Wowo-plama na Najjaśniejszej (fragm.)
Są jeszcze
inne powody
Dyrekcję należy odwołać nie tylko z powodów organizacyjno-gospodarczych, ale także polityczno-moralnych. I o tym dzielne trzy kobiety powiadamiają opinię publiczną. Co się tyczy Wowo Bielickiego, to nie tylko nie daje zarobić, ale na dodatek wystawił i osobiście wyreżyserował sztukę Gerharta Hauptmanna pt. "Tkacze", której akcja rozgrywa się w latach czterdziestych ubiegłego wieku w Potoczku w Górach Sowich oraz w Pieszycach i Bielawie u podnóża Gór Sowich, gdzie powstali tkacze śląscy z powodu kiepskich zarobków i nędznego życia. A więc tuż obok miejsca, w którym teraz z podobnych powodów buntuje się pani Barbara Szuba. Ona bowiem także jest kiepsko opłacana, zarabia tylko 1 300 tys. zł miesięcznie, a do jej obowiązków należy opracowanie programów teatralnych i plakatów. Rocznie, przy nie normowanym czasie pracy, starcza jej sił na trzy programy i trzy plakaty.
Mimo tego obciążenia pani Basia zauważyła i powiadomiła o tym wojewodę, że wymowa spektaklu, wystawionego przez Wowo Bielickiego, nie jest pożądana, gdyż to czerwona propaganda. Warto przy tym zwrócić uwagę, że pierwszym człowiekiem, który pod adresem "Tkaczy" sformułował przed panią Basią podobne zastrzeżenia, był cesarz Wilhelm II w 1893 roku.
Czy Bielicki
jest Polakiem?
Tak trzeba stawiać pytanie po tym, co się stało. Bojowniczka o nową Polskę ma wątpliwości;
Teatr w Wałbrzychu, który jest polskim teatrem dotowanym przez państwo polskie powinien grać sztuki polskie tu - na polskim Śląsku - umacniające. Po "Tkaczach" już naprawdę nie możemy mieć zaufania do dyrektora Bielickiego.
Dlaczego?
U Hauptmanna jest Billau a w przedstawieniu specjalnie przetłumaczono na Bielawę. I teraz okazuje się, że w Bielawie sami Niemcy mieszkali.