Artykuły

Spotkanie z Witkacym

Od pewnego czasu zapanowała moda na dramaturgię Witkacego. Nie tylko wystawia się jego sztuki (ze zmiennym szczęściem) w teatrze, ale dokonuje się również rozmaitych przeróbek i adaptacji, w rezultacie czego powstają nawet widowiska muzyczne, jak dla przykładu "Szalona lokomotywa' czy operowa wersja "Sonaty Belzebuba". Z kolei w telewizji nie za często gości Witkacy, stąd zrozumiałe zaciekawienie wzbudził ostatni, piątkowy spektakl "Wariata i zakonnicy", którego premierę przygotował ośrodek wrocławski. Wyreżyserował spektakl Krystian Lupa, dla którego adaptacja telewizyjna "Wariata i zakonnicy" była jednocześnie debiutem na małym ekranie. W dotychczasowym dorobku młodego reżysera Witkacy zajmuje główne miejsce. Jest to zresztą świadomy wybór - jak stwierdził Lupa, mówiąc o swoich spotkaniach z Witkacym (Tygodnik RTV, nr 3) gdyż interesuje go nie tylko dramaturgia Witkacego, ale głównie sposób myślenia, teorie filozoficzne i estetyczne autora "Szewców". Witkacowskie dramaty kreują specyficzny świat, w którym prawda ludzka jest zdeformowana i jakby zwielokrotniona poprzez różne napięcia, kontrasty swoistą wreszcie konstrukcję fabuły. Ten swoisty złożony świat, metafizycznych często poszukiwań, jak gdyby nie istnieje poza teatrem. Stąd może teatr tak nieustannie zafascynowany jest tym pisarstwem.

Powstał także już pewien stereotyp prezentowania Witkacego na scenie, oparty w głównej mierze na grotesce, parodii, świadomie stwarzanym ironicznym dystansie. Przedstawienie telewizyjne Krystiana Lupy miało być w założeniu próbą przełamania tego szablonu. Reżyser bowiem uznał, że wielkie namiętności i konflikty w dramaturgii Witkacego, niezależnie od specyficznej formy są w gruncie rzeczy prawdziwe, jedynie sytuacje, w których powstają, są groteskowe i krańcowe. Dlatego postanowiono rozegrać spektakl na serio; ukazując autentyczne emocje bohaterów scenicznych, tak jak prawdziwie są one przeżywane przez samego autora. Nie jest to rewelacyjnie odkrywcza, niemniej interesująca koncepcja.

Czy realizatorzy wyszli zwycięsko z tej próby? Chyba jednak nie w pełni. Trudno dla przykładu zgodzić się z początkowymi sekwencjami przedstawienia, w których aktorzy (Janina Szarek i Bogdan Koca) świadomie stwarzają nastrój patologii, sugerując iż mamy do czynienia z ludźmi których osobiste tragedie zepchnęły za nawias życia. A przecie? to właśnie tytułowa para bohaterów wydaje się być jedynie normalna, w przeciwieństwie do otoczenia, zapatrzonego w swoje ciasne, pragmatyczne i pseudomoralne racje. Do takiego wniosku prowadzą dalsze sceny a zwłaszcza zakończenie spektaklu. Jest więc tu jakaś niespójność i sprzeczność, chyba że przyjmiemy świadomą płynność granicy między tzw. normalnym światem, a sytuacją artysty, skazanego na nieustanne szaleństwo. Tylko wtedy byłoby to już przedstawienie na inny temat, nie mieszczący się raczej w koncepcji tego spektaklu. W rezultacie powstał jeszcze jeden przekaz sceniczny z Witkacego z pewnością ciekawy, choć również kontrowersyjny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji