Artykuły

Szaniawski w Teatrze Emigracyjnym

Gdyby nie nowa aura w Kraju Jerzemu Szaniawskiemu groziło, iż nie wyjeżdżając ze swego Zegrzynka nad Narwią zostałby autorem emigracyjnym. Gdyż tylko na obczyźnie był grany w ciągu ostatnich 10 lat. Na wiosnę 1952 roku Teatr Polski w Londynie wystawił "Most" w reżyserii Jadwigi Domańskiej i w dekoracjach Haliny Żeleńskiej (p. "O.B." 510/11); na wiosnę zaś 1954 r. Teatr Aktora pod dyrekcją Wojciecha Wojteckiego zagrał "Ptaka w najlepszych chyba, jakie kiedykolwiek stworzył, dekoracjach Jana Smosarskiego (p. "O.B.", 612). I oto teraz, kontynuując swe tradycje repertuarowe, Teatr Polski uczcił znów na wiosnę 1958 r. jubileusz 40-lecia twórczości dramatycznej Jerzego Szaniawskiego wystawiając jego ostatnią sztukę pt. "Kowal, pieniądze i gwiazdy", znów w doskonałych dekoracjach - odzyskanego dla teatru emigracyjnego - Tadeusza Orłowicza i w reżyserii Leopolda Kielanowskiego. Jubileusz ten obchodzono w Warszawie w styczniu, a prapremiera "Kowala..." odbyła się w Teatrze Kameralnym w marcu ub. r.

Sposób wystawiania i zagrania tej sztuki świadczy, że teatr emigracyjny bynajmniej nie przejął się wszystkimi wydaniami nań wyroku śmierci i zagłady przez jego najlepszych znawców i przyjaciół.

Z pięknego wstępu przed kurtyną wygłoszonego przez Tymona Terleckiego słuchacze dowiedzieli się, iż Szaniawski napisał i wystawił dotychczas 14 sztuk, co pozwala żywić nadzieje, iż niejedna z nich zasili jeszcze repertuar naszych teatrów. W każdym razie - z nowszych, powojennych - "Dwa Teatry" nie powinny długo czekać na swoją kolej.

W chwili tak szczególnej w twórczości odzyskanego przez teatr krajowy 71-letniego autora (ur. 1887) warto zastanowić się chwilę, nad charakterem jego twórczości. Jakkolwiek przeciwstawiana była ona realistom typu Zapolskiej, i młodopolskim symbolistom w rodzaju Micińskiego, to nie mniej wydaje się być raczej szczęśliwą syntezą tych dwóch prądów w polskim dramacie. Szaniawski wyprzedza niekiedy w swej poetyckiej wizji czasy sobie współczesne i stosuje nowe formy artystyczne. Stąd też w jego twórczości bywają motywy występujące u przedstawicieli najnowszych nurtów w teatrze zachodnim, jak Elliot, Frey, czy nawet Beckett.

Jak zwykle sztuki Szaniawskiego, jego "Kowal..." ma dwie płaszczyzny, dwa nurty. Zewnętrzny dramat fałszywie posądzonego o kradzież i dopiero po 18 latach przez przypadek zrehabilitowanego kowala i wewnętrzny, wyższy, ogólniejszy, symboliczny i filozoficzny, mówiący, że los kowala, to nie tylko los autora i być może każdego z nas, ale i los wieczny, o którym decydują dobre lub złe konstelacje, które jednego wynoszą, drugiego potępiają i skazują na zagładę, aby potem zrehabilitować, gdyż zawsze tak bywa i będzie, że obok tragedii i smutku zjawia się radość i wesele. Kunszt Szaniawskiego polega właśnie na tym, że tak głoszona idea harmonii między dobrem i złem we wszechświecie, czasem wyrażana aż nazbyt schematyczną, pierwotną, potoczną formą literacką, ma swe pokrycie w ukrytej poezji i w wyczutym tonie dramatycznym rzeczy i spraw. Rzeczy niezwykłe bowiem, bez których nie ma wznioślejszego życia na ziemi jak i na scenie, wyraża się językiem potocznym, a w rzeczach potocznych ukazywana jest głębsza niezwykłość.

Tak sztuki Szaniawskiego stają się szkieletem akcji, jakąś idealną konstrukcją, niby rusztowaniem na kształt nowoczesnych dekoracji teatralnych, na których dopiero autor-artysta, pod kierunkiem natchnionego reżysera rozpina tkaninę złudy teatralnej, czasem cienką jak nić pajęcza, a czasem o niezwykłej mocy. Zrozumieli to lub wyczuli nasi aktorzy, reżyser i dekorator, stwarzając wspólnym wysiłkiem dzieło sztuki scenicznej o nieporównanym wykończeniu i pogłębieniu.

Nie umniejszymy chyba w niczym zasług artystycznych A. Butschera stwierdzając, że nie wyobrażamy sobie kto lepiej odtworzyć mógłby postać nieszczęśliwego Kowala. Rozkwitający na naszych oczach talent aktorski B. Galicówny przybierał dojrzałe kształty w roli młodej, wiarołomnej Kowalowej. Jakże miłym było stwierdzić olbrzymie pogłębienie gry przez S. Zięciakiewicza w roli osamotnionego Kupca. Rolą bałamuta Jasia - Skrzypka o zwichniętej karierze muzyka - Wojtecki nawiązał do najmocniejszych postaci nowoczesnego teatru. W niewdzięcznej roli niemowy Michał Kiersnowski (jr) wykazał raz jeszcze swe zdolności i inteligencję aktorską. Krystyna Dygatówna była pięknym wcieleniem Tancerki, marnotrawnej córki Kupca, która dla włóczęgi po świecie porzuciła ojca. Postać wsiowej staruchy odtworzyła Irena Brzezińska z wielkim kunsztem charakterystycznym, doprowadzonym aż do zmiany tonacji własnego głosu. Mimozowatą Zosią, córką nieprawą Kowalowej, była Ewa Suzin. Banalności niektórych urywków tekstu najbardziej prześwitywały może w kwestiach braci Dedejko, wędrownych kuglarzy, (A. Ratschka i F. Stawiński) którzy nie posłużyli się może wszystkimi możliwościami głosu, rytmu wypowiadanych słów, gestu czy mimiki, aby uwydatnić drugi plan tekstu. Natomiast Feliks Stawiński dał tym razem prawdziwy koncert efektów świetlnych przy pomocy wzmocnionej baterii reflektorów, pozwalając świetnym dekoracjom Orłowicza wygrać się w każdym szczególe. Szaniawski bowiem jest wielkim inspiratorem dekoratorów.

To bardzo ciekawe i cenne przedstawienie jest zasługą Teatru Polskiego pod kierunkiem artystycznym Leopolda Kielanowskiego i kierunkiem organizacyjnym Stanisława Zięciakiewicza. Współudział swój w realizacji tego przedstawienia miał również Związek Artystów Scen Polskich Zagranicą i Towarzystwo Przyjaciół Teatru Polskiego. Wszystkim należą się za to słowa uznania.

[tytuł gazety i data dzienna ukazania artykułu nie jest ustalona]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji