Wybrać dobrą sztukę to też sztuka
XXVI Gorzowskie Spotkania Teatralne podsumowuje Dariusz Barański w Gazecie Wyborczej - Gorzów Wlkp.
Zaczęło się od mocnego uderzenia i niespodzianki. Oto najlepszym spektaklem festiwalu okazał się "Niżyński" [na zdjęciu]. Niespodzianki, bo młody przecież aktor, trochę znany z jakichś seriali, pokazał genialną wręcz inscenizację, którą przeżywa się długo. A rozczarował nobliwy Stary Teatr, którego eksperyment z blogami traktować należy raczej jako ciekawostkę, niż inscenizację na miarę tej krakowskiej sceny.
Na tym tle o wiele lepiej wypadły "Kamienie w kieszeniach" z Kasprzykowskim i Sędrowskim, którzy dosłownie dwoili się i troili na scenie. Stołeczne teatry nie zawiodły i pokazały klasę. Obejrzeliśmy sztuki, które nie epatowały widza tanimi sztuczkami. "Sarabanda" Teatru Scena Prezentacje czy "Blackbird" Teatru Dramatycznego potrafiły - choć przecież w jakże różnym klimacie - wywołać podobną refleksję na temat toksycznych relacji, chorobliwych uczuć. A "Hipnoza" z powodzeniem obroniła się jako komedia bez żadnych udziwnień, bez żenującej burleski na scenie, czy odniesień do naszej oklepanej współczesności, typu "Rychu, Zbychu, Miro". Bo pozostałe komedie to - oczywiście tylko moim zdaniem - ogromny zawód tych spotkań. Założono w nich po prostu, że śmiech gromki, kabaretowo-cyrkowy, liczy się bardziej niż szmer uśmiechu na takiej "Hipnozie". Sztuce po prostu ładnej, zagranej i z taktem, i wdziękiem. Warto robić komedie klasycznie, bez klownady i rechotu, bo takie przykłady do dziś się wspomina, jak choćby "Grube ryby" z zeszłorocznych GST.
***
Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Gorzów Wlkp.