jak wielu innych, wizję powojennego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji