Artykuły

Operą antynazistowska

"Brundibár" w reż. Beaty Redo-Dobber w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Andrzej Chylewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Nie od dziś uważa się operę za miejsce, gdzie dorośli mogą chłonąć bajki i baśnie w słowno-muzycznej oprawie. I choć nierzadko opowieści te są pełne dramatów odnoszących się do realnego świata i życia, to jednak u podstaw leży niewątpliwie tęsknota do dzieciństwa i skrytych marzeń. Czy takie marzenia mogą mieć także dzieci?

Twórcy operowi dawno już odpowiedzieli na takie pytanie, zapraszając je do sal operowych. Przed półwieczem w poznańskim gmachu pod Pegazem sukcesy święciło dzieło Benjamina Brittena "Mały Kominiarczyk, czyli Pozwólcie nam zrobić operę". Od 1995 roku na tej scenie fascynowały dzieci "Krasnoludki, krasnoludki", sympatyczny musical Tadeusza Kijonki i Katarzyny Gärtner.

Kiedy w planach nowej dyrekcji Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu pojawiło się wystawienie opery dla dzieci "Brundibár" z muzyką Hansa Krásy do libretta Adolfa Hoffmeistera, pojawiły się nie tylko u mnie pewne wątpliwości wynikające z okoliczności powstania dzieła czeskiego twórcy. Już choćby dlatego, że twórca libretta, choć adaptował sztukę najwszechstronniejszego uczonego starożytności, Arystotelesa, to jednak wespół z Krásą nazwał "Brundibára" operą "antynazistowską". Miała ona na celu protest przeciwko zniewoleniu i mentalnym manipulacjom u progu II wojny światowej, a pierwsze wystawienia opery nastąpiły w słynnym obozie w Theresienstadt w 1943 roku.

Beata Redo-Dobber, autorka inscenizacji i reżyserii poznańskiego wystawienia "Brundibára" wykorzystała swoje macierzyńskie wyczucie i doświadczenia, uniknęła dramatu tamtych lat. W 50-minutowym dynamicznym spektaklu ukazała historię, która mogła się wydarzyć wszędzie, zwłaszcza gdy przymknie się oko na niewątpliwe poczucie wyobraźni u dzieci (anioły, mówiący Kot, Wróbel i Pies). Wtedy przesłanie jest czytelne, że "Brundibár" jest synonimem zła, a siła grupy - w słusznej sprawie - wynika z bycia grupą i z panującej w niej przyjaźni między dziećmi. No a poza tym zabawa i jeszcze raz zabawa. Bo to dzieci lubią najbardziej (spora liczba indagowanych przeze mnie dzieci wskazywała na to, że najbardziej podobało im się, że chłopiec jeździł na hulajnodze, że miał piłkę, że dzieci się bawiły, że były ładnie i kolorowo ubrane).

Rozmowy z dziećmi utwierdziły mnie w spostrzeżeniu, że nie wszyscy najmłodsi zrozumieli podawane teksty. Bo też nie wszyscy dorośli wykonawcy byli tak precyzyjni jak królujący Andrzej Ogórkiewicz (Brundibár), Jaromir Trafankowski (Mleczarz) czy Piotr Friebe (Pepiček). Bardzo za to podobał się Kot (Magdalena Wilczyńska).

Prawdziwym sukcesem poznańskiego spektaklu jest wyborna forma i przygotowanie wokalne oraz ruchowe grupy dzieci (Okna). Świetnie grają, czytelnie śpiewają i fantastycznie się bawią u boku zawodowych artystów pod czujnym okiem i batutą kierownika muzycznego spektaklu Aleksandra Grefa. W sobotnie przedpołudnie w Teatrze Wielkim było zatem bardzo gwarnie i wesoło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji