Artykuły

Takie Trio

Spektakl z 1962 roku. Niekłamana rozkosz dla oka. Czarno-biały króciuteńki obrazek, a raczej poetycka impresja. Prawie bez akcji: ona (Aleksandra Śląska), mąż (Gustaw Holoubek) i ten trzeci (Adam Hanuszkiewicz). Ona zamierza odejść od męża, ale w końcu decyduje się zostać przy nim.

Gdzie tu teatr? Gdzie tu poezja? A jednak... Intruz - wielki przyjaciel domu, zrazu zwycięski, przegrywa w końcu ten pojedynek na ulotne, ale rządzące ludźmi uczucia, instynkty, emocje i myśli. Nie dzieje się to przypadkiem.

Pozornie bierny mąż jest w gruncie rzeczy niewidzialną najczęściej milczącą ale skuteczną sprężyną całej akcji.

Obecny szacowny Jubilat - Gustaw Holoubek chyba nie będzie się wstydził swojego młodszego wcielenia. Ta okolicznościowa, jubileuszowa emisja uświadamia, nam jak wiele zawdzięczamy teatrowi telewizji, jak ogromną rolę może on odegrać...

James Joyce, autor legendarnego Ulissesa, niewiele napisał dla teatru. Ale jego poezja miała wielki wpływ na ludzi teatru. Joyce udowodnił jak wielką rolę w odbiorze słowa ma ludzka podświadomość. Teatr nie mógł pozostać obojętny na te teorie.

Pisanie dzieł literackich jest jak tworzenie ról - słowa to tylko powierzchnia, to, co najważniejsze rozgrywa się w wyobraźni widzów.

Tak naprawdę, bohaterami Tria nie są Berta, Ryszard i Robert, lecz - aktorzy. Przede wszystkim ich twarze, sylwetki. Słowa zaledwie sygnalizują to, co się dzieje w umyśle i sercu każdej postaci. A dzieje się wiele. Wiele ujęć to osobne minidramaciki. Milczenie, spojrzenia są równie - a może bardziej? - wymowne od dialogu, który się toczy pomiędzy aktorami.

Ten aktorski koncert - rzadko zdarza się takie trio - w niczym się nie zestarzał. Mało tego, patyna czasu tylko dodała mu siły. Czarnobiały obraz uderza nas swoją szlachetną prostotą Jest to niewątpliwie i teatr, i poezja. Prawdziwy poetycki teatr.

Jest to bliskie temu, co Norwid określał teatrem bez teatru. (Rewelacyjna książka Jerzego Axera Filolog w teatrze wyjaśnia jeszcze kilka innych podobnych teatralnych zagadek). Akcja uczuć, stanów emocjonalnych. Rozwija się i przebiega przy jednoczesnym braku ruchu postaci. Nie widzimy tego i nie słyszymy, ale wiemy na pewno co się stało. Kiedy się to staje i w jaki sposób? To tajemnica teatru, aktorstwa, poezji, słowa i tej niewidzialnej więzi, łączącej aktora z widzem. Nieważne, czy oddzielonych ścianą powietrza i linią rampy, czy szklanym ekranem.

Kiedyś w latach 70. Adam Hanuszkiewicz zrealizował Wygnańcowi Teatrze Małym. Spektakl rozgrywał się na zupełnie pustej scenie. Dekoracje nie były potrzebne. Publiczność cały czas obserwowała tylko aktorów - ich twarze, gesty. Byli to Zofia Kucówna, Andrzej Łapicki, Zdzisław Wardejn. Wcale niebagatelnym elementem spektaklu był bardzo mały dystans, jaki dzielił aktorów od widzów.

Ważnym zdarzeniem w obrębie tego przedstawienia był sposób, w jaki Zofia Kucówna przyjmowała kwiaty. Widzowie z zapartym tchem patrzyli w milczeniu jak aktorka układa je w wazonie. Czyż nie o tym myślał Szaniawski, pisząc Dwa teatry? Chłopiec z deszczu, zafascynowany teatrem, przynosi dyrektorowi teatru sztuki, składające się z kilku linijek. Jedna z nich polega na niemym przejściu aktora z kwitnącą gałęzią jabłoni. Dyrektor, choć zaintrygowany, twierdził, że jego sztuki nie będą grane w żadnym teatrze świata.

Jak widzimy - mylił się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji