Molier, czyli perfidna zmowa świętoszków
Sztukę Bułhakowa o skandalicznym małżeństwie, dziesięcioletnich bojach z wpływowymi kołami kościelnymi, utraceniu łask dworu i śmierci na scenie w "Chorym z urojenia" Jeana Baptysty Poquelina zwanego panem de Moliere wyreżyserował w 1981 roku Maciej Wojtyszko. Był to koniec złotych lat teatru telewizji. W "Zmowie" tytułową rolę zagrał Tadeusz Łomnicki w towarzystwie m.in. Haliny Mikołajskiej, Ignacego Gogolewskiego, Mariana Kociniaka, Włodzimierza Pressa. Sam mistrz Molier nie miał w Palais Royale tak doborowej trupy.
Ze szczególnym wzruszeniem patrzymy na Tadeusza Łomnickiego dlatego, że w 10 lat później aktor, grający rolę "tapicera i pokojowca Jego Królewskiej Mości"(taki oficjalny tytuł miał Moliere) umarł na deskach scenicznych, w przededniu premiery "Króla Leara" w Poznaniu.
Wiek XVIII to dla teatru okres przełomowy. Od komedii dell arte przechodzi do teatru nowoczesnego, teatru ról, nie typów, teatru dramatów, nie improwizacji. Aktor powoli staje się gwiazdą, choć jeszcze jest chowany w niepoświęconej ziemi. Podobnie znaczącym dla teatru tv był przełom lat 70. i 80. Teatr ów przestał być zapisem scenicznego przedstawienia, gdzie zamiast czwartej ściany postawiono kamerę. Montaż zbliża się do filmowego, szybko zmieniają plany, perspektywy, dekoracje. Jaki był efekt nałożenia owych dwu przełomowych momentów - sami Państwo zobaczycie.
Michał Bułhakow pisał "Zmowę świętoszków" pod koniec lat 30. W ZSRR szalała wtedy "wielka czystka". Co i rusz zaczynało kogoś brakować spośród artystów, dramaturgów, poetów. W tym kontekście związki sztuki z władzą nabierają znaczeń wykraczających daleko poza wiek XVIII. Stalin był przecież wielkim mecenasem artystów i jeszcze większym ich katem. Notabene, tak jak i Ludwika XIV, porównywano go do słońca.
Był też autor "Mistrza i Małgorzaty" człowiekiem teatru. Przez wiele lat pracował jako kierownik literacki MChAT-u. Znał więc teatr; może nie tyle od podszewki, co od kulis. Rozumiał rozgrywające się za sceną małe tragedie i dramaty.
Wszystko to złożyło się na spektakl Macieja Wojtyszki. Prócz Łomnickiego świetne i wyraziste kreacje stworzyli Ignacy Gogolewski jako Ludwik Wielki, który umiał wysoko nagradzać, ale i karać oraz Jan Matyjaszkiewicz, arcybiskup Paryża - wzorcowy model świętoszka, idealny, bez przerysowań, groźny w swym realizmie.
A morał? Morał wypowiada Moliere do swego służącego: "Nie warto się płaszczyć, Bouton". Nie warto się płaszczyć, gdy się chce zachować twarz, godność i własne zdanie. Te rzeczy nie dają się pogodzić. Moliere chciał i grzać się w blaskach dworu, i pluć w twarz dworakom. Opłacił to ryzyko śmiercią.