Artykuły

Noc w Alicante

Ryszard Kiersnowski jest niezmordowanym człowiekiem. Gdybyśmy chcieli dokładnie zbadać, jak to określają Anglicy, jego "activity" - z pewnością ogarnęłoby nas zdumienie. Ten niezmordowany okaz nie tylko pracuje na chleb powszedni, ale pisze dla teatru, pisze dla rewii, pisze dla dzieci i młodzieży, produkuje płyty, a raczej słowa do piosenek, nagrywanych potem na płytach, przewodniczy na zjazdach, występuje na prowincji, organizuje widowiska dożynkowe, przemawia, dyskutuje, prowadzi teatr, gra w teatrze - uff!.. A jeszcze, podobno, można go nawet czasem spotkać załatwiającego zakupy, albo czekającego na synka-Marcinka przed szkołą.

Nie będziemy tu jednak zastanawiać się nad Kiersnowskim-aktorem, czy nad Kiersnowskim-dziennikarzem. Zapomnijmy o jego artykułach, reportażach, o wierszach lirycznych i erotycznych, zapomnijmy nawet o słuchowiskach radiowych, których napisał przez dwadzieścia lat pracy w radio ponad pół tysiąca, a w tym kilka szczególnie mocnych pozycji "Teatru Wyobraźni". Zapomnijmy o tym - a zastanówmy się przez chwilę nad Kiersnowskim-dramaturgiem. Zastanówmy się dlatego, że jesienny sezon teatralny w Londynie Z.A.S.P. Otwiera nową sztuką Kiersnowskiego p.t. "Noc w Alicante".

Jest to piąta z kolei sztuka Kiersnowskiego, wystawiana na polskiej scenie. Przynajmniej tak twierdzi sam autor, bo nie chce liczyć "drobniejszych" pozycji, takich jak komedia muzyczna "Doktor Niemago", jak napisane do spółki z Konradem Tomem "Damy i Farmery" i wiele innych.

- Jest to moja piąta sztuka z prawdziwego zdarzenia - mówi - innych... do innych nie przywiązuję większej wagi. Nawet do pierwszej.

- To znaczy...?

- To znaczy do "Panów w nowych kapeluszach". Nigdy bym już nie zgodził się na wystawienie tej sztuki - stwierdza zdecydowanie Kiersnowski. - Była to próba bardzo dziecinna, chociaż szum był niemały. "Panów" wystawiła Irena Solska w swoim teatrze na Karowej w roku 1933.

- Czyli dwadzieścia dziewięć lat temu?

- Tak. Kupa czasu. Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej premiery.. Było to 13-go lutego. Szczęśliwa trzynastka. Teatr był wypełniony młodzieżą studencką i szkolną... Eugeniusz Poreda, reżyser, trzy razy wyciągał mnie na scenę. Dostałem, jak primadonna - kosz szampana i nowy kapelusz. To był kawał kolegów z "Dekady akademickiej".

- A krytycy?

- Krytycy, jak krytycy - różnie. Jedni mieszali mnie z błotem, krytykując Solską, że wystawia sztuki żółtodzióbów, a inni - a przede wszystkim Boy-Żeleński - chwalili, radząc bym pisał i pracował. No więc piszę...

- Czy ta sztuka była grana w innych teatrach?

- Tak, w Polsce. W Katowicach, Wilnie, Sosnowcu, Białymstoku - trudno spamiętać. Ale najmilsza niespodzianka - to było stypendium Funduszu Kultury Narodowej. Zupełnie niespodziewanie zostałem wezwany do dyrektora Michalskiego, gdzie sam dyrektor Michalski wręczył mi czek na 1.600 złotych, abym mógł wyjechać za granicę.. Wyjechałem też od razu na kilka miesięcy - opowiada Kiersnowski. - Trzy miesiące przesiedziałem we Francji, potem odwiedziłem Anglię - a z Anglii pojechałem do Austrii i Włoch. Nie mogę narzekać.

- A inne sztuki?

- Cztery inne przypadają na teatr polski w Londynie. A więc zapomniana już chyba przez wszystkich sztuka "Trzeci odchodzi", którą reżyserował Ziemowit Karpiński, a raczej pomagał reżyserować ś.p. Blichewiczowi, który grał główną rolę męską, a obok niego Buchwaldowa, Sznukówna, Buchwald, Przyłuski. Potem przyszedł "Pan".

- Nagrodzony na konkursie?

- Tak. "Pan" otrzymał nagrodę Z.A.S.P.-u. Grali w tej sztuce: Krysia Dygat, Belska, dwóch Butscherów - ojciec i syn, no i "Pan", czyli Wojtecki, który sztukę reżyserował. "Pan" ciągle wędruje po polskich scenach na obczyźnie. Był nawet grany w Melbourne, Sydney i Nowej Zelandii.

- Czwartą sztuką była "Dziewczyna z tamtej strony"?

- Tak. Tę sztukę chyba najlepiej wszyscy pamiętają, bo była grana stosunkowo niedawno- również z Butscherem. Poza tym miałem piękną obsadę ról kobiecych: Tola Korian, Beata Ostrowska no i oczywiście Krystyna Dygat... Zespół męski uzupełniali Stefan Laskowski i... a, już wiem! Sam grałem w mojej sztuce. Reżyserował Szpiganowicz, którego niestety tak trudno jest namówić do reżyserii..

- Czyli, że dochodzimy do "Nocy w Alicante"?

- Tak. Ale nic nie chcę mówić o samej sztuce, nic nie chcę "zapeszać". Cieszy mnie najbardziej fakt, że tę sztukę reżyseruje Antoni Cwojdziński, jeden z czołowych dramaturgów polskiego dwudziestolecia i reżyser Teatru Narodowego.

- Jak się z nim pracuje?

- Od razu mówię: ciężko. To jest perfekcjonista. Aktorzy męczą się jak nigdy. Cwojdziński po pierwszym tygodniu prób zażądał suflera i nauczenia się sztuki na pamięć. Od miesiąca próby odbywają się już na scenie. Ciężkie, wyczerpujące próby. Dekoracje też gotowe - Matyjaszkiewicz, którego wystawę niedawno oglądaliśmy w Londynie, zrobił wszystko jeszcze przed terminem. Właściwie sztuka jest już gotowa.

- A jaka będzie obsada?

Krystyna Dygat, Zofia Conrad, Ewa Suzin, Edward Chudzyński, Jerzy Kawka, Michał Kiersnowski, Stanisław Zięciakiewicz. Jeśli idzie o obsadę - wszyscy cieszymy się, że udało się ściągnąć Kawkę ze Sztokholmu. Tym razem na stałe.

- Więc ma pan nadzieję...

- Nic. Żadnych nadziei. Pukam tylko w nieheblowane drzewo.

Na tym kończymy rozmowę z Ryszardem Kiersnowskim, który potrzebny jest nam wszystkim razem z jego werwą, talentem i serdecznym uśmiechem miłego, bliskiego człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji