Odyseje nowe
"Odyseja" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Aleksandra Konopko w Gazecie Wyborczej - Opole.
Krzysztof Garbaczewski przekonuje po raz kolejny, że jego teatralne poczynania, mimo że nie do końca równe, stanowią jednak poważną intelektualną propozycję.
Reżyser jest w swych dążeniach konsekwentny. Robi teatr trudny w odbiorze, czasami wręcz apercepcyjny, tak jak było w przypadku wrocławskiej "Nirvany", a teraz częściowo także w "Odysei". Formą przedstawienia wyraźnie jednak zaznacza celowość takiej drogi (...) Stąd ciągłe próby stworzenia nowych elementów języka teatralnego budowanego na podstawowej zasadzie (wcale nie nowej, ale skutecznej i mnożącej interpretacyjne możliwości) traktowania tekstu jako pretekstu.
Również "Odyseję" reżyser uczynił jedynie inspiracją do teatralnego dyskursu o współczesności i korzystając ze strzępów i zlepków fraz klasycznego utworu, zrobił przedstawienie według Homera, które trafnie obnażyło dzisiejszy status tej wielkiej klasycznej literatury - matrycy wszelkich późniejszych narracji.
Otóż to, co dzieje się na scenie z tekstem - pozbawienie go pierwotnej struktury, wyeliminowanie niemal zupełnie tradycyjnie pojmowanej fabuły, stopienie z innymi tekstami kultury (...) obnaża współczesny problem z utworem, którego autorstwo tradycja przypisała Homerowi. "Odyseja" jest dziś bowiem jednocześnie powszechnie znana i powszechnie nieznana. Obciążona szeregiem utartych interpretacji i zaszufladkowanych wyobrażeń (...)
Dlatego Garbaczewski zderza fragmenty recytowanego przez aktorów oryginału, które zdają się nie pasować do całości i już same w sobie nie oddziaływać na widzów, z obrazami i przepisanymi na nowo autorskimi tekstami opartymi na "Odysei" i "Iliadzie" (współpraca z dramaturgiem Marcinem Cecko), które wskazują na funkcjonowanie homeryckiej tematyki w migawkach współczesnej świadomości.
Odnalezienie ich realnego miejsca w świecie nie jest jednak takie proste. Dlatego Telemach (interesująca rola Pawła Smagały), centralna postać w opowieści Garbaczewskiego, jest młodym zagubionym chłopakiem. Wychowany bez ojca, ale ukształtowany poprzez krzewienie jego kultu, żyje w zupełnym chaosie, który utrudnia mu odnalezienie odpowiedzi na pytanie o własną tożsamość. Ów chaos i rozproszenie odbija się także w świecie scenicznym. Zapętla się w wielowątkowości zarówno przesłania, jak i formy. Widać go w ciągłych przeskokach od projekcji multimedialnych do fragmentów improwizowanych lub improwizacją inspirowanych, od użycia mikrofonu, kamery, do celowego "wyjścia z roli" (...) Obecny jest też w wielości używanych cytatów zaczerpniętych z innych utw
***
Prawdą jest jednak także, że zamierzony, spektakularny chaos zamienia się czasem w tym przedstawieniu w chaos przypadkowy. Reżyser nie zapanował bowiem do końca nad bogactwem własnych pomysłów. Być może to sprawiło, że nie w każdym momencie udało się odnaleźć aktorom. Są momenty bardzo interesujące, w których i Smagała, i Aleksandra Cwen, i Grażyna Misiorowska, i Zofia Bielewicz (wszystkie trzy grają Penelopę) radzą sobie z eksperymentalną formą zimnego, zdystansowanego aktorstwa znakomicie. Ale są też takie, w których piętrzą się wyraźnie trudności i nie udaje się już utrzymać wypracowanego formalizmu.
Niedobrze wypada np. początek monologu kobiecego inspirowanego tekstem Ulissesa, gdy Cwen "ubrana" w opasłe cielsko z gąbki chodzi w przód i w tył, wykrzykując "Tak!". Aktorka jest w tym zupełnie bezradna, przerysowana i sztuczna, ale w chwilę potem jest już dobrze, chwilami przejmująco. Za to np. Leszek Malec (Mentor), Waldemar Kotas (Wykładowca) i Jacek Dzisiewicz (Performer) stanowią jakby odrębny obóz. Grają dużo bardziej "tradycyjnie", jak gdyby nie chcieli wejść do końca w taką eksperymentalną formę spektaklu. I jakoś trudno uwierzyć, że taki był zamysł. Wygląda raczej na to, że nie wszystkich udało się reżyserowi przekonać do własnej wizji.
W opowieści Garbaczewskiego bardzo dużą rolę odgrywa też język, który jest tu narzędziem stwarzania i budowania świata, wyznacznikiem tożsamości - z pewnością i to było wyzwaniem dla aktorów. Poszukiwanie formalnych działań nakładanych na język przybliża chwilami spektakl Garbaczewskiego do "Kaspara" Wysockiej.
Poszukiwania w obszarze materii teatru, jakich podjęli się twórcy "Odysei", sprawiły, że powstał spektakl interesujący i intrygujący zarazem. To ciekawa intelektualna propozycja, której autorzy traktują widza poważnie, jak partnera, z którym można podjąć nawet bardzo erudycyjny dyskurs (...) Przedstawienie ma szansę stać się ważne dla opolskiej publiczności, a jednocześnie sprawić, że znowu do "Kochanowskiego" będą mieli po co zajrzeć krytycy i teatromani także z innych miast.